PiS wygra bezwstydnie - Lech Wałęsa dla WP
Nie ma żadnych powodów, żeby stało się inaczej. Tych powodów nie dostarcza opozycja z Platformą. PiS realizuje swój plan nieoddawania władzy i użyje wszystkich metod, żeby rządzić przez następne lata. Wejście w kampanię już to zapowiada. Przestrzegam jeszcze raz poważnie: PiS wygra. Z podkładanymi bombami lub bez.
Pisałem ostatnio, że przy takim zachowaniu Platforma i inni skazują się na wieczną opozycyjność. I będę to głosić dopóki co niektórzy się nie otrząsną i będą brnąć - zgodnie z życzeniem PiS - w rozgrywki między sobą o miejsca na listach. Zaklinałem rzeczywistość, mówiąc, że PiS na pewno nie zgodzi się na wybory. Na szczęście, jak zwykle mnie nie posłuchali i jeden cel mam zrealizowany. Ale drugi miał być taki, że ton sprawom nadaje opozycja, a nie partia rządząca. A jak nadawać ma opozycja, jeśli nadal w tym kształcie rządzi PiS i dobrze się do następnej rozgrywki przygotował? Opozycja ma to na własne życzenie. Nie chcieli wyjaśnić pewnych spraw, które są tak ewidentne, a zamarzyły im się szybkie wybory i łatwe przejęcie władzy. A to nie takie proste, wręcz niemożliwe w tych warunkach. I zwycięstwo PiS będę jeszcze przepowiadać jak ponurą przestrogę nawet 20 października, żeby wybijać wszystkich innych z miłego marzenia sennego o pewnym zwycięstwie wyborczym. A to dopiero początek problemów. Nie wystarczy
wygrać, żeby odsunąć obecną ekipę od władzy. Inne dylematy zaczną się później. Platforma będzie mieć opór przed współpracą z LiD, a na pewno nie będzie rozmawiać z Samoobroną i LPR, bo to już nie będą partnerzy, jako grupy pozaparlamentarne. Może jeszcze Samoobrona się załapie, bo ludzie wstydzą się przyznawać, że na nich głosują i w sondażach wygląda to tak, jak wygląda, a później Samoobrona wchodzi do Sejmu. LPR bez polityka Rydzyka niewiele wskóra. Nawet z Korwinem-Mikke. Szkoda tylko w tym gronie ideowca Jurka.
Wszyscy zapowiadają merytoryczną kampanię. Stawiałem tydzień temu i stawiam znów konkretne pytania i czekam na odpowiedzi, bo politycy zapomnieli w tym całym zamieszaniu, co jest ważne, że świat to nie tylko lokalne piekiełko. Przypominam o tym sześć lat po tamtym 11 września. Wtedy naprawdę coś się zmieniło. A my nie wyciągamy wniosków. Globalizacja ciągle nas zaskakuje takimi sytuacjami, a z terrorystami sobie nie radzimy. Od dawna mówię o zmianie struktur na globalne z silną legitymacją świata cywilizowanego do działania. To oczywiste, że dotychczasowe struktury międzynarodowe są niewydolne. Sprawdzały się w poprzednim systemie konfrontacyjnym, dwubiegunowym. Na globalny czas są przestarzałe. Taki ciężar liderowania światu i walki z terroryzmem wzięły na siebie USA po 11 września, sześć lat temu, narażając się i popełniając błędy. Twierdzę, że mimo wszystko Amerykanie uratowali świat reagując szybko i zdecydowanie. Tu wielka im chwała za walkę terroryzmem, ale co z tym dalej? Jeśli się zgadzamy na taką
rolę Stanów, to potrzebne jest im mocne upoważnienie świata, że występują w ważnych sprawach w naszym imieniu, bronią nas, oczywiście z naszym udziałem. Tak być powinno, jeśli się na to decydujemy, a już widać w kilku tematach, że nie ma na to zgody. I koncepcja się sypie, a w zamian nie proponuje się niczego lepszego. W Polsce też nie ma jednego stanowiska w tych sprawach. A bez zgody i przekonania ogólnego, powszechnego, nie ma siły przebicia, nie ma legitymacji. Polacy starają się stawać na wysokości zadania, biorą udział w misjach pokojowych, ale miałoby to większy sens, gdyby za tym stał cały świat, a nie tylko jedno supermocarstwo, gdyby była potężna wiara, że warto, że to do czegoś dobrego w skali świata prowadzi. Stawiam w Polsce i na świecie, na razie bez odpowiedzi, kolejne pytania: co dalej z misjami pokojowymi na świecie? Jak, w jakiej liczbie i w jakiej koncepcji ma brać udział Polska w tych akacjach i zadaniach? Czy Polska jest gotowa na to, czy nie rzuca się z motyką na słońce, skoro nasi
żołnierze nie mają skutecznych osłon i dobrego oprzyrządowania, bo rząd woli wszystkich demaskować i urządzać pokazówki wojskowe? Ile ofiar musimy jeszcze ponieść? Chcę słyszeć odpowiedzi na te pytania. Chcę też wiedzieć, czy grozi nam za działanie, za pomoc USA, za aktywność atak terrorystyczny? Czy potrafimy zapobiegać temu czy - tylko i aż - reagować? Wolę to pierwsze. Wolę też, żeby życie nie kazało nam sprawdzać. Już lepsze są kontrolowane manewry czy nawet takie prawdopodobnie wymuszone pokazy, jak przed wyborami prezydenckimi w 2005. Pokazano sprawność władz miasta pod przewodem Lecha Kaczyńskiego – i to się chwali – ale do dziś nie znaleziono sprawcy i sprawa jakoś utknęła. Może znów on wypłynie z bombkami na szerszą skalę w tych wyborach i już sam rząd pod światłym przewodem będzie musiał reagować. Oby nie musiał.
Mówiąc już poważnie, Polska nie może zapominać, że jest częścią większej całości, że nie może się skłócić ze wszystkimi dookoła, jak to się dzieje przez ostatnie dwa lata. Przeciwnicy pokojowej cywilizacji nie czekają na nasze decyzje i odpowiedzi w tych sprawach. Oni robią swoje, a 11 września, w 2001 roku, nie powiedzieli ostatniego słowa.
Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski