Plus minus Non Stop
Wrocław Koncertem Andreasa Vollenweidera zakończyła się wczoraj druga edycja wrocławskiego festiwalu. Szalony maraton imprezowy należy uznać za artystycznie udany. Szkoda tylko, że festiwal nie zyskał takiego rozgłosu, na jaki zasługiwał.
05.07.2005 | aktual.: 05.07.2005 08:47
Kulturalny maraton miał wypromować Wrocław w całej Polsce. Sprawić, że o stolicy Dolnego Śląska będzie się myśleć jako o ciekawym miejscu, do którego warto się wybrać, gdzie dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. Czy ta akcja została dostrzeżona? – Gdzieś mimochodem czytałem o tym festiwalu, ale w Krakowie wrocławska impreza właściwie przeszła bez echa – mówi Włodzimierz Jurasz z działu kultury „Gazety Krakowskiej”. Jerzy Paciorkowski, warszawski dziennikarz współpracujący z naszą redakcją, nie zauważył w Warszawie żadnych billboardów reklamujących Wrocław Non Stop: – Nawet specjalnie się za nimi rozglądałem, ale nie widziałem żadnego. Pytałem też znajomych, ale nic nie słyszeli o wrocławskim festiwalu. Z tą opinią nie zgadza się Paweł Romaszkan, dyrektor Biura Promocji Urzędu Miejskiego we Wrocławiu.
– Może nie był to nalot dywanowy wielbicieli kultury na Wrocław, ale ja nie mam kompleksów. Moim zdaniem trafiliśmy z festiwalem w dziesiątkę. Jego zdaniem, w kraju zazdroszczą nam tego festiwalu. Dowodem na to ma być m.in. popularność strony internetowej festiwalu. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy zaglądało na nią co najmniej 75 tys. osób.
Obiektywnie mówiąc, festiwal nie wpłynął jednak na jakieś szczególne oblężenie Wrocławia przez turystów, choć było to jednym z założeń imprezy. – Nie zauważyliśmy w ostatnich dniach jakiegoś szczególnego natłoku klientów z innych miast – mówi Magdalena Terpis z Art Hotelu. – Ludzie przyjeżdżają do nas po prostu ze względu na wakacje. Potwierdza to Bożena Kulon z Hotelu Tumskiego i Międzynarodowego Schroniska Młodzieżowego przy Wyspie Słodowej. – Tradycyjnie już, jak co roku, ruch zwiększa się w maju i czerwcu, ale raczej nie miało to nic wspólnego z festiwalem Wrocław Non Stop. Jacek Kwiatkowski, kierownik klubu Radio Bar, również nie przeżył frekwencyjnego szoku w swoim lokalu. – Wszystko jest w normie. W każdym razie festiwal nie przyciągnął do nas tłumów – mówi.
Wrocław z gwiazdami Jeśli chodzi o same atrakcje, druga edycja Wrocław Non Stop była bez dwóch zdań lepsza od swojej ubiegłorocznej poprzedniczki. Przede wszystkim za sprawą imponującego programu. Do Wrocławia przyjechały prawdziwe gwiazdy – Mariza, Al Di Meola, Andreas Vollenweider i Osibisa. Wszyscy dali świetne koncerty, do tego wstęp na nie był bezpłatny. Ale gwiazdy, choć dodające prestiżu przedsięwzięciu, to nie wszystko. Przed rozpoczęciem festiwalu organizatorzy obiecali postawić na młodych i słowa dotrzymali. Przez sześć dni w ramach Festiwalu Młodej Sztuki w Browarze Mieszczańskim chętni mogli uczestniczyć w wernisażach, koncertach, pokazach filmowych, słowem we wszystkim, czym pulsuje wyobraźnia młodych twórców.
Na jeden wieczór scenę na Rynku oddano wrocławskim muzykom, którzy zazwyczaj grywają w klubach. I bardzo dobrze, bo nawet ci, którzy na co dzień nie bywają na koncertach, mogli dowiedzieć się o istnieniu bardzo dobrego Transobapticato czy robiącego wrażenie, wspólnego projektu rockowego Fruhstucka i orkiestry kameralnej R20. Świetnie wypadła czwarta odsłona Wrocławia Niezależnego z mocnym programem i rewelacyjnymi koncertami m.in. Transglobal Underground oraz Tworzywa Sztucznego. Udanych imprez było rzecz jasna o wiele więcej. Wrocław miał tętnić życiem non stop i tak właśnie było.
Festiwal dla maratończyka – Okazji do towarzyskich spotkań przy dobrej muzyce nie brakowało. Najbardziej interesują mnie koncerty rockowe, a w tym roku było w czym wybierać – mówi Mateusz Kruczkiewicz, dwudziestosześciolatek z Wrocławia. Informacje o imprezach czerpał ze strony internetowej festiwalu lub docierały do niego przez znajomych. – To w zupełności wystarczało. Ale nie wszyscy czuli się odpowiednio doinformowani. Dziwili się na przykład, kiedy słyszeli, że we Wrocławiu – do tego za darmo – zagra sam Al Di Meola. – Reklama powinna być bardziej intensywna. Wiedziałam, że we Wrocławiu coś się dzieje, ale brakowało mi informacji o programie, o konkretnych imprezach – zwraca uwagę studiująca we Wrocławiu Izabela Suchan. Paradoksalnie, dużym minusem Wrocławia Non Stop okazał się nadmiar. W kilku przypadkach sprawdziła się stara prawda – co za dużo, to niezdrowo.
Może gdyby festiwal potrwał dłużej, nie trzeba by było wybierać między koncertem na Rynku, wernisażem w Browarze Mieszczańskim a imprezą na Sępolnie. Takich dylematów było sporo, a tylko osobnik o kondycji maratończyka mógł zaliczyć połowę z zaplanowanych wydarzeń. Sporo osób miało żal do organizatorów – chociaż zapewniano, że wstęp na wszystkie imprezy jest bezpłatny, na kilka z nich trzeba było kupić bilety (m.in. Rockowania Wrocławsko-Czeskie w klubie Bezsenność czy Dni Fantastyki w leśnickim Zamku). Niby drobiazg, ale może pozostawić niesmak.
Plusy + darmowe koncerty gwiazd + promowanie lokalnych i młodych artystów + wyjście z imprezami na ulice, place, dworce, osiedla, poza centrum Wrocławia + zróżnicowanie propozycji – od kultury do rekreacji
Minusy - nakładające się na siebie ciekawe pozycje programowe - zmiany w programie - brak dostatecznej i odpowiednio wcześniejszej reklamy w mediach. - nierówny poziom organizacji imprez
Mariola Szczyrba, Michał Raińczuk