ŚwiatPocztówka doszła... po 44 latach. Niespodzianka na włoskiej plebanii

Pocztówka doszła... po 44 latach. Niespodzianka na włoskiej plebanii

Pocztówka wysłana z południa Włoch wreszcie dotarła do adresata na północy kraju, choć zajęło to aż... 44 lata. Jej nadawcą był młody parafianin pełniący służbę wojskową.

Co działo się z widokówką przez 44 lata - nie wiadomo. Czy zgubiono ją w magazynie? Czy też pozostała na dnie worka z pocztą do doręczenia?
Co działo się z widokówką przez 44 lata - nie wiadomo. Czy zgubiono ją w magazynie? Czy też pozostała na dnie worka z pocztą do doręczenia?
lcodacci
Wojciech Rodak

21.11.2021 08:18

O nietypowym zdarzeniu donosi dziennik "Corriere della Sera". Nadawcą pocztówki był 18-latek z Chioggi, miasteczka na regionie Wenecja Euganejska. Młodzieniec otrzymał powołanie do zasadniczej służby wojskowej i skierowanie do jednostki marynarki wojennej w Apulii. Dlatego też w grudniu 1977 roku, w związku z rozpoczęciem nowego etapu w życiu, postanowił symbolicznie pożegnać się ze swoimi przyjaciółmi z parafii przy katedrze w rodzinnym mieście.

Ze swojej jednostki w Tarencie wysłał do wszystkich kolegów pocztówkę. Zaadresował ją do księdza Francesco Zenny, wówczas młodego kapelana katedry w Chioggi, który opiekował się młodzieżą. Nakleił dwa znaczki za 120 lirów i wrzucił do skrzynki.

"To dopiero niespodzianka"

Co się działo z widokówką przez następne dziesięciolecia - nie wiadomo. Czy zgubiono ją w magazynie? Czy też pozostała na dnie worka z pocztą do doręczenia? W każdym razie nieoczekiwanie po 44 latach, została dostarczona z inną pocztą do katedry.

- To była prawdziwa niespodzianka - powiedział ksiądz Zenna, który dalej pełni posługę w tej samej diecezji, ale już w innej miejscowości. Jak wyjaśnił dziennikarzom, nie miał jeszcze widokówki w rękach, bo listonosz przyniósł ją do domu parafialnego przy katedrze, gdzie mieszkał w latach 70. O spóźnionej przesyłce zawiadomił go telefonicznie obecny proboszcz. Przy jego pomocy ksiądz Zenna zdążył już skontaktować się z nadawcą kartki, by mu podziękować.

Rozmowa po latach

- Rozmawialiśmy przez telefon. W 1977 roku był młodym chłopakiem, który po raz pierwszy w życiu opuszczał swoje rodzinne miasto, swoją rodzinę, parafię i przyjaciół. To był szczególny moment i dobrze go pamięta, tak, jak ja pamiętam jego. Dzisiaj jest ojcem rodziny i dziadkiem – dodał adresat "cudowanie odnalezionej" pocztówki.

Szczególną wymowę w całej tej historii mają końcowe słowa, jakie napisał młody żołnierz do przyjaciół ze swego miasta: "Szybko do was przyjadę".

- Pocztówka tak się nie spieszyła - zauważył dziennikarz z "Corriere della Sera".

Źródło: "Corriere della Sera"/PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)