Pobity Polak musiał wracać do domu w szpitalnej koszuli
Pęknięta kość policzkowa, kilka złamanych żeber, amnezja i wstrząs mózgu - z takimi obrażeniami szpital odesłał do domu 55-letniego Polaka, który został pobity na ulicach walijskiej miejscowości Llanelli.
55-letni Jacek K. i jego 29-letni syn Krzysztof wracali do domu, kiedy wieczorem na skrzyżowaniu ulic Dillwyn i Hick zostali brutalnie pobici przez grupę młodocianych napastników. W wyniku napaści starszy z mężczyzn stracił przytomność i trafił do szpitala z rozległymi urazami twarzy.
- Kiedy zobaczyłam mojego męża, był tak zmasakrowany, że go nie poznałam - opowiada Teresa K., żona i matka poszkodowanych. Kobieta twierdzi, że kolejny koszmar jej mąż przeżył w szpitalu, gdzie personel zwolnił go do domu jedynie w szpitalnej koszuli - bez ubrania i butów, które policja zabrała do analizy sądowej.
Pani Teresa, pielęgniarka z 20-letnim stażem, była zszokowana, w jaki sposób placówka medyczna potraktowała pacjenta, który miał pękniętą kość policzkową, kilka złamanych żeber, amnezję i wstrząs mózgu. - Padało, a on był prawie nagi i cały się trząsł. Jedyne co zrobili pracownicy szpitala, to zamówili taksówkę, za którą sami musieliśmy zapłacić - dodaje Polka, cytowana przez serwis "This is South Wales".
Przedstawiciele Hywel Dda Health Board ubolewają nad zaistniałą sytuacją i tłumaczą, że akurat tego dnia zabrakło im zapasowych ubrań, które są niezbędne w podobnych przypadkach.
W związku ze sprawą zatrzymano pięć osób, które usłyszały zarzut napaści. - Czterech nastolatków w wieku od 15 do 17 oraz 20-letnia kobieta zostali tymczasowo zwolnieni za kaucją i oczekują na dalsze przesłuchania - oznajmiła rzeczniczka lokalnej policji.
(A.C.)