PiS zlikwiduje gimnazja? MEN ujawnia plan działań
Postulat likwidacji gimnazjów wynika z diagnozy liceów ogólnokształcących - powiedział w Warszawie szef gabinetu politycznego minister edukacji Mirosław Sanek podczas debaty "Co dalej z gimnazjami?" zorganizowanej przez ZNP.
Stopniowy powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum, a co za tym idzie likwidację gimnazjum, zapowiedziała w swoim expose premier Beata Szydło. Związek Nauczycielstwa Polskiego, który jest przeciwny temu pomysłowi zorganizował w poniedziałek debatę na ten temat, rozpoczął też zbieranie w internecie podpisów pod akcją "Razem dla gimnazjów".
- Jeśli chodzi o gimnazja, czy szerzej o zmianę systemu, to rozmowy ruszą w styczniu. Mamy dwie wielkie ustawy, dwa wielkie problemy na grudzień, wprowadzanie trzeciego wydaje się niepotrzebne, niekorzystne dla nikogo, z góry skazane na nieskuteczność - poinformował uczestniczący w debacie w imieniu MEN szef gabinetu politycznego minister edukacji Mirosław Sanek.
Podkreślił, że minister edukacji bardzo poważnie podchodzi do konsultacji społecznych. - Nasze postulaty nie były tajemnicą przed wyborami, a po drugie zwłaszcza jeśli chodzi o gimnazja i pomysł na wygaszanie tego typu szkół, nie było sprzeciwu - mówił Sanek.
Według niego, postulat likwidacji gimnazjów "nie wynikał z jakiejś niechęci do szkół gimnazjalnych, nie do tego, że jest tam nieporządek, że dzieci są niegrzeczne". - Te argumenty oczywiście miały miejsce, były i są żywe do tej pory. Genezą tego pomysłu nie tylko partyjnego przecież, ale środowiskowego, na to, że gimnazja trzeba wygasić, była diagnoza stanu liceów ogólnokształcących - wyjaśnił.
Jak mówił, od czasu wprowadzenia reformy edukacji Mirosława Handkego przestały one kształcić ogólnie. - Jeśli tradycją LO jest kwestia elitotwórcza, a to było jeszcze myślenie przedwojenne, a te wzorce są dobre, szlachetne i warte przynajmniej do rozpoznania. To diagnozą powszechną było to, że licea ogólnokształcące w tym porządku niestety upadły. Tej ogólnokształcącej formule nie sprostały - powiedział szef gabinetu minister edukacji. Jak mówił, rozwiązaniem jest powrót do sprawdzonego wzoru - czteroletniego liceum.
Minister Zalewska: zaprosimy ekspertów
Minister edukacji Anna Zalewska, która w poniedziałek była w Rybakach, pytana podczas briefingu o reformę dotyczącą gimnazjów, powtórzyła, że MEN przedstawi szczegółowy program konsultacji społecznych, które służyć będą jak najpłynniejszemu wprowadzeniu zmian w systemie oświaty.
Jak przypomniała, zgodnie z deklaracjami ministerstwa do końca grudnia będą znani eksperci, którzy mają analizować, a później nadzorować tworzenie podstaw programowych. Natomiast do końca stycznia zostanie ogłoszony harmonogram narodowej debaty o polskiej edukacji. - Wspólnie podejmiemy decyzję, jak ten system musi wyglądać - zapewniła. Podkreśliła też, że najwcześniej o rozpoczęciu zmian można dyskutować od roku szkolnego 2017/18. "Ale o tym zdecydują Polacy; nauczyciele i uczniowie" - mówiła.
Ocena opozycji
Była minister edukacji Krystyna Szumilas (PO), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, podczas debaty ZNP oceniła, że dyskusja o likwidacji gimnazjów i powrocie do ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum, to dyskusja o charakterze fundamentalnym. - Przez 25 lat, krok po kroku budowaliśmy nowoczesny system edukacji - podkreśliła.
Szumilas przywołała wyniki międzynarodowego badania umiejętności 15-latków PISA. Jak zaznaczyła, w pierwszych edycjach badania wszyscy chcieli, by polscy uczniowie uzyskali wyniki powyżej średniej. - Nikt nie marzył, że dogonimy Finlandię - powiedziała, odnosząc się do wyników polskich uczniów w ostatniej edycji badania.
Zauważyła też, że każda zmiana zawsze jest trudna, zawsze jest w interesie jakiejś grup i przeciw innej. - Licea mają dobrze przygotowywać do studiowania - podkreśliła. Przypomniała, że w tym roku zdawał maturę pierwszy rocznik, który uczył się według nowej podstawy programowej i miał egzamin dojrzałości według nowych zasad. - Rektorzy mówią, że student się zmienił. Jest lepiej przygotowany do studiowania - powiedziała Szumilas.
Przewodniczący sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej Andrzej Maciejewski (Kukiz 15) zaznaczył, że dyskusja na temat gimnazjów już się toczy, choć nie ma jeszcze projektu ustawy. Podkreślił, że obecnie jest tak, że "co wybory, to reforma", tymczasem edukacja nie potrzebuje rewolucji, ale ewolucji. Powołał się na swoje rozmowy z samorządowcami. Według niego wynika z nich, że im mniejsza, uboższa gmina tym bardziej chce mieć ona szkoły w jednym budynku, inaczej zaś wygląda ta kwestia w dużych miastach.
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządu Piotr Zgorzelski (PSL) zauważył, że samorządy poniosły ogromne koszty wynikające z wprowadzania gimnazjów. - Do dziś są gminy, które spłacają kredyty zaciągnięte na budowę gimnazjów, które teraz staną się pustostanami - mówił. Pytał, kto teraz odkupi od gmin takie budynki na wsi i co stanie się z nauczycielami z tych gimnazjów. Jak zaznaczył, często stanowią oni na wsi prawdziwą elitę.
Głos nauczycieli
W dyskusji brali udział też nauczyciele i dyrektorzy gimnazjów. Dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 1. im. Króla Bogusława Chrobrego w Łodzi Bogusław Olejniczak zwrócił uwagę na trud, jaki włożyli i wkładają w pracę z gimnazjalistami nauczyciele. - Te szkoły próbują specjalizować się w pracy z dzieciakami w okresie adolescencji. Czy będę miał czas w 8-letniej szkole podstawowej, by porozmawiać z dzieciakami na przerwie. Nie wiem, wątpię - ocenił.
- Padły tu głosy, że w gimnazjach są problemy i my też problemy mamy, ale chciałbym powiedzieć co w przypadku wiejskiej gminy gimnazjum daje uczniom - powiedziała wicedyrektor Zespołu Szkół Samorządowych w Zawidzu Kościelnym Grażyna Tatar. Jak zaznaczyła, w jej gminie jest jedno gimnazjum i pięć szkół podstawowych.
- Pomijając piękny budynek wybudowany na potrzeby gimnazjum, pomijając to, że ma on bogate, świetnie wyposażenie, które zgromadziliśmy dzięki środkom samorządowym, ministerialnym, unijnym. Chodzi o laboratoria językowe, chemiczne, itd. Chodzi o piękną halę sportową. To ulegnie likwidacji. Dzieci nie będą z którejś ze szkół przyjeżdżać specjalnie 10 km, by z nich skorzystać - oceniła Tatar. Dyrektorka mówiła, że zniszczony zostanie też wypracowany przez szkołę kapitał społeczny: silny ruch wolontariacki, zespół pieśni i tańca i orkiestra dęta.
Plusy i minusy
Plusy i minusy gimnazjów wyliczał prof. Roman Dolata z Instytutu Badań Edukacyjnych. Wśród plusów wymienił to, że dzięki gimnazjum uczniowie o rok dłużej uczą się według tej samej podstawy programowej, a to ma wpływ na wyższy poziom wiedzy ogólnej całej populacji.
Różnice zaczynają się szkołach ponadgimnazjalnych, które mogą mieć różny profil i poziom. Mówił także, że w dobrym momencie, jeśli chodzi o wiek uczniów, został ustawiony próg selekcyjny do szkół ponadgimnazjalnych. Wśród minusów wymienił to, że w dużych miastach selekcja odbywa się etap wcześniej, czyli już na etapie końca szkoły podstawowej.