PKP niewinne w sprawie śmierci nastolatki wyrzuconej z pociągu
Prokuratura Rejonowa w Kołobrzegu po raz kolejny uznała, że PKP nie są współwinne śmierci Anny Dybowskiej, zamordowanej w lipcu ubiegłego roku w pociągu. Postępowanie w tej sprawie zostało umorzone - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie prok. Ryszard Gąsiorowski. Prokuratura uznała, że zarówno PKP, jak i żaden z jej pracowników nie dopuścili się niedopełnienia obowiązków.
02.03.2005 | aktual.: 02.03.2005 11:09
Anna Dybowska w lipcu ubiegłego roku jechała z Kołobrzegu do Warszawy na egzaminy na studia. Zamordowali ją dwaj młodzi mężczyźni, którzy - by uczcić urodziny jednego z nich - postanowili okraść i zabić przypadkową osobę w pociągu. Upatrzyli sobie Dybowską, która siedziała sama w przedziale. Początkowo zakneblowali i dusili swoją ofiarę, zabrali należący do dziewczyny telefon komórkowy, pierścionki i około 90 zł. Na koniec wyrzucili ją z pędzącego pociągu.
Pracownicy PKP nic nie widzieli
Jak wyjaśnił prok. Gąsiorowski, żaden z pracowników PKP nie był świadkiem bicia, zastraszania i wyrzucenia z pociągu ofiary. Nie ma w sprawie takich faktów ustalonych, które pozwalałyby przyjąć, że postępowanie pracowników kolei naraziło Annę Dybowską na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - podkreślił. Dodał, że nie ustalono też, by któryś z pracowników PKP nie udzielił dziewczynie pomocy w sytuacji zagrożenia utraty życia.
Kołobrzeska prokuratura już po raz drugi umorzyła postępowanie w tej sprawie. Zajęła się ponownie sprawą po tym, jak pełnomocnik rodziców zamordowanej kobiety złożył zażalenie na umorzenie pierwszego postępowania. Pełnomocnik rodziców zamordowanej nie podjął jeszcze decyzji w sprawie złożenia ewentualnego kolejnego zażalenia - powiedział Gąsiorowski.
Zabójcy się przyznali
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało złożone do prokuratury w Kołobrzegu tuż po śmierci Dybowskiej przez zespół ds. pomocy ofiarom przestępstw Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Według warszawskich urzędników, miało ono polegać na niedopełnieniu obowiązku zapewnienia ochrony osobom korzystającym z usług kolei. W uzasadnieniu tego zawiadomienia napisano, że bandycki napad stał się możliwy, ponieważ w pociągach często nie ma ochrony, co stwarza możliwości działania zorganizowanym grupom przestępczym wyspecjalizowanym w napadach na podróżnych.
Przed Sądem Okręgowym w Skierniewicach (Łódzkie) rozpoczął się w lutym ich proces. Prokurator oskarżył mężczyzn o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Grozi im kara od 12 lat więzienia do dożywocia. Obaj oskarżeni - 23-letni Artur F. i o rok starszy Dariusz M. - przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia.