Płaćcie i się rozmnażajcie

Żeby na świat przyszło dziecko, nie trzeba już taty, nie trzeba mamy, nie trzeba seksu, o miłości nie wspominając... Wystarczy gotówka i trochę materiału genetycznego. Święty Walenty, miej nas w swej opiece!

12.02.2007 | aktual.: 12.02.2007 11:16

Biały bobas kosztuje więcej niż czarnoskóry. Jajeczko studentki Uniwersytetu Columbia jest warte mniej niż jej koleżanki z Harvardu. Tego rodzaju fakty na temat płodności i adopcji przytacza Debora L. Spar w książce „The Baby Business” (Zarobić na dzieciach). Spar, profesor Harvard Business School, opisuje, jak działa rynek sprzedający coś, co większość ludzi uważa za bezcenne. Okazuje się, że dziecko ma jednak wymierną cenę. Można się o tym przekonać, zaglądając na zaplecze klinik i swoistych agencji pośrednictwa, a także patrząc, do czego gotowi są rodzice, by mieć własne dzieci.

W 2004 roku ponad milion Amerykanów przeszło jakąś formę terapii bezpłodności, co tworzy rynek wart około trzech miliardów dolarów. Mimo to branża – jako jedna z niewielu – funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych praktycznie bez zasad i nadzoru. Jak niedawno pisał „The New York Times”, zamawianie nasienia w banku spermy jest równie proste jak kupowanie butów. Nie ma też ograniczeń w handlu jajeczkami; częściowo dlatego, że nie jest jasne, czy lub w jakim stanie amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) uznaje je za tkankę rozrodczą. Przepisy dotyczące zastępczych matek różnią się w każdym stanie – niektóre w ogóle zakazują tego rodzaju praktyk, inne wymagają od firm ubezpieczeniowych, by je finansowały. To oczywiste, że usługa jest zawsze dostępna, pod warunkiem, że jesteśmy gotowi podróżować.

Prosta rekompensata

Istnienie stosunkowo słabo uregulowanego rynku związanego z płodnością to częściowo rezultat ogólnie swobodnego podejścia Amerykanów do obostrzeń prawnych. Jednak ważniejszym powodem braku nadzoru, czego Amerykanie często nie chcą przyznać, jest pewien zasadniczy dyskomfort, jaki czują w związku z biznesem, który rozwinął się wokół ludzi chcących mieć dzieci. Zajęcie się tą sprawą mogłoby wymagać odpowiedzi na pytania wywołujące gorące spory: kiedy zaczyna się życie?

Cheryl Miller

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)