"PO daleko do polityki obecnej koalicji"
"Platforma jest partią od początku i do dzisiaj centroprawicową, trudno więc, żeby było nam blisko do SLD. Nie jest nam blisko także nie tyle do PiS-u, ile do polityki obecnej koalicji, dlatego że ta koalicja i rządy Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera, Romana Giertycha realizują program, który jest bardzo odległy od tego, o czym mówiła Platforma w kampanii wyborczej" - mówił w audycji "Sygnały Dnia" Jarosław Gowin, senator PO.
18.12.2006 | aktual.: 18.12.2006 11:11
Tomasz Sakiewicz: Panie senatorze, w którą stronę idzie teraz PO? Czy to jest partia, której jest blisko do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, do polskiej lewicy, czy jest to partia, która po prostu nie dogadała się z PiS-em, ale gdyby były inne warunki, to by się mogła dogadać, czy też po prostu obraziliście się i czekacie, żeby rzeczywistość się poprawiła?
Jarosław Gowin: Platforma jest partią od początku i do dzisiaj centroprawicową, trudno więc, żeby było nam blisko do SLD. Nie jest nam blisko także nie tyle do PiS-u, ile do polityki obecnej koalicji, dlatego że ta koalicja i rządy Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera, Romana Giertycha realizują program, który jest bardzo odległy od tego, o czym mówiła Platforma w kampanii wyborczej i...
Rozwiązania WSI, otworzenie akt lustracyjnych...
- Te elementy, jak pan wie, popieramy, więc tutaj nawet jeżeli chodzi o kwestie lustracji, stanowisko części polityków Platformy jest dużo bardziej radykalne...
Nie podoba wam się Zyta Gilowska jako odpowiedzialna za finanse.
- To nie o to chodzi, że nie podoba się nam pani...
Czy Andrzej Sośnierz źle kieruje Narodowym Funduszem Zdrowia?
- Nie chodzi o to, że nie podoba nam się pani profesor Gilowska, którą bardzo szanuję i lubię, natomiast nie podoba mi się ten budżet. To mówię nie jako polityk, tylko mówię jako obywatel.
5% wzrostu gospodarczego, nawet 6.
- To jest budżet straconej szansy, a ten wzrost gospodarczy powinien być dużo większy. Jak pan wie, nasi sąsiedzi rozwijają się w dużo szybszym tempie.
Już nie, już nie.
- Marnujemy ogromną szansę.
Już nie, już dogoniliśmy ich.
- Litwa, bodajże 10%, inne kraje nadbałtyckie. Poza tym na Polsce ciąży ogromny dług publiczny. Była szansa, żeby przy tym wzroście gospodarczym ten dług zmniejszać, on się zwiększa. To jest, tak jak powiedziałem, budżet stagnacyjny. Obawiam się, że za 2-3 lata odczujemy to już nie w takich abstrakcyjnych liczbach tempa wzrostu gospodarczego, tylko odczujemy to we własnych portfelach. Był taki prosty sposób, żeby zapobiec zwiększaniu wydatków budżetowych, szczególnie zwiększaniu ich przez Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin – wziąć resorty gospodarcze, które PiS jak ciepłe kartofelki oddawał Platformie Obywatelskiej. Czemu nie chcieliście tych resortów?
- Ja chciałem, ja – jak pan wie – byłem zwolennikiem wejścia koalicji rządowej z Prawem i Sprawiedliwością. Dzisiaj myślę, że to byłaby bardzo trudna koalicja, chociaż ciągle uważam, że warto było takie ryzyko podjąć. Natomiast rzeczywiście pomiędzy obiema partiami w trakcie kampanii wyborczej zaszły rzeczy, które bardzo utrudniły rozmowy powyborcze, doszły do głosu emocje. Pewnie historycy osądzą kiedyś po latach, czyja tu jest wina. Myślę, że obu partii. Nie ma sensu wracać do tego, co było. Jest warto myśleć o przyszłości.
Właśnie. Właśnie á propos przyszłości, panie senatorze, bo dzisiaj Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" stawia sprawę tak: albo będzie rządził PiS i obecna koalicja, albo koalicja PO-SLD. I to nie jest chyba jakiś zabieg propagandowy. Rzeczywiście politycy PiS-u w głowie mają tak, że jeżeli PiS odejdzie od władzy, zostanie zawarta koalicja PO-SLD. Czy pan by chciał być członkiem koalicji z SLD?
- Nie, nie chciałbym być członkiem takiej koalicji, aczkolwiek do końca nie mogę wykluczyć, że jeżeli Platforma wygra wybory, jeżeli wraz Polskim Stronnictwem Ludowym nie będzie w stanie utworzyć rządu większościowego, a PiS odmówi wejścia do takiej koalicji, to wtedy zwrócimy się do SLD. Ktoś musi rządzić Polską. Tak jak dla PiS-u koalicja a LPR-em i Samoobroną jest trudną koalicją, ale jak twierdzą liderzy, chociażby sam Jarosław Kaczyński – wymuszoną przez okoliczności, tak ja nie wykluczam do końca tego, że nawiążemy jakąś współpracę po wygranych wyborach z SLD, aczkolwiek – jak powiedziałem – będę robił wszystko, żeby do tego nie doszło. Mam nadzieję, że po wyborach powstanie większościowy rząd Platforma-PSL. Jeżeli politycy Prawa i Sprawiedliwości zrewidują swój program, zrewidują coś więcej – swoje podejście do polityki, przestaną traktować politykę jako domenę ciągłego podboju, ciągłej walki, a gotowi będą do lojalnej współpracy, wtedy z radością przyjmę przyłączenie się PiS-u do takie koalicji.
A co jest bardziej realnej – koalicja PO-PiS, czy koalicja PO-SLD?
- Platforma jest partią centroprawicową, to nie ulega wątpliwości. Z PiS-em jest większy kłopot, ponieważ w warstwie aksjologicznej, w warstwie wartości to jest partia konserwatywna, ale w sferze gospodarczej to jest partia bardziej lewicowa. Nie chcę używać słowa „socjalizm”, bo ono dla polityków PiS-u brzmi obraźliwie, ale to jest taka partia, która stawia raczej na kwestie socjalne niż na rozwój gospodarczy. Mówię o tym dlatego, że koalicja dwóch partii prawicowych wydaje się rzeczą najbardziej naturalną i pierwszym krokiem Platformy po ewentualnie wygranych wyborach parlamentarnych, a wierzę, że Platforma wygra te wybory, powinno być doproszenie do strategicznej już koalicji z PSL-em trzeciej partii, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość.
Czyli koalicja z PiS-em jest bardziej realna. No to spójrzmy teraz, jakie koalicje są zawierane w terenie. Szef warszawskiego PiS-u Wojciech Dąbrowski krytykuje PO za zawarcie koalicji z lewicą w stolicy, donosi dzisiejszy Dziennik. Czy to, co się dzieje w Warszawie to jest typowe dla Platformy Obywatelskiej, czy jest to wypadek przy pracy?
- Po pierwsze nie bardzo wiem, co się dzieje w Warszawie i na czym miałaby polegać ta koalicja z SLD. Prasa doniosła, że Hanna Gronkiewicz-Waltz otoczyła się wiceprezydentami z lewicy i tutaj wymienia się dwa nazwiska – pana wiceprezydenta Paszyńskiego, który był w latach 80. znanym działaczem podziemnej "Solidarności", a potem rzeczywiście związany był raczej z ugrupowaniami lewicowymi, ale nie postkomunistycznymi; drugie nazwisko to Jerzy Miller, do niedawna prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, i co do Jerzego Millera mogę z ręką na sercu powiedzieć, że trudno o bardzie klasyczny przykład człowieka o poglądach prawicowych i w sensie gospodarczym, i w sensie obyczajowym czy kulturowym. Dlatego nie widzę przejawów koalicji z SLD, aczkolwiek być może okaże się, że tutaj w jakichś lokalnych uwarunkowaniach współpraca będzie konieczna, tak jak zresztą gdzieniegdzie współpracuje z SLD także Prawo i Sprawiedliwość. Natomiast jeżeli przyjrzeć się koalicjom zawieranym w całej Polsce, to zdecydowanie częściej
współpracujemy z PiS-em niż z lewicą.