PO zaniepokojona polityką kadrową w publicznym radiu i telewizji
Platforma Obywatelska jest zaniepokojona
polityką kadrową w telewizji i radiu publicznym, gdzie - jak
oceniają przedstawiciele PO - ze stanowisk kierowniczych zwalnia
się ludzi kompetentnych, wybranych w konkursach, a powołuje
"funkcjonariuszy partyjnych", głównie z Samoobrony i LPR.
17.05.2007 | aktual.: 17.05.2007 13:10
W zorganizowanej konferencji, zatytułowanej "Kto rządzi mediami publicznymi?" wzięli udział posłowie PO: Iwona Śledzińska-Katarasińska i Tomasz Głogowski. Śledzinska-Katarasińska zasiada w Radzie Programowej TVP, a Głogowski - Polskiego Radia.
Telewizją publiczną i radiem publicznym w coraz większym stopniu rządzą przewodniczący satelickich partii - Roman Giertych z LPR i Andrzej Lepper z Samoobrony - mówiła posłanka PO. Sądziłam, że nikt już nie przebije tego, co wyprawiał z telewizją pan Robert Kwiatkowski. Otóż śmiem twierdzić, że w tej chwili jest właściwie gorzej - dodała.
Przywołała doniesienia prasowe, zgodnie z którymi zarząd telewizji publicznej zarekomendował radzie nadzorczej wymianę przynajmniej sześciu dyrektorów ośrodków regionalnych - m.in. we Wrocławiu, Łodzi, Bydgoszczy, Rzeszowie oraz wicedyrektorów w Warszawie i Szczecinie.
Ci, którzy zostali wybrani w drodze konkursu za prezesury Jana Dworaka (prezesa TVP w latach 2004-2006) - mówiła Śledzińska- Katarasińska - wymieniani są "z reguły na bliżej nieznanych funkcjonariuszy Ligi Polskich Rodzin (...) obejmujących funkcje bez konkursu".
Podała przykład nowego dyrektora rzeszowskiego oddziału TVP Tadeusza Górczyka, który w maju ubiegłego roku został skreślony z list PiS przez szefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego. Nie mógł być członkiem Prawa i Sprawiedliwości - może być dyrektorem ośrodka telewizji w Rzeszowie. To zagadka, przynajmniej dla mnie - stwierdziła.
To, co się dzieje w mediach publicznych - mówiła - zaczyna przypominać "handel żywym towarem". To jest jakieś targowisko, gdzie "kogoś za kogoś, kogoś za coś", "ty poprzesz naszego kandydata, bardzo nam na tym zależy, a za to my ci damy sześć posad dla twoich działaczy". To jest styl uprawiania polityki przez koalicję LPR-PiS-Samoobrona - stwierdziła posłanka PO.
"Niekompetentne", w jej ocenie, zarządy Telewizji Polskiej i Polskiego Radia nie biorą pod uwagę głosu Rad Programowych, ich ciał doradczych - twierdzi Śledzińska-Katarasińska.
Głogowski, który zasiada w Radzie Programowej Polskiego Radia podkreślił, że Rada m.in. nie zajęła stanowiska w sprawie zwolnień radiowych dziennikarzy, którzy - w ocenie posła PO - stracili pracę "według dość jasnych kryteriów".
Jak dodał, te kryteria to m.in. praca w Polskim Radiu przed rokiem 1990, jakiekolwiek odznaczenie od b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Rada Programowa spotykała się raz na miesiąc chyba tylko po to, aby w sympatycznej atmosferze wypić herbatę i zjeść ciasteczko i porozmawiać o tematach niekontrowersyjnych - mówił Głogowski.
Poinformował, że w ubiegły czwartek Rada Programowa radia, na wniosek osób rekomendowanych przez Platformę, miała zająć się sprawą zwolnień w stacji i ich wpływie na ofertę programową. Po raz kolejny okazało się, że spotkanie było kompletnie nieprzygotowane. Na spotkania te prawie w ogóle nie przychodzi prezes, pan (Krzysztof) Czabański, rzadko ktokolwiek kompetentny. Jeżeli pojawiają się jakiekolwiek głosy krytyki, przewodnicząca Rady, pani (Małgorzata) Bartyzel występuje jako adwokat prezesa - stwierdził Głogowski.
Rada Programowa Polskiego Radia - powiedział Głogowski - otrzymała informację od dyrektora Dyrekcji Programowej PR Włodzimierza Strzemińskiego, z której wynika - jak relacjonował - że "tak naprawdę nie ma o co się martwić, bo zostało zwolnionych tylko 17% dziennikarzy, a w wyniku tych zmian nie będzie żadnych negatywnych konsekwencji dla zakresu i poziomu oferty programowej Polskiego Radia".
Jak powiedział Głogowski, Platforma zgłosiła wniosek, aby informację tę uznać za niewystarczającą, wniosek został przyjęty przy jednym głosie sprzeciwu. Na czwartek zaplanowane jest kolejne posiedzenie Rady Programowej radia.