Po wyborach w Czeczenii
Mieszkańcy Czeczenii głosowali w pierwszych od 1997 roku wyborach prezydenckich,
które jak ocenia zdecydowana większość analityków powinny
przynieść przedłużenie władzy kandydata Kremla Achmada Kadyrowa.
05.10.2003 19:10
Lokale wyborcze zamknięto o 20:00 czasu lokalnego (18:00 warszawskiego). Według radia "Echo Moskwy", nie zanotowano żadnych incydentów.
W obawie przed zamachami terrorystycznymi, władze postawiły w stan gotowości w dniu wyborów 15 tysięcy policjantów i żołnierzy.
Szef komisji wyborczej Abdul-Kerim Arsachanow podał, że już na trzy godziny przed końcem głosowania, głosy oddało ponad dwie trzecie uprawnionych.
"Według danych na godzinę 17:00 czasu moskiewskiego, zagłosowało 67,8% wyborców" - powiedział dziennikarzom Arsachanow.
Uprawnionych do głosowania było 561 tys. mieszkańców republiki, wśród których 30 tysięcy to rosyjscy żołnierze rozlokowani w Czeczenii.
Wybierali oni między Kadyrowem - od czerwca 2000 roku pełniącym obowiązki szefa promoskiewskiej administracji, a jego sześcioma kontrkandydatami. Żaden z rywali kremlowskiego kandydata nie jest jednak osobą szczególnie znaną.
"Nie będzie drugiej tury" - powiedział Kadyrow po oddaniu głosu w lokalu wyborczym w szkole w swej rodzinnej wiosce Centoroj, na południe od stolicy Czeczenii, Groznego. Ubranemu w garnitur i tradycyjną baranią czapkę Kadyrowowi towarzyszyli syn i dwóch wnuków.
Realnymi przeciwnikami Kadyrowa, z którymi promoskiewski administrator przegrywał w sondażu, mogli być deputowany do Dumy Państwowej Rosji Asłanbek Asłachanow oraz biznesmeni Husejn Dżabraiłow i Malik Sajdułłajew.
Dwóch pierwszych wycofało jednak - najprawdopodobniej pod naciskiem Kremla - swoje kandydatury, zaś trzeciego skreślił z listy kandydatów podległy de facto Kadyrowowi czeczeński Sąd Najwyższy.
Oficjalnie Moskwa nie udzieliła poparcia żadnemu z siódemki kandydatów, jednak według obserwatorów poparcie Kremla dla lojalnego wobec Moskwy Kadyrowa nie ulega wątpliwości.
Oznaką poparcia miały być pozytywne wypowiedzi prezydenta Władimira Putina na temat byłego muftiego Czeczenii, jak również fakt, że Kadyrow pod koniec września spotykał się z rosyjskim prezydentem i towarzyszył mu w jego podróży do Stanów Zjednoczonych.
Niedzielne wybory zbojkotowali rosyjscy obrońcy praw człowieka, którzy odmówili przysłania na nie swoich obserwatorów, oskarżając Moskwę o nadużycia wyborcze, a samego Kadyrowa o zastraszanie ludności.
Z wysłania obserwatorów zrezygnowały także - z politycznych powodów - zrezygnowały także Rada Europy i OBWE. Uczyniło to jedynie kilka państw islamskich oraz Wspólnota Niepodległych Państw.
Jako "farsę" określił wybory lider liberalnego Sojuszu Sił Prawicy Borys Niemcow, zaś przywódca zbrojnych rebeliantów Asłan Maschadow powiedział, że jego ruch w żadnym wypadku nie uzna władzy Kadyrowa.
Wstępne wyniki głosowania powinny być znane jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek, zaś ostateczne rezultaty w ciągu najbliższych dni. (iza)