Podejrzani o napad na warszawski Kredyt Bank przyznają się do winy
Zabójca (zdjęcie: materiały operacyjne policji)
Policja zatrzymała w niedzielę trzy osoby podejrzane o napad na Kredyt Bank, podczas którego zastrzelono czterech pracowników banku. Zatrzymani przyznają się do winy. Grozi im dożywocie.
08.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Tak jak przypuszczaliśmy, sprawcy wywodzą się z branży ochroniarskiej. Zatrzymani trzej mężczyźni oraz kobieta - wszyscy pracowali jako ochroniarze w różnych firmach - powiedział Dariusz Janas, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji. Jeden z zatrzymanych był w chwili napadu pracownikiem ochrony obrabowanego banku.
W niedzielę rano w warszawskiej filii Kredyt Banku odbyła się wizja lokalna, podczas której policjanci i prokuratorzy odtwarzali przebieg tragedii z 3 marca. Przestępcy pod silną ochroną pokazywali co robili. Ochrona była konieczna, bo wzburzeni gapie mogliby sami wymierzyć sprawiedliwość.
Napad i morderstwa prawdopodobnie zaplanował 24-letni ochroniarz zatrudniony w tym banku na drugiej zmianie. Feralnej soboty, 3 marca, choć nie pracował, przyszedł do placówki przed otwarciem. Towarzyszyło mu dwóch mężczyzn. Będącemu na służbie koledze powiedział, że chce wziąć mundur. Ochroniarz wpuścił przestępców do banku. Po wejściu bandyci go obezwładnili. Według ustaleń policji, podejrzani dokładnie wiedzieli, że idą zabić. Wcześniej kupili broń, sprawdzili ją w podwarszawskich lasach oraz próbowali zapewnić sobie alibi (miała nim być wizyta na przysiędze wojskowej kolegi).
Do banku przyszli krótko przed jego otwarciem w sobotę 3 marca. Ochroniarz, który miał służbę w placówce, wpuścił mężczyzn, bo znał jednego z nich, gdyż pracował jako jego zmiennik. Mężczyźni weszli i zastrzelili pracownika ochrony, który ich wpuścił - stwierdził Janas.
Zastrzelonego ochroniarza ukryto w studzience, a przy drzwiach stanął zmiennik. Sprawcy czekali na kasjerki. Gdy przyszły do pracy, weszły do skarbca, aby zabrać niezbędną im gotówkę. Zostały z zimną krwią zastrzelone strzałem w głowę - stwierdził rzecznik.
Podkreślił, że przed zabójstwem mężczyźni torturowali kobiety (m.in. bili je po głowie nieustalonym metalowym przedmiotem), bo byli zdenerwowani małą ilością gotówki w skarbcu. Spodziewali się 700 tys. zł, a było ok. 100.
Ok. godz. 9. mężczyźni opuścili bank. Przed wyjściem zabrali ze sobą kasetę wideo z systemu monitorującego pomieszczenia bankowe. Wsiedli do czerwonego fiata 125p. Prosimy wszystkie osoby, które widziały to zdarzenie, o kontakt z policją - dodał Janas.
Mężczyźni pojechali do podwarszawskiego Łochowa, gdzie podzielili pieniądze oraz spalili swoje ubrania. Później pojechali na przysięgę, która miała im zapewnić alibi. Jesteśmy zszokowani. Podczas wizji lokalnej i przesłuchań podejrzani opowiadali o zdarzeniu, jakby relacjonowali film kryminalny - powiedziała Małgorzata Dukiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zrabowane pieniądze, ponad 75 tys. w złotówkach i 30 tys. w walucie obcej, sprawcy - jak sami zeznali - przetracili.
Prokuratura trzem mężczyznom postawiła zarzut zabójstwa, a kobiecie paserstwa, utrudniania postępowania i niepoinformowania o przestępstwie.
Wszyscy zatrzymani są młodzi, mają od 24 do 27 lat. Przyznali się do stawianych im zarzutów - mężczyznom grozi dożywocie, a kobiecie do 10 lat więzienia.
Do napadu na oddział Kredyt Banku przy ul. Żelaznej w Warszawie doszło 3 marca 2001 roku. Bandyci zastrzelili wszystkie osoby, które tego dnia pracowały w banku: trzy kasjerki i ochroniarza. Za pomoc w wykryciu sprawców wyznaczono 230 tys. zł nagrody.
Śledztwo w tej sprawie trwało 4 miesiące. Zatrzymania były możliwe dzięki dokładnemu zabezpieczeniu śladów i policyjnym informatorom. Prezes zarządu Kredyt Banku Stanisław Pacuk podziękował w niedzielę Komendzie Stołecznej Policji za sprawne poprowadzenie dochodzenia. W wydanym tego dnia oświadczeniu Pacuk poinformował, że do dymisji podał się dyrektor warszawskiego oddziału banku. Podał też, że nagroda w wysokości 100 tys. złotych, którą wyznaczył bank za pomoc w ujęciu sprawców, została przekazana Komendzie Stołecznej. (and)(kar)