Po podpaleniach i likwidacji obozu migranci próbują wrócić do "dżungli" pod Calais
• Grupa migrantów próbuje przedrzeć się przez policyjny kordon ustawiony wokół terenu dawnego obozu pod Calais
• O tym, że byli mieszkańcy "dżungli" próbują tam wrócić, informują będący na miejscu reporterzy różnych agencji
• Wcześniej, prefekt regionu Calais Fabienne Buccio poinformowała, że "misja likwidacji obozu została wypełniona"
• Zapewniała, że wszyscy, których wywieziono z obozu autokarami znajdą się w ośrodkach w całej Francji
26.10.2016 | aktual.: 26.10.2016 18:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grupa migrantów próbuje przedrzeć się przez policyjny kordon ustawiony wokół terenu dawnego obozu pod Calais. O tym, że byli mieszkańcy "dżungli" próbują tam wrócić, informują będący na miejscu reporterzy.
"Misja została wypełniona"
Przed godziną prefekt regionu Calais Fabienne Buccio poinformowała, że "misja likwidacji obozu została wypełniona". - Na terenie obozowiska nie ma już migrantów - powiedziała Buccio francuskiej telewizji informacyjnej BFMTV. Zapewniła, że wszyscy, których wywieziono z obozu autokarami znajdą się do dzisiejszego wieczoru w ośrodkach w całej Francji.
Media pokazują obecnie obrazy z byłego obozu. W wielu miejscach namioty płoną, w powietrzu unosi się czarny dym.
Przed ewakuacją w obozie zwanym "dżunglą" mieszkało około ośmiu tysięcy uchodźców. Władze obawiają się, że część z nich ukryła się w okolicznych lasach i podejmie próbę ponownego założenia obozowiska.
W likwidację koczowiska, symbolu europejskiego kryzysu migracyjnego, zaangażowanych było ponad 1200 policjantów.
Ewakuacja obozowiska, zwanego "dżunglą" z racji panujących w nim trudnych warunków, rozpoczęła się w poniedziałek. Służby przyspieszyły działania, gdy w nocy z wtorku na środę zaczęły się palić opuszczane przez dotychczasowych mieszkańców prowizoryczne schronienia, czemu towarzyszyły wybuchy butli z gazem do gotowania. Jeden z migrantów odniósł przy tym lekkie obrażenia - podało radio France Inter.
Według władz przed ewakuacją "dżungli" przebywało w niej około 6,5 tysiąca ludzi, zamierzających przedostać się nielegalnie do Wielkiej Brytanii.
Około tysiąca ludzi czeka jeszcze przed centrum tranzytowym w pobliżu dawnego obozowiska. Wcześniej zakładano, że jego ewakuacja potrwa cały tydzień.
- To ważny moment. Akcja się kończy - zadeklarowała Buccio, dodając, że czterech migrantów tymczasowo aresztowano w związku z podejrzeniem o podpalanie. Jak zaznaczyła prefekt, wszyscy migranci udali się dobrowolnie do centrum tranzytowego, skąd są odwożeni autobusami do ośrodków przyjmujących w całej Francji. Do rozbiórki obozowiska używa się obecnie ciężkiego sprzętu.
"Krok naprzód"
Jak podał brytyjski dziennik "Daily Telegraph", kierujący operacją opróżniania "dżungli" komisarz policji Patrick Visser-Bourdon poinformował, że migranci oskarżają o podpalenia członków brytyjskiego ugrupowania anarchistycznego No Borders.
- Migranci powiedzieli mi, że aktywiści No Borders weszli do obozowiska w środku nocy i podpalili butle z gazem. Badamy to i staramy się wykryć sprawców - relacjonował komisarz.
Centroprawicowa mer Calais Natacha Bouchart określiła opróżnienie "dżungli" jako "krok naprzód", który jednak nie oznacza rozwiązania lokalnego kryzysu migracyjnego. - Migranci nadal przybywają. Jeśli rząd mówi, że usunie wszystkich migrantów z Calais, to kłamie. To dzieje się w czasie kampanii wyborczej - powiedziała.