PiS z Konfederacją chcą "odbić" Podlasie. Jacek Sasin ujawnia kulisy akcji referendalnej
PiS razem z Konfederacją chcą "odbić" Sejmik Województwa Podlaskiego i jeszcze w tym miesiącu zarejestrować komitet referendalny. - Liczymy na referendum i zmianę władz w województwie - przyznaje w rozmowie z WP szef podlaskich struktur PiS Jacek Sasin. Były wicepremier chce rozmawiać z potencjalnymi sojusznikami. Ale konfederaci stawiają warunek.
"Po sukcesie Nawrockiego teraz PiS powinien iść za ciosem, zorganizować pierwsze wojewódzkie referendum i odzyskać marszałkostwo województwa podlaskiego, które zostało wyborcom PiS po prostu ukradzione. Zasady te same co z miastem - 5 proc. podpisów i 3/5 frekwencji do ważności" - napisał prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej Łukasz Pawłowski.
Jego wpis na portalu X ośmielił polityków prawicy. Podał go dalej m.in. Jacek Sasin, były wicepremier, a dziś szef podlaskich struktur PiS. Z komentarzem. "Wiatr zmian nie ominie województwa podlaskiego - zrobimy wszystko, by fatalne rządy Koalicji 13 grudnia przestały hamować rozwój naszego regionu" - stwierdził.
Jak dodał: "Pierwsze kroki już niebawem". Zapewnił, że "znajdziemy skuteczny sposób, aby oddać samorząd wojewódzki mieszkańcom Podlasia".
Temat podchwycił także poseł PiS z Podlasia Sebastian Łukaszewicz, który w poprzedniej kadencji pełnił funkcję wicemarszałka woj. podlaskiego. "Gdyby wybory odbyły się dziś, obóz prawicy zdobyłby 22 z 30 mandatów, a obecny marszałek z Platformy Obywatelskiej został wyłoniony wbrew woli Podlasian" - ocenił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kropiwnicki nie reaguje na słowa Hołowni. "Butni i aroganccy"
"Z naszych analiz wynika, że do ogłoszenia referendum potrzebujemy znacznie mniej podpisów, niż zostało zebranych dla prezydenta Karola Nawrockiego w naszym regionie, a do tego, by referendum było ważne - o blisko 100 tys. osób mniej, niż zagłosowało na Karola Nawrockiego w Podlaskiem w drugiej turze wyborów prezydenckich" - wyjaśnił na X polityk formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Powyborczy entuzjazm i "zemsta" Sasina
Dlaczego PiS-owi zależy szczególnie na odzyskaniu władzy na Podlasiu? Po pierwsze: konserwatywni kandydaci w wyborach prezydenckich osiągnęli tam ponadprzeciętne wyniki. Prawica w regionie jest bowiem bardzo silna.
Po drugie: PiS utracił władzę na Podlasiu po wyborach samorządowych w 2024 r. w bolesny dla partii sposób - na skutek wewnętrznego konfliktu, politycznej wolty dwóch radnych i ich przejścia na stronę Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi.
PiS w wyborach do sejmików uzyskał na Podlasiu 15 mandatów, Koalicja Obywatelska - 8, Trzecia Droga - 6, a jeden - koalicja Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców. Ostatecznie marszałkiem województwa został jednak Łukasz Prokorym z KO, a na czele sejmiku stanął Cezary Cieślukowski z Trzeciej Drogi. Wszystko przez to, że koalicję poparli radni PiS - Wiesława Burnos i Marek Malinowski.
"Zdrada ma krótkie nogi. Przekonają się o tym szybciej, niż im się wydaje" - mówił wówczas Jacek Sasin (wywiad w Wirtualnej Polsce). Odpowiedzialność za tamten blamaż wziął na siebie właśnie były szef MAP. Dlatego dziś jego ambicją jest "odzyskać" region.
- Nie ukrywam, że wyniki wyborów prezydenckich zachęcają nas, by bardzo poważnie myśleć o referendum. I, co ważne, chcemy, by była to "akcja" szersza, żeby nie była to wyłącznie inicjatywa PiS - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Jacek Sasin.
Według naszych informacji taki właśnie warunek stawiają politycy i lokalni działacze Konfederacji: inicjatywa referendalna tak, ale nie pod konkretnym partyjnym szyldem, tylko w ramach szerokiego, polityczno-obywatelskiego przedsięwzięcia. A nie w dwupartyjnym sojuszu z PiS.
Jak słyszymy zresztą nieoficjalnie, o akcji referendalnej i możliwości zmiany władz w Sejmiku Podlaskim w Konfederacji rozmawiano już od tygodnia - zanim jeszcze o takiej możliwości zaczęli spekulować analitycy i politycy PiS. - Konfederacja czuje się bardzo silna w regionie i takie plany nikogo nie dziwią - usłyszeliśmy nieoficjalnie.
Takie inicjatywy też - jak wyjaśnia jeden z rozmówców - mobilizują struktury, zmuszają je do aktywności, do pracy organicznej w terenie. Budują morale. I doświadczenie. A tego Konfederacji trzeba przed kampanią w 2027 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paszyk blokuje miliard na mieszkania. Oburzenie w innym ministerstwie
Prawicowa fala w regionach
Od źródeł z formacji Jarosława Kaczyńskiego wiemy, że zakulisowe rozmowy o inicjatywie referendalnej już trwają. Biorą w nich udział - na różnych szczeblach - ludzie z PiS, Konfederacji, "brauniści", a także samorządowcy i społecznicy. - Nasze struktury są rozgrzane - uśmiecha się jeden z rozmówców.
Jacek Sasin w rozmowie z WP przyznaje, że ma również nadzieję "na rozmowę z potencjalnymi partnerami spośród radnych w Sejmiku". - Nie mówię o radnych z Platformy, ale o innych radnych, z którymi można rozmawiać - twierdzi.
Kiedy PiS chciałoby zainicjować akcję referendalną? - Nie ukrywam, że decyzje powinny zapadać szybko. Maksymalnie w ciągu dwóch tygodni. Chcemy wykorzystać falę powyborczego entuzjazmu - przyznaje były wicepremier i szef MAP.
Szef podlaskich struktur PiS nadal zresztą uważa, że zwycięstwo jego partii w Sejmiku w 2024 r. zostało "ukradzione" z powodu zdrady dwóch radnych z PiS. - Mieliśmy tam do czynienia z wulgarnym przekupstwem posadami - przekonuje.
Z drugiej strony zaś to PiS "nie upilnowało" swoich ludzi i pozwoliło im przejść na stronę konkurencji.
Przedstawiciele partii Kaczyńskiego jednak nie rezygnują. - Rozmawiamy ponadpartyjnie z działaczami Konfederacji - zarówno przedstawicielami Nowej Nadziei, jak i Ruchu Narodowego. Podchodzą do pomysłu zorganizowania referendum z aprobatą, myśleli o tym, zanim jeszcze temat pojawił się w przestrzeni medialnej - mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS z Podlasia Sebastian Łukaszewicz.
Przypomina, że "od momentu złożenia wniosku do marszałka województwa o rejestrację komitetu referendalnego ma się 60 dni na zbiórkę podpisów pod wnioskiem". - Jeśli komitet zostałby zarejestrowany pod koniec czerwca, to referendum jesienią jest jak najbardziej możliwe - twierdzi rozmówca WP.
Jacek Sasin: - Organizujemy pieniądze na akcję, rozmawiamy z centralą.
Szanse na powodzenie? - Wysokie - mówi Łukaszewicz. - Karol Nawrocki na Podlasiu zdobył poparcie 360 tys. osób. To głosy nie tylko Prawa i Sprawiedliwości, ale szerzej - całego obozu przeciwników obecnej władzy, w tym wielu wyborców Konfederacji, Grzegorza Brauna czy Marka Jakubiaka. A żeby referendum było ważne, potrzeba 258 tys. Do samego przeprowadzenia referendum potrzebujemy 44 tys. podpisów. To jest do zrobienia - przekonuje polityk PiS.
Trudno dziś zakładać jednak, że prawica zdoła zmobilizować ludzi jesienią. I czy w ogóle uda jej się zainicjować akcję. Ale dla tych formacji cel jest długofalowy. I samo podjęcie działań ma być traktowane jak środek do jego realizacji.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski