PKW ogłosiła Dominika Tarczyńskiego europosłem. PE: do czasu brexitu nic nas z nim nie łączy
Poseł PiS Dominik Tarczyński zdobył 52. mandat europosła z Polski. Problem w tym, że do czasu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, Polska będzie miała tylko 51 reprezentantów. Według PKW status polityka jest niejasny. Ale Bruksela mówi wyraźnie: do czasu brexitu nie będzie uważany za posła i nie otrzyma wynagrodzenia.
28.05.2019 | aktual.: 01.03.2022 13:16
Komplikacje związane z losem Tarczyńskiego to jedna z konsekwencji chaosu w Wielkiej Brytanii i przedłużającego się brexitu. W wyniku brytyjskiego wyjścia z Unii Polska miała być jednym z krajów, którym przypadnie dodatkowy mandat w PE. Ale w międzyczasie proces się wydłużył; UE musiała więc zrewidować swoje plany, zaś Sejm przyjął specjalną ustawę wyznaczającą zasady wyboru 52. posła.
Został nim obecny poseł PiS Dominik Tarczyński, któremu przypadł 27. mandat z ramienia PiS.
Co dalej z Tarczyńskim?
Do zamieszania związanego ze sprawą swoje dwa grosze dodała Państwowa Komisja Wyborcza. Odpowiadając na pytanie o status Tarczyńskiego i pobór przez niego pensji, zastępca przewodniczącego PKW Wiesław Kozielewicz odpowiedział następująco:
- Parlament Europejski umywa ręce. Prawodawstwo unijne jest niejasne. Naszym zdaniem to musi być rozstrzygnięcie Brukseli. Instytucje Unii Europejskiej muszą podjąć decyzję, by status prawny tych osób jakoś ukształtować. Co Polska mogła zrobić, to zrobiła na mocy ustawy - powiedział podczas konferencji prasowej.
Przeczytaj również: Dominik Tarczyński "pechowym" europosłem. PKW ogłosiła wyniki.
Wątpliwości co do swojego losu zdawał się mieć także sam Tarczyński. W rozmowie z WP stwierdził, że zdobył mandat i jest europosłem.
- Sytuacja jest kuriozalna. W istocie przecież Polska ma 52 mandaty i nic tego nie zmienia. Zobaczymy, jakie decyzje podejmie PE na pierwszej sesji - powiedział polityk. Zapewnił jednocześnie, że kwestia pensji nie jest dla niego najważniejsza.
Żadnych wątpliwości nie ma jednak w Parlamencie Europejskim. Zapytany przez WP dyrektor biura prasowego PE Christian Mangold odpowiada, że zasady są jasne: dopóki Wielka Brytania nie opuści Unii Europejskiej ani Tarczyński, ani pozostali europosłowie in spe z innych krajów formalnie nie będą posłami. I nie otrzymają poselskich pensji.
- Nie można w tej chwili powiedzieć, że oni zostali posłami. Formalnie rzecz biorąc, nic nas z nimi nie łączy. Dlatego też nie będą pobierali uposażenia - mówi Mangold. Jak dodaje, ich status jest identyczny, jak kandydatów czekających w kolejce na objęcie mandatu po rezygnacji któregoś z europosłów.
- W każdej kadencji zdarzają się przypadki, że europosłowie rezygnują z mandatu lub umierają. I każde państwo członkowskie samo ustala zasady, kto wówczas obejmuje mandat. Dokładnie tak samo jest w przypadku mandatów do obsadzenia po wyjściu Wielkiej Brytanii.
Wpadka PKW
Komentarz Kozielewicza nie był jedyna wpadką PKW podczas konferencji. Drugi z zastępców szefa PKW Sylwester Marciniak nową sytuację w Parlamencie Europejskim scharakteryzował w następujący sposób:
- Obecnie Parlament Europejski liczy 751 posłów, a od 1 lipca ma liczyć 705. I teraz można powiedzieć, że podwójnie objęte są te stanowiska w europarlamencie, przez posłów z Wielkiej Brytanii i z tych 26 z innych krajów europejskich.
Marciniak się jednak pomylił, bo w rzeczywistości sytuacja jest bardziej przejrzysta. Od 2 lipca Parlament Europejski nadal będzie liczył 751 posłów. Sytuacja zmieni się dopiero po sfinalizowaniu brexitu: 73 brytyjskich polityków opuści PE i dopiero wówczas na ich miejsce przyjdzie 27 (a nie 26) posłów z innych państw, w tym jeden z Polski. W rezultacie liczba deutowanych wyniesie 705.
Brexitu może w ogóle nie być
To, czy w ogóle dojdzie do zmiany wcale nie jest jednak przesądzone. Obecnie obowiązująca data brytyjskiego wyjścia z UE to 31 października, ale już dziś spekuluje się o przełożeniu tego terminu.
Teoretycznie do brexitu może dojść wcześniej, jeśli brytyjski parlament ratyfikuje umowę rozwodową. Ale na to się nie zanosi. Umowa została odrzucona już trzykrotnie. Czołowy kandydat na nowego brytyjskiego premiera Boris Johnson już zapowiedział, że będzie starał się renegocjować umowę, co skazane jest na niepowodzenie.
Całkiem możliwe, że przed brexitem Wielką Brytanię czekać będą wybory, drugie referendum lub i jedno, i drugie. Ideę drugiego referendum poparł w końcu w poniedziałek lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn po laniu, jakie brytyjscy wyborcy sprawili jego ugrupowaniu w eurowyborach. Nie jest zatem wykluczone, że Dominik Tarczyński w ogóle nie zostanie posłem w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego.
Mimo to, sam zainteresowany zapewnia, że nie kibicuje brexitowi.
- Zawsze uważałem, że brexit będzie dla Polski niekorzystny i nadal tak uważam - mówi WP poseł.
Przeczytaj również: Wybory do Europarlamentu 2019. Tradycyjne partie zmiecione ze sceny
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl