Płacz Wieloryba
Będziemy znowu łowić wieloryby! - oświadczyły władze Islandii. W ciągu kilku dni upolowano trzy finwale. Czy to koniec trwającego od 20 lat moratorium zakazującego polowania na wielkie morskie ssaki?
Gwoźdźmi do trumny wielorybów były maszyna parowa napędzająca statki oraz wynalazek armatki strzelającej 60-kilowymi harpunami. W efekcie w połowie XX wieku wielkie wieloryby znalazły się na granicy wymarcia. Na szczęście, zanim przekroczyły tę granicę, powstała konwencja wielorybnicza ustalająca okresy i rozmiary ochronne dla wielkich morskich ssaków. W 1946 roku powołano Międzynarodową Komisję Wielorybniczą (International Whaling Commission, IWC), która miała pilnować bezpieczeństwa wielorybów (ale raczej jako surowca naturalnego).
IWC chroniła wieloryby dość skutecznie: ustanowiła między innymi limity połowów dla poszczególnych państw i wyznaczyła Ocean Indyjski na rejon wolny od polowań. Z czasem w komisji górę zaczęły brać państwa przeciwne łowieniu wielorybów. Efekty? Od 1986 roku obowiązuje moratorium na komercyjne połowy kilkunastu gatunków wielkich waleni (bo tak brzmi poprawna nazwa wielorybów).
Chronią ci, co chcą
Moratorium jest dość dziurawe i przestrzeganie go opiera się na dobrej woli poszczególnych państw. Na zakaz nie wyraziła zgody między innymi Norwegia, która może teraz w majestacie prawa łowić wieloryby na rynek własny i na sprzedaż. Na połów mają też zgodę społeczności lokalne tradycyjnie polujące na walenie: Eskimosi, mieszkańcy Syberii, Alaski czy północnej Norwegii. Jest też zgoda na polowania dla celów naukowych. Tej furtki bez skrupułów używa Japonia, której naukowe potrzeby przekraczają tysiąc sztuk rocznie! Aktywni byli także naukowcy z Islandii. I jak dotąd tylko oni - aż do 17 października.
Tego dnia islandzkie ministerstwo rybołówstwa oświadczyło, że wznawia komercyjne połowy wielorybów. Islandczycy mają dosyć przedłużającego się impasu na forum IWC, które nie chce ustalić nowych limitów połowów. Poza tym według islandzkich ekspertów wody wokół wyspy obfitują w wieloryby. A ich połowy są istotne dla gospodarki kraju, który ma długą tradycję wielorybniczą.
Człowiek żyje z eksploatacji przyrody, ale warto się czasem zastanowić, czy zabicie zwierzęcia jest potrzebne - powiedział "Przekrojowi" doktor habilitowany Krzysztof E. Skóra, kierownik Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego na Helu. Moim zdaniem takie państwa jak Islandia nie muszą polować na wieloryby. Mają naprawdę wiele alternatywnych sposobów pozyskiwania jedzenia i pieniędzy.
No dobrze, a co z faktem, że finwale są na liście zagrożonych gatunków opracowanej przez organizację IUCN? To ich problem, nie Islandii. W oświadczeniu tamtejszego ministerstwa rybołówstwa czytamy, że "na wodach przybrzeżnych Islandii jest około 43 600 płetwali karłowatych, a w środkowym i północnym Atlantyku naliczono 25 800 finwali".
Tym bardziej przyda się ochrona ich puli genowej, aby móc zapewnić zróżnicowanie genetyczne całego gatunku, który nie wszędzie jest w tak dobrym stanie, jak w wodach Islandii - uważa Krzysztof Skóra. Wieloryby są dziedzictwem całego globu, to zwierzęta wędrowne i trudno im przypiąć metkę narodowego zasobu ktoregoś z krajów.
Morska inteligencja?
Niezależnie od statystyki sprzeciw budzi polowanie na wielkie ssaki, które są bardzo inteligentne, a ich zachowania społeczne wskazują na istnienie kultury. Wybitny badacz waleni profesor Hal Whitehead z kanadyjskiego Dalhousie University zwraca na przykład uwagę, że posługują się one dźwiękami charakterystycznymi nie tylko dla danego osobnika, ale też dla danej grupy. Najwyraźniej potrafią się więc uczyć od siebie nawzajem. Wśród wielorybów zaobserwowano też opiekę obcych osobników nad młodymi, których matka nurkowała za zdobyczą. Potrafią wspólnie polować i bronić się przed zagrożeniem - i to nie tylko w ramach rodziny, ale także stada złożonego z niespokrewnionych zwierząt. Czyż nie są to przejawy inteligencji?
Pytanie jednak, czy inteligencja zwierzęcia powinna być kryterium decydującym o jego ochronie? Odpowiem jako biolog: "inteligencją" walenie są zbliżone do wielu innych kręgowców - uważa doktor habilitowany Krzysztof Skóra. Wędrówki wielorybów, ich sposoby żerowania i porozumiewania się są fascynujące, ale z tego powodu nie należy im się jakieś wybitne miejsce na tle reszty fauny. Ludzie po prostu lubią chronić gatunki "ładne" i "inteligentne". Tymczasem trzeba chronić nie tyle pojedyncze gatunki, co pełną, daną nam przez naturę bioróżnorodność - uważa oceanolog z Helu. Żałuję, że Polski nie ma jeszcze w Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej i że nie jesteśmy w grupie państw sprzeciwiających się polowaniom na wieloryby. To smutne, bo to Polska w latach 30. ubiegłego wieku współtworzyła konwencje wielorybnicze na forum Ligi Narodów. Byliśmy, czy nadal jesteśmy państwem morskim?
Piotr Kossobudzki