PiS wchodzi w kampanię z potężnymi problemami. "Dramatyczna zmiana"
Politycy PiS wzajemnie się uspokajają, że tąpnięcie w najnowszym sondażu rządowego CBOS to "efekt wakacji". Mimo to nastroje w obozie władzy nie są dobre, bo zdobycie samodzielnej większości wydaje się nieosiągalne. Cztery lata temu PiS mogło liczyć na poparcie wyższe o 14,5 punktu procentowego.
18.07.2023 | aktual.: 18.07.2023 20:15
Przypomnijmy, wówczas ponad 40 proc. Polaków uważało się za zwolenników rządu Morawieckiego, teraz 47 proc. to przeciwnicy.
W poniedziałkowe popołudnie politycy PiS rozsyłali między sobą wyniki najnowszego sondażu CBOS i początkowo wywołał on spore poruszenie – mówią nieoficjalnie WP posłowie partii rządzącej. Według badania preferencji politycznych z lipca PiS mogłoby liczyć na 29,1 proc. poparcia, czyli aż 4 punkty procentowe mniej niż miesiąc temu. Na drugim miejscu – tuż za Zjednoczoną Prawicą – znalazła się Koalicja Obywatelska z 28,2 proc. poparcia, czyli wzrostem o 1,6 punktu procentowego względem czerwca.
Na trzecim miejscu plasuje się Konfederacja z 8,6 proc. głosów. Trzecia Droga, czyli sojusz PSL i Polski 2050 nie przekroczyłby ośmioprocentowego progu wyborczego dla koalicji, a Lewica nie byłaby w stanie przejść pięcioprocentowej bariery.
U polityków PiS-u spadek poniżej 30 proc. wywołał niemałe zdziwienie, bo na wewnętrznych spotkaniach często słyszą, że mogą liczyć na głos co najmniej 35 proc. głosów.
- Dyskutowaliśmy z posłami na temat tego badania i uznajemy, że nie jest wiarygodny. Być może to wakacje wpłynęły na taki wynik, bo nie wydarzyło się nic szczególnego, by w ciągu miesiąca poparcie tak znacząco spadło - mówi nam nieoficjalnie poseł PiS-u. - Wiem, że sztab nie był zadowolony z tych wyników, bo nawet jeśli poparcie w rzeczywistości jest wyższe, poszedł sygnał, że słabniemy. Mam nadzieję, że to zmobilizuje nas do pracy - dodaje inny rozmówca z PiS-u.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Działania sztabu reaktywne"
Nasi rozmówcy w PiS, choć z dystansem podchodzą do najnowszego sondażu CBOS, przyznają, że nastroje wewnątrz obozu władzy nie są najlepsze. - 800 plus nie da się już wygrać wyborów. Mam wrażenie, że zwycięży partia, która popełni najmniej błędów, a nie ta, której działania czy obietnice będą najbardziej spektakularne - mówi nasz pierwszy rozmówca z PiS.
Zastrzeżenia ma również inny poseł partii rządzącej. - Oficjalna kampania jeszcze się nie zaczęła, ale wydaje mi się, że dotychczasowe działania sztabu są reaktywne.
Nasze źródła przyznają nieoficjalnie, że najważniejsi politycy PiS mają świadomość, że marzenia o trzeciej kadencji i uzyskaniu samodzielnej większości są dzisiaj niemal nierealne. Partyjna centrala na Nowogrodzkiej już myśli o scenariuszach wyciągania kilkunastu posłów z Konfederacji, by możliwe było powołanie rządu.
PiS rzeczywiście nie ma powodów do radości. W lipcu 2019 r., kiedy PiS zaczynało kampanijną walkę o drugą kadencję, chęć głosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego deklarowało w CBOS 43,6 proc. To aż 14,5 punktu procentowego więcej niż teraz - na początku walki o trzecią kadencję. W czerwcu 2019 r. do zwolenników gabinetu Mateusza Morawieckiego zaliczało się 40 proc. badanych, a przeciwników - 26 proc. ankietowanych.
W czerwcu 2023 r. to przeciwnicy stanowią większość - jest ich 47 proc. Zwolennicy gabinetu Morawieckiego to 30 proc.
Prof. Flis: "Dramatyczna zmiana dla PiS"
Profesor Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z WP przyznaje, że lekki dystans wobec najnowszego sondażu CBOS jest zrozumiały, choć potwierdza, że PiS ma poważne powody do obaw.
- To badanie najbardziej odstaje od średniej dla wszystkich pozostałych sondażowni, co powoduje, że trzeba go traktować z lekkim dystansem. Nie wiadomo też, jak trwające wakacje mogą wpływać na wyniki. Biorąc pod uwagę granicę błędu statystycznego, może się okazać, że poparcie dla PiS jest na podobnym poziomie, co w ostatnim czasie - mówi prof. Flis.
Ekspert nie ma jednak wątpliwości, że partia rządząca i bez najnowszego sondażu poparcia ma "potężny problem". - Pokazują to wcześniejsze badania CBOS: ocena sytuacji życiowej Polaków się pogarsza, a ocena rządu jest bardzo słaba. Żaden rząd od 22 lat nie miał tak złych ocen przed wyborami, jak obecny. Ostatni, który mógł konkurować to był rząd Jerzego Buzka. Zaszła dramatyczna zmiana, bo cztery lata temu rząd Mateusza Morawieckiego miał notowania tak dobre, jakich nie miał niemal żaden wcześniejszy rząd od ponad 20 lat - mówi.
Profesor jest sceptyczny wobec możliwości odrobienia strat przez obóz rządzący. - Oczywiście można liczyć na błędy przeciwników i prowokować ich, żeby robili głupoty, choć to dość słaba pociecha. Wydaje się, że z PiS-em jest tak, jak z Bronisławem Komorowskim w 2015 r., wydawało się, że prowadzi w sondażach, więc wygra z rozpędu. Trudno, żeby PiS teraz nagle spokorniało, przestało odsądzać przeciwników od czci i wiary, zajęło się łagodzeniem konfliktów, a nie podgrzewaniem - dodaje.
"40 proc., ale na wieczór wyborczy"
Profesor, dopytywany o kondycję, z jaką PiS wejdzie w oficjalną kampanię wyborczą przywołuje rysunek Marcina Wichy z "Tygodnika Powszechnego" opublikowany pod koniec rządów Donalda Tuska. - Król odwiedził astrologa, który mu mówi: "Widzisz, są dwa etapy: najpierw nic ci nie będzie mogło zaszkodzić, a później nic ci nie będzie mogło pomóc".
Wiele wskazuje na to, że PiS jest na tym drugim etapie.
- Tak wielu Polaków ma złe oceny rządu, że pozostałe partie zarzekają się, że nie wyobrażają sobie współrządzenia z PiS-em. A do samodzielnej większości – w zależności od sondażu – brakuje im od 30 do 50 mandatów. Prezes Kaczyński może mówić, że w wewnętrznych sondażach poparcia jest czwórka z przodu, ale obawiam się, że 40 proc. to będzie potrzebne działaczom PiS-u na wieczór wyborczy.
- Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja rządzących nigdy nie jest tak zła, by opozycja nie mogła im podarować zwycięstwa. Choć teraz już chyba przekracza to możliwości opozycji, by mogła uratować partię rządzącą przed porażką - puentuje prof. Flis.
Burza o usunięty post na Twitterze
O sondażu CBOS było głośno z jeszcze jednego powodu. Wpis z wynikami opublikowany na Twitterze, zniknął po krótkim czasie. "Naprawdę dziwicie się, że z oficjalnych mediów znika badanie rządowego CBOS, w którym PiS ma 29, a KO 28?" – napisał Donald Tusk, choć wpis zniknął jedynie z mediów społecznościowych, a nie ze strony internetowej.
Prof. Ewa Marciniak, dyrektorka CBOS w rozmowie z WP wyjaśnia, że to ona zdecydowała o usunięciu tweeta: - Mieliśmy sygnały, że sposób prezentacji preferencji może być dla części osób nieczytelny. Chcieliśmy przedstawić wyniki na wykresie słupkowym, uwzględniając odsetek osób niezdecydowanych i odmawiających odpowiedzi. Uznałam, że wpis na Twitterze powinien zostać uzupełniony. Komunikat z wynikami był cały czas dostępny na stronie internetowej, więc nie ma mowy o zdejmowaniu sondażu.
Politolożka podkreśla, że według niej opublikowany sondaż "obrazuje stagnację na rynku politycznym". - Badanie pokazuje dominację dwóch partii politycznych. Dla każdej z nich ugrupowania, które zajmują kolejne miejsca, będą bardzo ważne w kontekście możliwości budowania większości po wyborach - dodaje.
- Sondażami należy się do pewnego stopnia przejmować, ale tylko do pewnego stopnia. Decydują wyborcy przy urnach - tak premier Mateusz Morawiecki odniósł się do najnowszego badania.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski