PiS studzi emocje. Partia wpadła we własną pułapkę
Nie 500 zł, a już 700 zł dla rodziców. Do tego 14. emerytura na zawsze i co roku. Prawo i Sprawiedliwość może już w sobotę zacząć wyciągać pierwsze wyborcze obietnice. Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach obniżają jednak oczekiwania przed konwencją. Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że pomysł waloryzacji 500+ jest omawiany, ale konkretnych deklaracji nie należy się spodziewać w najbliższych dniach. - Musimy wziąć pod uwagę możliwości budżetowe i rosnącą inflację - mówi nasze źródło w PiS.
Rosnące oczekiwania wyborców i spekulacje na temat tego, co partia rządząca zamierza ogłosić podczas sobotniej konwencji, stały się problemem dla polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Nieoficjalne informacje o możliwych nowych obietnicach socjalnych najprawdopodobniej nie zostaną zrealizowane w najbliższym czasie. Nasze źródła w PiS podkreślają, że "jest jeszcze za wcześnie, by wystrzelać się z ważnych obietnic wyborczych". Wybory parlamentarne zaplanowane są na jesień 2023 roku. To kilkanaście miesięcy od dziś.
Dziennik "Fakt" informował, że 700+ miałoby zastąpić 500+, a płaca minimalna miałaby wzrosnąć do 3350 zł brutto do początku przyszłego roku i do 3500 zł brutto sześć miesięcy później. Według doniesień mediów, PiS może też na stałe wprowadzić "czternastkę" dla emerytów.
Co ciekawe, nawet jeżeli prezes PiS zdecydowałby się na deklarację dotyczącą podwyżki płacy minimalnej, to obietnica mogłaby rozczarować wyborców. Zwłaszcza tych, którzy pamiętają wcześniejsze zapewnienia ekipy rządzącej. Jarosław Kaczyński podczas konwencji we wrześniu 2019 r. zapowiedział, że minimalne wynagrodzenie w 2023 r. wzrośnie do 4000 zł brutto.
- Przyzwyczailiśmy naszych wyborców i media, że każda konwencja to "piątka Kaczyńskiego", kolejne programy i dodatkowe pieniądze. Musimy ostudzić oczekiwania, bo konwencja ma przede wszystkim zmobilizować działaczy w terenie. Jarosław Kaczyński z pewnością ogłosi objazd Polski - mówi nam ważny polityk PiS.
- Propozycje dla naszych wyborców na pewno będą się pojawiały bliżej wyborów. Na razie nie spodziewam się niczego przełomowego - dodaje inny poseł. I podobne głosy można usłyszeć wśród osób związanych z rządem: do wyborów - po pierwsze - jest daleko, a po drugie najbliższe miesiące mogą pokazać, że potrzebne są inne działania, by osłaniać Polaków przed rosnącymi cenami. Na dodatek są też w okolicach rządu eksperci, którzy przekonują, że kolejne miliardy do wydania przez miliony Polaków wcale nie zatrzymają podwyżek cen w sklepach.
W podobnym tonie oficjalnie wypowiadał się Krzysztof Sobolewski. - Wszyscy, którzy spodziewają się fajerwerków i świętowania będą mocno zawiedzeni. Konwencja ma służyć podsumowaniu tego, czego dokonaliśmy - stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Według naszych rozmówców to władze PiS chciały, by jeszcze przed sobotnią konwencją pękł narastający balon oczekiwań.
Według informacji Wirtualnej Polski podczas konwencji usłyszymy m.in. o przedłużeniu tarczy antyinflacyjnej, ogólne zapewnienia o wsparciu dla młodych ludzi, rodzin i seniorów, a Jarosław Kaczyński ogłosi przedwyborczy objazd kraju.
Według wstępnych planów może się on rozpocząć już w kolejny weekend. W centrali PiS na Nowogrodzkiej powstaje właśnie lista około 30 polityków, którzy mają być szczególnie zaangażowani w organizację spotkań z wyborcami. Będą to przedstawiciele kierownictwa partii, szefowie niektórych komisji sejmowych oraz grupa wiceministrów. Lista chętnych do bycia na pierwszej linii rośnie, bo - jak słyszymy - takie zaangażowanie ma zagwarantować politykom biorące miejsca na listach.
Skąd pomysły na waloryzację świadczenia "Rodzina 500+"?
Sztandarowy projekt PiS już w swojej nazwie zawiera kwotę - na dziecko idzie z budżetu co miesiąc 500 zł. A więc miesiąc w miesiąc miliony polskich rodzin dostają przelew na właśnie taką kwotę lub jej wielokrotność w przypadku większej liczby dzieci.
Przy wzroście cen towarów przelewane pieniądze będą z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał coraz mniej warte. Im mocniej rosną ceny, tym mniej można kupić za taką kwotę. 500 zł w kwietniu 2016 roku, kiedy program startował, pozwalało na zrobienie zdecydowanie większych zakupów (rozumianych i jako produkty spożywcze, i jako usługi, i jako opłacanie energii itp.) niż teraz.
Obecnie średnio w Polsce za 500 zł można kupić tyle samo, co za około 390 zł w momencie uruchamiania programu.
Trzeba jednak dodać, że spadek wartości pieniądza widzą najlepiej ci, którzy otrzymują środki od początku programu. Rodzice, którzy załapali się na 500+ miesiąc temu, widzą jedynie ostatnie wzrosty cen i jednocześnie niewielki spadek wartości tych pieniędzy. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, np. od kwietnia do maja 2022 roku ceny urosły o 1,7 proc. A to obniża wartość 500 zł do 491 zł.
Fakt jest jednak taki, że rząd mógłby wysokość świadczenia zmienić niemal bez problemu - pod kątem prawnym, a nie finansowym.
Zgodnie z przepisami Rada Ministrów może w każdym momencie - w drodze rozporządzenia - zwiększyć wysokość kwoty wypłacanej rodzicom. Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci (bo tak nazywają się przepisy wprowadzające program "Rodzina 500+") dopuszcza taką możliwość. Niezbędna jest tylko wola polityczna. I uwzględnienie kosztów.
Podniesienie 500+ do 700+ to wzrost kosztów aż o 40 proc. A program wart jest ponad 41 mld zł (to koszt nieuwzględniający wypłaty świadczenia dla rodziców i dzieci z Ukrainy, którzy w tej sprawie złożyli ponad 700 tys. wniosków).
Podniesienie świadczenia do 700 zł to dodatkowe 16 mld zł, które trzeba wydać. Z kolei ewentualna przyszłoroczna 14. emerytura to również kolejne 12 mld zł - i to przy założeniu, że rząd nie podniesie dotychczasowej kwoty (która dziś wynosi 1338 zł). A dlaczego do tej pory rząd nie decydował się na waloryzowanie świadczenia? Bo w programie, właśnie poprzez sztywną kwotę, wpisana była pewna sztuczka. Z roku na rok dla budżetu państwa "Rodzina 500+" po prostu ważyła mniej - była mniejszym obciążeniem.
Patryk Michalski, Mateusz Ratajczak, dziennikarze Wirtualnej Polski