PolskaPO chce dodatkowych wymogów dla szefów gabinetów politycznych MON, MSWiA i MSZ

PO chce dodatkowych wymogów dla szefów gabinetów politycznych MON, MSWiA i MSZ

Platforma Obywatelska przygotowuje projekt nowelizacji ustawy o wdzięcznej roboczej nazwie "Lex Misiewicz". Przewiduje wprowadzenie dodatkowych wymogów dla szefów gabinetów politycznych w MON, MSWiA i MSZ - dotyczących wykształcenia, doświadczenia i dostępu do informacji niejawnych.

PO chce dodatkowych wymogów dla szefów gabinetów politycznych MON, MSWiA i MSZ
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko

27.01.2017 | aktual.: 27.01.2017 13:06

Cezary Tomczyk, który pełni funkcję wiceszefa MON w gabinecie cieni Platformy powiedział na konferencji prasowej w Sejmie, że propozycje w sprawie wymogów dla szefów gabinetów politycznych w trzech resortach związane są z przypadkiem Bartłomieja Misiewicza, pełniącego tę funkcję przy ministrze obrony Antonim Macierewiczu.

Tomczyk podkreślił, że przygotowany przez PO projekt nowelizacji ustawy o urzędnikach państwowych PO nazwała "Lex Misiewicz". Jak zaznaczył, projekt ma "spowodować nie tylko to, że pan Misiewicz przestanie być szefem gabinetu politycznego ministra obrony narodowej, ale też, że nigdy więcej w przyszłości ktoś o tak niskich kompetencjach, o takim doświadczeniu, o takim wykształceniu i ktoś o takiej opinii nie będzie szefem gabinetu politycznego w jednym z resortów siłowych w naszym kraju".

Propozycje PO przewidują, że szefowie gabinetów politycznych MON, MSWiA i MSZ będą musieli spełnić trzy kryteria: wyższego wykształcenia, co najmniej siedmioletniego doświadczenia zawodowego, w tym dwóch lat na stanowisku kierowniczym, oraz posiadania poświadczenia bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych.

- To jest też test dla sejmowej większości: nie wyobrażam sobie, żeby sejmowa większość nie poparła projektu, który zakłada podniesienie kompetencji i podniesienie pewnej zapory dla szefów gabinetów politycznych w trzech najważniejszych resortach w państwie, gdzie szefowie tych gabinetów mają dostęp do najściślejszych informacji, najtajniejszych spraw dotyczących bezpieczeństwa naszego państwa - podkreślił Tomczyk.

Wtórował mu b. szef gabinetu politycznego premier Ewy Kopacz Marcin Kierwiński. - Pan Misiewicz jest symbolem polityki kadrowej ministra Macierewicza, jest takim bardzo jasnym symbolem w tym sensie, że wszyscy możemy go dostrzec, ale przecież to, co dzieje się w MON woła o pomstę do nieba - podkreślił poseł.

Wskazał, że z resortu i dowództwa armii odchodzą "osoby, które mają doświadczenie, które mają kompetencje" i "chwalone są przez naszych sojuszników w NATO", np. szef Sztabu Generalnego WP generał Mieczysław Gocuł. - Na ich miejsce przychodzą typowi funkcjonariusze typu "BMW": bierni, mierni, ale wierni - często z zaciągu PiS - dodał Kierwiński.

Jego zdaniem polityka kadrowa jest jednym z argumentów przemawiających za dymisją Macierewicza.

- Pan minister Macierewicz szkodzi polskiej obronności, pan minister Macierewicz szkodzi powadze polskiego państwa, bo z jednej strony to jest rozbrajanie polskiej armii, z drugiej strony to jest nierealizowanie zakupów dla polskiej armii, to są liczne zapowiedzi, które nie są realizowane - ocenił.

- To wreszcie jest to wszystko, co dzieje się wokół katastrofy smoleńskiej i zespołu powołanego przez pana ministra Macierewicza. Przecież tak naprawdę ten zespół działa od roku i niczego tak naprawdę zrobił, nie jest w stanie udowodnić tych absurdalnych tez Antoniego Macierewicza - podkreślił Kierwiński.

Burza wokół Bartłomieja Misiewicza

O Bartłomieju Misiewiczu jest ostatnio szczególnie głośno. Z relacji dziennika "Fakt" wynika, że bawił się w klubie WoW w Białymstoku. Na imprezę przyjechał luksusowym BMW, towarzyszył mu ochroniarz, którego przedstawiał jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej

Dziennik, powołując się na relacje świadków, donosi także, że rzecznik MON miał kilkakrotnie nagabywać DJ-a, by ogłosił wszystkim, że tam jest. Bartłomiej Misiewicz stawiał kolejki wszystkim w barze, podrywał studentki i oferował również pracę w MON.

Prócz tego światło dzienne ujrzała jeszcze jego inna przygoda. Jak podaje serwis "Express Elbląg" w kwietniu 2016 r. rządowa limuzyna miała na sygnale przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, wioząc rzecznika na burgera.

- Misiewicz jest młody. Odbiło mu. Woda sodowa nie wybiera wyłącznie Platformy, wybiera też młodych chłopaków, którzy ciężko pracowali za darmo przez kilka lat i teraz nagle stali się asystentami bardzo ważnego ministra. Moim zdaniem odreagowuje stres z ostatnich kilku lat. Myślę, że się opamięta - skomentowała zachowanie Misiewicza Lichocka.

Dodała jednak także, że Bartłomiej Misiewicz od 17 roku życia pomagał Macierewiczowi. - Przy wyjaśnianiu sprawy smoleńskiej pracował dzień i noc. Jeździł na wszystkie spotkania, kompletował wszystkie dokumenty. Był prawą ręką Macierewicza od Smoleńska; przynieś, podaj, pozamiataj. Ciężko pracował. Należy mu się order i to nie jeden, ponieważ pracował dla Polski - powiedziała.

- Bartłomiej Misiewicz nie dorósł do funkcji rzecznika MON, jest nieodpowiedzialny, woda sodowa uderzyła mu do głowy. Stał się symbolem nocnych eskapad. A to do siedziby NATO, a to do siedziby klubu "WOW". Misiewicz to "nocna zmiana" - stwierdził w rozmowie z WP Michał Jaros. Poseł Nowoczesnej żąda od Antoniego Macierewicza wyjaśnień ws. obecności rzecznika w jednym z klubów nocnych w Białymstoku. - Niech weźmie sobie honor do serca - zaapelował poseł do rzecznika MON.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (355)