PO: spodziewana frekwencja w wyborach szefa partii - około 50 proc.
Jeszcze przez tydzień działacze PO mogą korespondencyjnie głosować na szefa partii. Członkowie komisji wyborczej spodziewają się ok. 50-proc. frekwencji. Prof. Kazimierz Kik ocenia, że taki wynik będzie świadczył o braku dyscypliny w partii lub o przeszacowaniu liczby członków.
13.08.2013 | aktual.: 13.08.2013 15:03
Wiadomo już, że 27,69 proc. członków Platformy zagłosowało przez internet, cząstkowa frekwencja w głosowaniu korespondencyjnym nie jest znana. Odsyłane karty wyborcze na bieżąco odbierają z poczty przedstawiciele partyjnej komisji wyborczej. Oficjalnie o liczbach rozmawiać nie chcą. Nieoficjalnie przyznają natomiast, że jeśli utrzyma się dotychczasowa tendencja, to końcowa frekwencja będzie na poziomie około 50 proc. - Obstawiam 45-55 proc. W każdym razie wszystko powyżej 50 proc. będzie sukcesem - powiedział jeden z członków komisji.
- Na pewno wynik będzie lepszy niż ten w prawyborach - powiedział inny rozmówca komisji. Kiedy w 2010 roku PO wybierała kandydata na prezydenta (startowali Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski)
frekwencja wyniosła 47,5 proc. (do udziału w głosowaniu uprawnionych było około 46 tysięcy członków PO).
Przewodnicząca komisji Krystyna Skowrońska powiedziała, że przed zakończeniem wyborów nie będzie już podawała cząstkowych danych o frekwencji. - Uzgadniamy teraz z zarządem krajowym, w jakiej formule ogłosić wyniki wyborów - dodała. Według nieoficjalnych informacji PAP prawdopodobnym wariantem jest zwołanie specjalnego posiedzenia Rady Krajowej.
- Mamy nadzieję, że ci, którzy do tej pory nie zagłosowali, zrobią to w najbliższym czasie. Wydaje się, że głosy wysłane dzisiaj czy jutro mają szansę dotrzeć do Warszawy do 19 sierpnia - zaznaczyła Skowrońska.
Liczone będą bowiem tylko te głosy, które dojdą do Warszawy do poniedziałku. Komisja tłumaczy, że gdyby przyjąć kryterium daty na stemplu pocztowym, należałoby odczekać jeszcze dłuższy czas, bo zdarza się przecież, że listy docierają z dużym opóźnieniem.
Członkowie partyjnej komisji wyborczej przyznają, że byli zaniepokojeni frekwencją w głosowaniu internetowym. - Ale wielu ludzi, z którymi rozmawiamy, mówi, że na głosowanie internetowe było mało czasu zwłaszcza, że mamy sezon urlopowy. Niektórzy nie odebrali kart do głosowania, które wróciły do Warszawy i musiały być ponownie - już po terminie głosowania elektronicznego - odsyłane adresatom - tłumaczył jeden z członków komisji.
Politolog prof. Kazimierz Kik ocenił, że frekwencja na poziomie 50 proc. będzie źle świadczyć o PO. - Jeśli frekwencja wyniesie na przykład 50 proc. to będzie to dowodem na to, że tyle liczą szeregi PO, albo, że PO jest najmniej zdyscyplinowaną wewnętrznie partią. Jedno i drugie źle będzie świadczyło o Platformie - powiedział Kik.
Jak podkreślił, niska frekwencja będzie wskazywać na to, że Platforma jest "nadmuchana", czyli, że nie ma tylu członków, ilu deklaruje.
Zgadza się z tym politolog dr Rafał Chwedoruk. - Platforma jest partią władzy jak żadna inna po 1989 roku. Do takiej partii z natury rzeczy napływają w znacznym stopniu ci, którzy chcą być w orbicie oddziaływania władzy, co nie oznacza, że chcą czynnie uczestniczyć w życiu partii. Również mechanizmy walki wewnętrznej w partiach powodują często tendencję do sztucznego napływu ludzi. To stare jak świat i jak polityka - mówił Chwedoruk.
Ekspert podkreślił, że PO jest metrykalnie partią młodą. - Spodziewam się, że analogiczne wyniki w SLD czy PSL byłyby wyższe, ale to wynika z tego, że te partie mają za sobą historię pod każdym względem dużo dłuższą - ocenił Chwedoruk.
Zwrócił też uwagę, że pojedynek Tuska z Gowinem jest - również dla członków Platformy - dużo mniej emocjonujący niż gdyby w szranki z Tuskiem stanął Grzegorz Schetyna. - To byłaby klasyczna walka o władzę, teraz mamy do czynienia bardziej z widowiskiem medialnym. Nikt chyba nie zakłada na serio, że Jarosław Gowin może wygrać te wybory. Tak już jest, że wolimy oglądać mecz, którego wyniku nie znamy niż taki, który na pewno skończy się zwycięstwem konkretnej drużyny, pytanie tylko jak wysokim - mówił Chwedoruk.