PiS rusza z kampanią europejską. Wiemy, na co postawi Nowogrodzka

Do końca przyszłego tygodnia PiS zamierza ustalić większość kandydatur na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Podczas narad powstają już zręby kampanii. Sztabowcy PiS wykorzystają m.in. temat paktu migracyjnego i inne elementy polityki UE, które Polacy mogą odczuć w swoich portfelach.

Liderzy PiS szykują się do kampanii europejskiej
Liderzy PiS szykują się do kampanii europejskiej
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Michał Wróblewski

12.04.2024 | aktual.: 26.04.2024 13:38

Takie plany kreślą w rozmowach z Wirtualną Polską politycy PiS. Przyznają, że w tym tygodniu liderzy formacji omawiali już kierunki kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Jednym z głównych tematów na pewno będzie pakt migracyjny, który chcą nam narzucić elity brukselskie. Tusk wie, że większość Polaków jest przeciwna relokacji, a antymigranckie nastroje rosną i są uzasadnione. Dlatego teraz tak gorliwie wzbrania się przed paktem - twierdzi rozmówca z Nowogrodzkiej, ujawniając tym samym myślenie w partii. A to oznacza, że w najbliższym czasie w przekazie będzie sporo właśnie o "brukselskich elitach", "narzucaniu" i "przymusie". Politycy PiS już z tymi tezami ruszyli w mediach społecznościowych.

Wyjaśnijmy - Parlament Europejski przyjął w tym tygodniu dziesięć aktów prawnych, które mają zreformować europejską politykę migracyjną. Pakt zakłada jednolitą europejską procedurę azylową, nowe zasady kwalifikowania do uzyskania ochrony międzynarodowej oraz tzw. mechanizm solidarnościowy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pakt migracyjny przyjęty. Szczucki: Polityk bez żadnej skuteczności

Głosowanie w PE wywołało polityczną burzę w mediach społecznościowych.

Szczególnie rozpowszechniany i komentowany przez polityków PiS był wpis brukselskiej korespondentki RMF FM, która na portalu X (dawniej Twitter - red.) wyjaśniła sens paktu: "Pakt Azylowo-Migracyjny zakłada tzw. obowiązkową solidarność, a nie obowiązkową relokację migrantów. To oznacza, że każdy kraj będzie miał wybór między przyjęciem migrantów, kontrybucją finansową w wysokości 20 tys. euro za nieprzyjętego migranta oraz wsparciem operacyjnym".

Słowem: albo przyjmowanie migrantów, albo karne płatności.

Politycy PiS i wyborcy prawicy kpili ze sformułowania "obowiązkowa solidarność" i wskazywali, że to "nowomowa Brukseli rodem z czasów komunizmu". Podkreślali też, że to żaden "wybór" - tylko narzucanie rozwiązań, na które - w ich przekonaniu - nie zgadza się zdecydowana większość polskiego społeczeństwa.

Podkreślmy: do wejścia w życie paktu, wbrew temu, co starają się narzucić politycy PiS, jeszcze długa droga i kilka szczebli w unijnych instytucjach. Rozmowa o pakcie dopiero przed liderami państw UE. Na razie zielone światło dla paktu wyraziła większość europosłów. Ale PiS już dziś wykorzystuje temat.

- Nie będziemy płacić za te chore pomysły Brukseli i Strasburga - grzmi w rozmowie z Wirtualną Polską poseł Krzysztof Szczucki.

Rozwiązanie ma również krytyków wśród rządzących. - To rozwiązanie będzie bardzo dzieliło Europę. Nie będzie jednoczyło nas w wysiłkach odpowiadania na wyzwanie związane z migracjami w Europie. To rozwiązanie, które jest konfliktogenne - mówi w rozmowie z WP prof. Maciej Duszczyk, odnosząc się do paktu migracyjnego. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rozmowie z WP wskazuje na plus i minusy rozwiązania.

Wyprzedzający ruch Tuska

Głos w tej sprawie - przewidując bieg zdarzeń i narrację konkurencji - zabrał natychmiast Donald Tusk. Zorganizował konferencję prasową, na której zapewnił, że jego rząd nie dopuści do obowiązywania paktu migracyjnego w Polsce. - Zobaczymy, jaka będzie ostateczna wersja paktu migracyjnego, ale z całą pewnością mechanizm relokacji albo płacenia nie będą dotyczyły Polski - zadeklarował szef rządu. I przyznał, że do blokady paktu wykorzysta swoje "zdolności budowania pewnych sojuszy" w UE.

Zdaniem naszych rozmówców Tusk doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Unia Europejska co najmniej od 2015 roku popełniała poważne błędy w polityce migracyjnej. Nie przewidziała konsekwencji wielu swoich decyzji, stąd kolejne kryzysy migracyjne w ciągu ostatniej dekady.

Lider KO - jak twierdzą politycy tej formacji - wyciągnął z tego wnioski. Jego współpracownicy podkreślają, że Tusk - wbrew propagandzie PiS - od lat głosił w tej sprawie poglądy sprzeczne z tymi, które dominowały wśród unijnych decydentów i przywódców państw UE (takich jak choćby Niemcy).

Politycy PiS twierdzą zgoła odwrotnie - i obarczają Tuska (jako byłego szefa Rady Europejskiej) odpowiedzialnością za kryzys migracyjny. - To oczywiste, że wykorzystamy to w kampanii. Wystarczy, że będziemy przedstawiać fakty w tej sprawie i przypominać wszystkie wypowiedzi, które padały w ciągu tej dekady - przyznaje rozmówca z PiS.

Dodaje, że i teraz rządzący "sami sobie robią problem". - Przecież jest lista posłów wybranych do PE z list KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, którzy głosowali za paktem. Wystarczy te nazwiska wyświetlać przez całą kampanię - twierdzi.

Motywy PiS potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską poseł Krzysztof Szczucki, który będzie miał swoją rolę w kampanii europejskiej. - Zależy nam na bezpieczeństwie Polski i zawsze będziemy sprzeciwiać się tej inżynierii społecznej, którą Unia Europejska chce nam zapewnić. Pakt migracyjny z pewnością będzie jednym z głównych tematów kampanii, zwłaszcza że Donald Tusk nie robi dziś nic, by go zablokować - twierdzi polityk.

Presja na koalicji

Inni rozmówcy z PiS wskazują, że tematem kampanii - w kontekście migrantów - znów będzie bezpieczeństwo. - KO już wyciągnęła wnioski, proszę spojrzeć, jak działają na granicy. Mur stoi, migranci są blokowani - wskazuje poseł PiS.

Nowogrodzka szykuje się też do "ostrzegania" Polaków przed skutkami "radykalnej polityki klimatycznej UE". Przekaz i tym razem jest już znany - politycy PiS będą "podbijać", że zmiany proponowane przez UE doprowadzą obywateli do znacznego zubożenia.

- Polacy nie są gotowi na szybkie zmiany w budowie domów, czyli dyrektywę budynkową, technologiczną rewolucję, rażące podwyżki cen energii, wymianę samochodów na elektryczne itd. Oni się temu sprzeciwiają, bo to idzie za szybko i za daleko. I trzeba o tym mówić - twierdzi rozmówca z PiS.

Dodaje, że z pewnością tematem znów będzie Zielony Ład i kwestia wprowadzenia euro (choć to temat dziś abstrakcyjny - Polska nie spełnia kryteriów niezbędnych do wprowadzenia unijnej waluty, choć oczywiście sami się do tego zobligowaliśmy wstępując do Wspólnoty).

Na pewno w języku PiS nie zabraknie ostrych, polaryzujących tez.

Jednocześnie partia Jarosława Kaczyńskiego nie chce dopuścić do zwiększonej mobilizacji wyborców antypisowskich - tak jak w październiku ubiegłego roku. Z drugiej strony rozmówcy z Nowogrodzkiej zastanawiają się, w jaki sposób zachęcić do masowego pójścia do urn "wyborców okazjonalnych" (to określenie jednego z działaczy) miałaby strona rządząca. - Co będą mówić? Więcej Unii? - pyta jeden z polityków PiS.

Jedno jest pewne: Koalicja Obywatelska zrobi wszystko, by wybory w czerwcu wygrać w cuglach.

Na rządzących spoczywa ogromna presja - zwłaszcza po tym, jak KO dała się wyprzedzić PiS-owi w wyborach samorządowych. - Na to w czerwcu nie możemy sobie pozwolić - przyznaje polityk tej formacji.

Planem rządzących jest przypominanie, że rządy PiS oznaczały wieloletnią blokadę środków z KPO, ostry konflikt z UE, marginalizację naszej pozycji w Europie, a być może i plany opuszczenia Wspólnoty.

Politycy większości rządowej twierdzą, że w kampanii samograjem będzie cytowanie polityków Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry, którzy przez lata - również niedawno - wylewali pomyje na Mateusza Morawieckiego za jego - ich zdaniem - katastrofalną dla Polski politykę prowadzoną w UE i decyzje związane z Zielonym Ładem.

Strategia największych formacji będzie wykuwać się w kolejnych tygodniach. Kampania z kopyta ruszy w maju.

Dlaczego PiS stawia na ten temat

Skąd przekonanie, że Polacy są przeciwni relokacji? W PiS dowodem na to (oprócz powszechnie dostępnych badań, publikowanych zwłaszcza w ubiegłym roku) jest m.in. wynik jesiennego referendum, które towarzyszyło wyborom 15 października. PiS przeforsowało wówczas pytanie: Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

Większość Polaków zbojkotowała głosowanie w referendum - w sumie zakończyło się 40 proc. frekwencją. Polacy kart nie brali, uznając je za propagandowy ruch rządzącej wówczas partii Jarosława Kaczyńskiego. Z 29 mln uprawnionych do głosowania do urn głosy wrzuciło tylko 11 mln osób - chociaż w wyborach do Sejmu i Senatu wzięło w sumie ponad 21 mln.

PiS "wyciąga" dla siebie tylko część tego wyniku - 96 proc. z wspomnianych 11 milionów osób, które oddały głos, wybrało odpowiedź "nie" na pytanie dot. migracji. I to dla partii jest jednym z dowodów na słuszność migracyjnego wątku w kampanii.

Jak pisała niedawno "Gazeta Wyborcza", omawiając badanie More in Common Polska z lutego br., większość Polek i Polaków nie ma przekonania, że na poziomie unijnym wypracowywane są rozwiązania "odpowiadające na codzienne potrzeby". Kwestią, na którą zdaniem większości Polek i Polaków UE ma negatywny wpływ, są choćby ceny energii - tego zdania było 51 proc. A 31 proc. sądziło, że Unia negatywnie wpływa na zmiany klimatu i ochronę środowiska.

Członkostwo w UE jako coś "ogólnie dobrego" oceniło 57 proc., 33 proc. miało do niego stosunek neutralny, a 10 proc. - negatywny. Krytycyzm przeważa wśród wyborców PiS i Konfederacji.

"Nasze badanie jakościowe pokazało niektóre źródła tego negatywnego stosunku do działań UE w kwestii cen energii, ekologii czy migracji i uchodźców nie wśród elektoratów PiS i Konfederacji, w których negatywne oceny UE są najbardziej rozpowszechnione, ale wśród osób, które głosowały na partie koalicji rządzącej. Takie kwestie jak interesy rolników i nakładane na nich przez Zielony Ład obowiązki czy ograniczenia pozostają mocno obecne w dyskursie społecznym, nawet jeśli nie są przez ogół społeczeństwa uważnie śledzone bądź analizowane" - czytamy w raporcie cytowanym przez "GW".

To również ma być źródło kampanijnych analiz PiS.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1563)