Kaczyński obawia się wojny w obozie PiS. Dlatego wstrzymuje się z wyrzuceniem ludzi Ziobry. Kulisy narad w centrali
Władze PiS nie są zadowolone z tego, że wewnętrzne spory odciągają uwagę od braku realizacji 100 konkretów rządu Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński rozumie oczekiwania niektórych, żeby zerwać sojusz z Suwerenną Polską Zbigniewa Ziobry, ale jednocześnie nie chce wywoływać politycznej wojny przed wyborami samorządowymi i do PE.
22.03.2024 | aktual.: 03.04.2024 10:45
Prezydium Komitetu Politycznego PiS - którego członkami są najważniejsi politycy partii Jarosława Kaczyńskiego - zebrało się w czwartek 21 marca, by porozmawiać o bieżącej sytuacji politycznej na trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi.
Podczas zebrania władz PiS - według informacji Wirtualnej Polski - poruszono kilka tematów, wśród nich: kampania samorządowa, 100 dni rządu Donalda Tuska, protesty rolników, powrót PiS do mediów publicznych i newralgiczne sprawy z ostatnich dni: napięcia w klubie parlamentarnym czy relacje z Suwerenną Polską.
Portal Onet jako pierwszy napisał, że podczas narady przy Nowogrodzkiej Mateusz Morawiecki chciał wyrzucenia Suwerennej z klubu parlamentarnego PiS. W naszym tekście w Wirtualnej Polsce opisywaliśmy kulisy tej sprawy.
Wątków było więcej.
Wedle naszych rozmówców z Nowogrodzkiej i otoczenia Mateusza Morawieckiego, temat ziobrystów (których nieformalnym liderem jest dziś Patryk Jaki) poruszył jako pierwszy Jarosław Kaczyński. Każdy mógł wyrazić swoje zdanie na temat ostatnich, głośnych wypowiedzi przedstawicieli tej partii (uderzających przede wszystkim w Morawieckiego, ale też prezydenta Andrzeja Dudę).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kilka osób - jak słyszymy - było za wykluczeniem kilkunastu posłów Suwerennej Polski z klubu parlamentarnego PiS. Byli to - jak ustaliliśmy - były szef klubu PiS Ryszard Terlecki i senator Marek Pęk.
Morawiecki miał zabrać głos jako jeden z ostatnich i nie sprzeciwiał się temu pomysłowi. - Nie stawiał jednak tego jako warunek, nie formułował żadnych twardych żądań - słyszymy zarówno od współpracowników Morawieckiego, jak i Jarosława Kaczyńskiego.
Jeden z rozmówców mówi tak: - Wiele osób z władz PiS widzi, że z Suwerenną jest problem, ale nikt przytomny nie wyrzuci ich z klubu, bo nikt nie chce wojny. Mamy wybory.
Słowo przeciwko słowu
Z drugiej strony - od wewnętrznych przeciwników Morawieckiego - słyszymy coś przeciwnego: że to były premier miał jako pierwszy rzucić na spotkaniu władz PiS pomysł wyrzucenia Suwerennej Polski z klubu, ale nie znalazł poparcia u większości.
Przeciwko wykluczeniu ziobrystów mieli być m.in. Mariusz Kamiński czy Elżbieta Witek - politycy, którzy z Suwerenną nie mają najlepszych relacji. - Zabrali głos w dyskusji, sugerując, że to byłby idiotyzm - twierdzi jeden z rozmówców.
Niemniej politykom PiS wadzi publiczna krytyka ze strony ziobrystów polityki unijnej prowadzonej przez rząd Morawieckiego. Były premier ma mocno na to narzekać na wewnętrznych naradach. I oceniać, że niedopuszczalne jest, by jakaś "mała partyjka" uderzała w kierownictwo partii, od której de facto dostaje i dostawała wszystko: miejsca na listach wyborczych, stanowiska, pieniądze z budżetu.
Nie wszyscy widzą to jednak tak jednoznacznie. Mariusz Kamiński - wedle jednej z relacji - miał nawet podczas spotkania przy Nowogrodzkiej powiedzieć do Morawieckiego: - Ale oni nie krytykują PiS-u, tylko Ciebie.
Dlatego też - zdaniem jednego ze źródeł - Mateusz Morawiecki ma przygotować dokument, w którym ma wyjaśnić kulisy i okoliczności podejmowanych decyzji ws. Zielonego Ładu i innych kwestii na forum UE. Dokument - który ma być czymś w rodzaju "białej księgi" - miałby zostać przygotowany na potrzeby władz PiS i najprawdopodobniej zostałby zaprezentowany publicznie. Współpracownicy Morawieckiego podkreślają, że on sam wielokrotnie to wyjaśniał (w tym kwestię ewentualnego weta), a ziobryści "udają, że tego nie rozumieją", albo nie znają się na mechanizmach polityki unijnej.
Stronnicy byłego szefa rządu - który pozostaje przecież wiceprezesem PiS - twierdzą, że cały przekaz o byłym premierze stawiającym na ostrzu noża sprawę wyrzucenia Suwerennej Polski jest "spinem" samych zainteresowanych. Nie bez wsparcia innego byłego ministra, który swego czasu mocno grał przeciwko Morawieckiemu w obozie Zjednoczonej Prawicy - czyli Jacka Sasina.
- To sasinowcy musieli wypuścić pierwsze informacje o spotkaniu w centrali. I oczernić Morawieckiego - przypuszcza jego stronnik.
Fundamentalne różnice
Zmorą Morawieckiego jednak dziś są przede wszystkim ziobryści. Oni nigdy nie zgodzą się na to, by były premier był liderem PiS lub – szerzej – postpisowskiej prawicy. Gdyby Morawiecki był kandydatem PiS na prezydenta, ziobryści albo by go nie poparli, albo wystawili własnego kandydata.
Ludzie Zbigniewa Ziobry - z Patrykiem Jakim na czele - będą też utrudniać Morawieckiemu (tak jak robili to przez lata) jakiekolwiek próby zbudowania sojuszu z częścią Trzeciej Drogi (czyli PSL i Polską 2050). A Morawiecki - jak słyszymy - widzi w tym szansę (czyli w zbudowaniu prawicy opartej na "normalsach", a nie "radykałach") na powrót do władzy i odsunięcie od niej Donalda Tuska.
Jak słyszymy, były premier od jakiegoś czasu ostrzega liderów PiS, że Suwerenna Polska do prawdziwego przesilenia doprowadzi po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na razie jeszcze się wstrzymuje, bo Patrykowi Jakiemu czy Beacie Kempie zależy na kolejnej kadencji w Brukseli. A na tę nie będą mieli szans, jeśli nie wystartują do PE z list PiS-u.
Ziobryści jednak powtarzają: im nie chodzi o stołki, tylko o przyszłość prawicy. A ta nie ma ich zdaniem szans na wygraną z Morawieckim jako liderem. Dlatego będą go sabotować, oczerniać, krytykować wszystko to, co robił na forum unijnym. Traktują Morawieckiego jako wielkie obciążenie dla PiS i tak przedstawiają go podczas rozmów z Jarosław Kaczyńskim.
Prezes PiS jednak ma wciąż duże zaufanie do Morawieckiego i to w nim widzi partnera do rozmów. Z Patrykiem Jakim również utrzymuje kontakt, choć dużo rzadszy. W jednej z ostatnich rozmów Kaczyński miał powiedzieć europosłowi, by nieco zbastował i nie atakował Morawieckiego przed wyborami.
Ziobryści utrzymują, że oni wcale nie chcą tego robić, ale są zmuszeni odpowiadać stronnikom byłego premiera. - Gdyby wreszcie się zamknęli, to i my nie będziemy wzniecać tych sporów - mówi nam polityk Suwerennej Polski.
Jarosław Kaczyński w tej sytuacji wydaje się nie mieć wielkiego wyboru. Na razie czeka, co przyniosą wybory samorządowe. Wtedy być może podejmie bardziej stanowcze kroki wobec niesfornych koalicjantów.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl