PiS wybiera pokorne media
Szefowie wielu mediów są oburzeni parafowaniem przez PiS, Samoobronę i LPR umowy stabilizacyjnej jedynie w obecności Telewizji "Trwam", Radia Maryja i "Naszego Dziennika". Uważają, że złamana została zasada równego dostępu wszystkich mediów do ważnych wydarzeń życia publicznego.
Przedstawiciele większości redakcji, nieuczestniczących w parafowaniu umowy, zbojkotowali zorganizowaną kilka minut później konferencję prasową, na której podpisano dokument. Opuścili salę tuż po rozpoczęciu konferencji i na znak protestu położyli mikrofony pod drzwiami.
Media zachowały się niekulturalnie. Trzeba będzie wyciągnąć z tego wnioski - skomentował to zachowanie Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Nie robić im zdjęć! - krzyczeli fotoreproterzy, gdy politycy wyszli na korytarz. Większość ekip telewizyjnych skierowała kamery do góry.
Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski wyjaśniał dziennikarzom w Sejmie, że Telewizja "Trwam" transmitowała jedynie parafowanie umowy, a podpisanie porozumienia miało miejsce podczas konferencji prasowej.
"Papież Benedykt XVI przestrzegał..."
Według szefa Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcina Przeciszewskiego, parafowanie dokumentu jedynie w obecności "mediów katolickich jednego ośrodka", to przede wszystkim złamanie zasady równego dostępu wszystkich mediów do ważnych wydarzeń życia publicznego. Ojciec Święty Benedykt XVI przestrzegał, że żadne media katolickie nie powinny się wiązać bezpośrednio z jedną opcją polityczną, czyli być tubą jednej partii politycznej - powiedział Przeciszewski.
Szef KAI ocenił też, że uprzywilejowanie jednego medium katolickiego świadczy o zaburzeniu normalnego porządku funkcjonowania państwa demokratycznego.
Zdaniem prezesa TVP Jana Dworaka, okoliczności parafowania umowy to "bardzo niedobry sygnał". Ja to oceniam źle. Takie sytuacje na ogół mają miejsce, gdy politycy próbują uczynić media bardziej grzecznymi. Wtedy dzieli się media na te, które mają dostęp do informacji, i te, które nie mają dostępu. Na te, które na to zasłużyły, i te, które na to nie zasłużyły. Grzeczne i niegrzeczne - powiedział Dworak.
Politycy - dodał prezes TVP - mają oczywiście prawo w taki sposób się zachowywać i wyróżniać pewne media, natomiast rzeczą mediów jest nie pozwolić sobie na takie traktowanie.
Według Dworaka, w tej kwestii powinna wypowiedzieć się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. To jest fakt bardzo brzemienny dla świata mediów, wolności słowa, pluralizmu i Rada powinna to zinterpretować i ogłosić swój stosunek do tego, co się stało - uzasadnił.
"Lekceważenie opinii publicznej"
O "oburzającej praktyce" mówi redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Grzegorz Gauden. To jest lekceważenie nie tylko dziennikarzy, ale też opinii publicznej - uważa. Ja takiej praktyki nie znam. Takiej sytuacji nie przypominam sobie od czasu, kiedy w Polsce zlikwidowano cenzurę i wprowadzono wolne media. Jeśli to jest IV Rzeczypospolita, to nie najlepiej to jej wróży - podkreślił naczelny "Rz".
Zdziwiony tym, co się stało jest też redaktor naczelny "Faktu" Grzegorz Jankowski. Ja to zachowanie odbieram jako dziwne. Nie wiem jak je w tej chwili zinterpretować. Mam wrażenie, że taka decyzja liderów partyjnych decydujących się na pokazanie tego wydarzenia tylko dla trzech wybranych mediów jest co najmniej niefortunna - powiedział Jankowski.
Zdaniem redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Wróblewskiego, czwartkowe zdarzenie w Sejmie "jest dość śmieszne i pokazuje słabość polityków, którzy to zrobili". Zawsze jest wygodniej rozmawiać z dziennikarzami, którzy nie zadają pytań, niż z tymi, którzy mają wątpliwości. Jednak historia pokazała, że politycy, którzy zdają się na pokornych dziennikarzy, wysłuchujących, a nie kwestionujących i zadających trudne pytania, długo nie wytrzymują - powiedział Wróblewski.
Dodał, że nie rozumie jednak zachowania samych dziennikarzy, którzy po tym, gdy nie wpuszczono ich na parafowanie umowy zbojkotowali późniejszą konferencję prasową.
Uważam, że my, dziennikarze, musimy być dorośli, być ponad tymi śmiesznymi i dość żenującymi zachowaniami polityków i pamiętać, że naszym podstawowym obowiązkiem jest informować, a nie obrażać się - argumentował Wróblewski.
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl