Plan Putina i Szojgu w rozsypce. Nie zbiorą swojej armii "jednorazowych żołnierzy"

Mówiono o nich "jednorazowi żołnierze", bo na polu walki w Ukrainie rosyjskiego rekruta zazwyczaj tylko raz można wysłać do walki - zaraz potem ginie lub odnosi rany. Rosyjscy poborowi na masową skalę unikają wezwania do wojska. Z tegorocznego planu powołania 150 tys. młodych ludzi pod broń rosyjscy urzędnicy wojskowi zrealizowali zaledwie 26 proc.

Wiosenny pobór do rosyjskiej armii zawiódł. Młodzi Rosjanie masowo unikają powołań
Wiosenny pobór do rosyjskiej armii zawiódł. Młodzi Rosjanie masowo unikają powołań
Źródło zdjęć: © East News | Pool Sputnik Kremlin
Tomasz Molga

- Żołnierze z wiosennego poboru nie będą wysyłani na operację specjalną w Ukrainie. Będą służyć w Rosji - jeszcze w kwietniu zapewniał rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. Ogłoszono wówczas wiosenny pobór do wojska. Nie minęły dwa tygodnie, a odkryto kilka historii, które zaprzeczają jego słowom. Na zniszczonym rosyjskim krążowniku Moskwa zginął Jegor Szkrebets, kucharz z Krymu, który krótko wcześniej został wcielony do rosyjskiej marynarki.

Jego ojciec Dmitrij zaalarmował lokalne media i publicznie dociekał, jak to się stało, że poborowy od razu trafił do służby na okręcie wojennym. Z ojcem żołnierza skontaktowali się inni rodzice szukający swoich synów, którzy zostali powołani do służby wojskowej, a przepadli na Ukrainie.

Podobną historię nagłośniły media w Dagestanie. Poborowi Arsen Chaczajbragimow i Karib Sułtalijew mieli służyć w obwodzie białogrodzkim przy granicy z Ukrainą. Ostatecznie trafili na ukraiński front. Wojskowi obiecali matce Chaczajbragimowa, że wróci on do służby na terytorium Rosji, ale tak się nie stało do 20 czerwca - podała lokalna gazeta "Chernovik".

Popłoch w Rosji. Nie będzie armii z poboru

- Ze względu na nieufność do rosyjskiej propagandy i wojskowych urzędników kampania wiosennego poboru całkowicie zawiodła. Rosyjscy poborowi ukrywają się przed wezwaniami do służby, wyjeżdżają z kraju - pisze Petro Burkowski, dziennikarz ukraińskiego serwisu Media Detektor. Ocenia, że mimo planu powołania 150 tys. rekrutów do rosyjskiej armii dołączyło niespełna 40 tys. mężczyzn (26 proc. planu). Pobór ma zakończyć się 15 lipca. To oznacza, że Rosja nie zbierze szybko sił, które po przeszkoleniu miałyby zasilić szeregi walczących w Ukrainie.

Media Detektor oparł swój raport na oficjalnych komunikatach rosyjskich okręgowych komisji wojskowych. Oto przykłady: w Samarze na 3200 poborowych do służby stawiło się 100 osób. W regionie Woroneża (blisko Ukrainy) z 2800 planowanych powołań do służby wcielono około stu. Orenburg i Saratow dostarczyły ok. 400-500 rekrutów - to jedna piąta tego, co planowano. Szef komisji poborowej w mieście Niżny Nowogród pochwalił się wykonaniem planu poboru na 44 proc. Z kolei republice Tuły do wojska poszedł co trzeci rekrut.

Administracja Magnitogorska nie podała liczb, ale urzędnik Grigorij Kosenok na konferencji prasowej groził, że uchylający się zapłacą 3 tys. rubli kary. - Są to osoby, które otrzymały kilka wezwań i nadal unikają przybycia do komisariatu wojskowego. Bez zaświadczenia o odbyciu służby nie znajdą legalnej pracy - powiedział.

- Według naszych informacji Rosjanie mają ogromny problemy z rekrutacją do armii. Już w pierwszych dniach i tygodniach wojny wielu młodych ludzi w wieku poborowym opuściło kraj, wyjeżdżając na przykład do Gruzji. Ci, którzy pozostali w Rosji, robią teraz wszystko, co możliwe, aby uniknąć powołania do wojska - mówi WP Irakli Komaxidze, analityk serwisu InformNapalm zajmującego się analizą rosyjskich mediów i opisującego kulisy wojny w Ukrainie.

Ocenia, że pogrzeby rosyjskich "bohaterów i wyzwolicieli Ukrainy" odbyły się nawet w tak dalekich i małych społecznościach jak Czukotka (północno-wschodni kraniec Rosji). Dlatego poborowi przeczuwają, że wezwanie na komisję wojskową to ryzyko śmierci lub odniesienia ran w Ukrainie.

Kim są "jednorazowi żołnierze"?

Na nowych rekrutów sami rosyjscy dowódcy mówią "jednorazowi żołnierze". To dlatego że jako niedoświadczeni zazwyczaj giną lub odnoszą rany przy pierwszym zadaniu. Sformułowanie stało się znane, gdy ukraiński wywiad podsłuchał rozmowę rosyjskich oficerów z frontu w Donbasie. - Rzuć tutaj jeszcze 40 jednorazowych, rzuć tam 50 jednorazowych - rozkazywał jeden.

"Jednorazowi żołnierze" to oprócz Rosjan wcielani siłą mieszkańcy okupowanych terenów na Krymie, Chersonia, okolic Ługańska i Doniecka. Na front w Donbasie ma trafiać 30 ciężarówek z "jednorazowymi" dziennie.

- Nie widzę szans na szybką odbudowę ludzkiego potencjału rosyjskiej armii. W Ukrainie wytracili doświadczonych podoficerów, trzon frontowych oficerów. Odbudowa morale tak pobitej, pokiereszowanej armii to zadanie na lata, a nie - kilkutygodniowe przygotowanie - powiedział WP płk. rez. Andrzej Kruczyński z Instytutu Bezpieczeństwa Społecznego, były oficer GROM, uczestnik misji w Bośni, Kosowie oraz Iraku.

Według ukraińskich mediów rosyjscy poborowi uciekają m.in. do Czarnogóry, gdzie działa ośrodek "uchodźców w wieku wojskowym". Trafiać mają tam chłopcy z inteligenckich domów Petersburga i Moskwy. Jak relacjonował założyciel ośrodka, "oni nie chcą walczyć, uważają, że ekipa Putina to starcy, którzy wciągają kraj w krwawy konflikt".

Równolegle do poboru w Rosji trwa rekrutacja żołnierzy kontaktowych na wojnę w Ukrainie. Również ma iść opornie, bo w większości żołnierze kontraktowi odmawiają przedłużenia umowy. Aby przełamać ten opór, rosyjscy gubernatorzy i burmistrzowie prześcigają się w obiecywaniu ochotnikom dodatkowych pieniędzy i różnych bonusów. Na przykład żony żołnierzy jednostki Rosgwardii mogły skorzystać z darmowej mammografii, wizyty u ginekologa i gastroenterologa. Z kolei dzieci żołnierzy 106. Dywizji Powietrznodesantowej za darmo pojadą na kolonie nad Morzem Czarnym.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie