PiS żąda upomnienia Sekuły za "ostre słowa" i łzy Kempy
Biuro prasowe klubu PiS poinformowało, że kierujący klubem Marek Kuchciński "wyraził kategoryczny sprzeciw przeciwko zachowaniu" Mirosława Sekuły podczas posiedzenia hazardowej komisji śledczej i zwrócił się z prośbą do marszałka sejmu Grzegorza Schetyny "o podjęcie stanowczych działań" i "stosowane upomnienie" posła PO. Poranne posiedzenie komisji zostało przerwane przez łzy posłanki Beaty Kempy, po tym, jak Sekuła odmówił jej urlopu i użył wobec niej sformułowania "do roboty".
"Przed rozpoczęciem posiedzenia komisji śledczej przewodniczący Sekuła użył wobec pani poseł Beaty Kempy nadzwyczaj ostrych słów i nienaturalnie podniesionego głosu. Przewodniczący Sekuła odmówił w ten nadzwyczaj obraźliwy sposób urlopu pani poseł, o który prosiła ze względów zdrowotnych" - napisano w piśmie klubu PiS.
Kuchciński stwierdził też, że "już wcześniej wielokrotnie przewodniczący Sekuła zachowywał się wobec poseł Kempy w sposób jaki nie przystoi w stosunku do kobiety". "Zachowania te nie licują z szacunkiem i zrozumieniem jakim winni obdarzać się nawzajem parlamentarzyści, a także z powagą sejmu" - czytamy w komunikacie PiS.
W związku z tym - jak napisano - Kuchciński, zwrócił się do marszałka sejmu "jako osoby stojącej na straży praw i godności sejmu, udzielającej posłom niezbędnej pomocy w ich pracy, a także osoby sprawującej pieczę nad spokojem i porządkiem na całym obszarze należącym do sejmu o stosowne upomnienie posła Mirosława Sekuły".
Sama Beata Kempa zachowanie przewodniczącego komisji określiła jako chamskie. - Zastanawiam się, czy coś się nie dzieje z panem przewodniczącym Sekułą. Ja dłużej z nim już nie potrafię pracować. Pan przewodniczący zachowuje się jak ekonom z batem, nie potrafi uszanować godności kobiety, jest to pierwszy tak chamski przypadek w historii - mówiła Kempa dziennikarzom.
Sekuła podczas przerwy w obradach komisji tłumaczył dziennikarzom, że nie zna powodu takiej reakcji posłanki. Powiedział, że nie jest psychologiem, a kobiece łzy są nieprzewidywalne.
Z kolei Bartosz Arłukowicz z Lewicy, który był świadkiem tej scysji nazywa ją "twardą rozmową". - Mam wrażenie, że dobrze, że tam byłem. Stałem między nimi. Musiałem uciekać, żeby nie oberwać odłamkiem - żartował. Poseł dodał jednak, że "zaganianie posłanki PiS do roboty" było nieuzasadnione. - Pracujemy bardzo ciężko, od bardzo wielu miesięcy, po kilkanaście godzin na dobę. W związku z tym te emocje sięgają zenitu - ocenił.
Sekuła przyznał później, że odmówił prośbie Kempy o urlop i użył słów "do roboty", ale nie chciał jej urazić. - Jeżeli panią to uraziło, najmocniej przepraszam - powiedział. Dodał jednak, że nie czuje, aby w czymś uchybił Kempie, gdyż posłowie mają przerwę dopiero po ostatnim posiedzeniu sejmu. - Jeżeli ktoś chce wyjechać wcześniej na urlop, ma do tego prawo, ale nie ma prawa żądać od przewodniczącego, żeby on dostosował plan pracy komisji do jego planów urlopowych - stwierdził Sekuła.