Płać, bo samolot nie wystartuje
Kapitan John Lawrence, siedzący za
sterami brytyjskich samolotu linii First Choice Airways nie
przypuszczał, że lądowanie techniczne w Dakarze zmusi go do
gorączkowych starań o gotówkę, której nieoczekiwanie zażądały
lotniskowe władze.
23.11.2006 14:40
Jak donosi "The Times", maszyna First Choice Airways, lecąca z Gambii do Wielkiej Brytanii, wylądowała w Senegalu w celu uzupełnienia paliwa. Wkrótce potem, kiedy kapitan przygotowywał się już do startu, powiedziano mu, że musi wnieść opłatę lotniskową - 2 miliony tamtejszych franków (prawie 2 tys. funtów szterlingów) - koniecznie w gotówce i w żadnym wypadku w dewizach.
Kapitan wyjął z portfela swą kartę kredytową i ruszył na poszukiwanie bankomatu. Na próżno - bankomaty na lotnisku w Dakarze odmawiały wypłaty. 204 pasażerów czekało.
Kapitan postanowił się nie poddawać - sięgnął po prywatne pieniądze, swoje i drugiego pilota, kazał sobie zrealizować kilka czeków podróżnych, w kantorze na lotnisku wymienił dewizy na franki i wniósł opłatę lotniskową.
Trwało to wszystko kilka godzin, zrobiło się ciemno, a personel lotniska zażądał jeszcze równowartości 200 funtów szterlingów za włączenie świateł na pasie startowym. Tym razem ratunkiem okazała się kasa pokładowego baru. Jeszcze tylko wymiana na senegalskie franki, wręczenie gotówki obsłudze lotniska i Boeing 757 mógł w końcu wystartować.
Pasażerowie wszystkie te perypetie przyjęli ze stoickim spokojem, a kiedy kapitan dokonał już ostatniej płatności, zaczęli mu nawet bić brawo i wiwatować.
John Lawrence powiedział z uśmiechem, że nie wykluczał, iż przyjdzie mu zbierać od pasażerów datki w czapkę, żeby pozwolono mu wystartować z Dakaru.
Linie First Choice Airways pogratulowały kapitanowi przedsiębiorczości i inicjatywy, a jednocześnie zapowiedziały wyjaśnienie całej sprawy, ponieważ lądowanie w Dakarze było zgłoszone z kilkudniowym wyprzedzeniem, a opłaty lotniskowe rozliczane są z zasady bezgotówkowo.