Po skandalu WikiLeaks rząd chce lepiej chronić tajne dane
Amerykański rząd ogłosił kroki, mające na celu kontrolowanie dostępu do tajnych informacji. Po skandalu z portalem WikiLeaks władze USA chcą uniknąć kolejnego wycieku poufnych dokumentów wojskowych i depesz dyplomatycznych - pisze agencja Reutera.
Dekret prezydencki nakazuje amerykańskim agencjom rządowym, by wyznaczyły wysoko postawionych urzędników, których zadaniem będzie zapobieganie i wykrywanie wycieków.
Dekret zakłada powołanie oddziału specjalnego, który będzie kontrolował członków rządu, dyplomatów i żołnierzy, mających dostęp do tajnych informacji.
Jak podał Biały Dom, oddział, na którego czele stanie prokurator generalny i szef wywiadu, w ciągu roku określi rządową strategię zapobiegania kradzieży danych.
Dekret to efekt wielomiesięcznych prac komitetu powołanego przez Biały Dom po ujawnieniu przez demaskatorski portal internetowy WikiLeaks tajnych materiałów Pentagonu i Departamentu Stanu USA.
O przekazanie portalowi tajnych informacji oskarżony jest były żołnierz Bradley Manning, aresztowany w Iraku w maju 2010 r. Według śledczych, niedostateczne zabezpieczenia w bazie w Iraku sprawiły, że Manning, który pracował tam jako analityk wojskowy, miał dostęp do setek tysięcy poufnych depesz dyplomatycznych Departamentu Stanu USA oraz dokumentów odsłaniających kulisy wojen w Iraku i Afganistanie. Materiały zapisał na płytach CD, a następnie przekazał WikiLeaks.