PiS pogubiło się ws. unijnych pieniędzy z KPO. Raz "wielki sukces", innym razem "20 groszy na ulicy"
Stanowisko polityków PiS w sprawie unijnych miliardów euro dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy staje się coraz bardziej mgliste. Premier mówił już o "wielkim sukcesie Polski" i "nowym planie Marshalla", a Ministerstwo Finansów twierdzi, że to pieniądze, które wzmocnią polską walutę. Jednak Jarosław Kaczyński nie godzi się na dodatkowe ustępstwa i mówi "koniec tego dobrego". Europoseł PiS Karol Karski porównuje unijne środki do "20 groszy, które leżą na ulicy", a w rozmowie z WP przekonuje, że "Komisja Europejska sypnęła garścią drobniaków", które nie mają większego znaczenia.
We wtorek szefowa Komisji Europejskiej w wywiadzie dla "DGP" wysłała jasny sygnał, że Polska wciąż nie wypełniła kamieni milowych, które pozwalałyby na wypłacenie środków z Krajowego Planu Odbudowy. - Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, likwidująca Izbę Dyscyplinarną, nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej – stwierdziła Ursula von der Leyen. To właśnie te słowa otworzyły kolejny sezon serialu, w którym główną rolę grają miliardy euro dla Polski.
W Wirtualnej Polsce przeanalizowaliśmy, jak zmieniały się wypowiedzi polityków PiS na temat środków z Krajowego Planu Odbudowy. Sprzeczności wskazują, że sama partia rządząca nie wie, czym są dla niej pieniądze: "ważnym impulsem gospodarczym, na którym wszyscy skorzystamy" czy środkami, które PiS jest gotowe odpuścić za spór z Brukselą. Pogubić może się też opinia publiczna, bo narracja obozu władzy zmienia się m.in. w zależności od postępów negocjacji.
Choć premier wielokrotnie mówił o "wielkim sukcesie Polski", to nie przekonał do tego wszystkich polityków z własnej partii. Europoseł PiS Karol Karski w rozmowie z Wirtualną Polską pieniądze z KPO nazywa "garścią drobniaków" i porównuje je do "dwudziestu groszy, które leżą na ulicy". Dodaje jednak, że "dobry gospodarz schyla się i po taką kwotę". To słowa, które mocno kontrastują z tym, co dotąd mówił nie tylko szef rządu. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów podkreślali, że uruchomienie środków wzmocniłoby polską walutę.
W nieoficjalnych rozmowach również posłowie PiS przyznają, że nie są pewni, czy obietnica Mateusza Morawieckiego w tej sprawie kiedykolwiek się spełni. Wytykają szefowi rządu, że bez szerokich konsultacji zgodził się na kamienie milowe, których teraz nie wypełniamy. Solidarna Polska jest wręcz przekonana, że tych pieniędzy nie dostaniemy i wykorzystuję okazję, by politycznie osłabiać premiera. Głosy powątpiewania słychać już nawet w obozie premiera. Wiceminister infrastruktury Marcin Horała w Polskim Radiu przyznał, że do wyborów Polska może nie otrzymać środków z KPO, bo "gramy z partnerem, który oszukuje".
Miliardy euro jak 20 groszy
Zupełnie nowe podejście do pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy zaprezentował europoseł PiS Karol Karski. Polityk porównuje unijne pieniądze do "dwudziestu groszy, które leżą na ulicy" i dodaje, że nie mają one dla Polski dużego znaczenia. Uważa jednak, że Polska mimo wszystko wciąż powinna o nie zabiegać. - Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że to nie są tak wielkie pieniądze w skali funduszy, które cały czas wpływają do Polski z budżetu unijnego. W ogóle są czymś mało znaczącym w skali budżetu Polski. Mówię tak obrazowo: jak 20 groszy leży na ulicy, należy się pochylić i je podnieść. Każdy gospodarny rząd tak postąpi – stwierdził w rozmowie z portalem isokolka.eu.
Prof. Karol Karski w Wirtualnej Polsce rozwinął swoją myśl. Polityk zwraca uwagę, że część unijnych środków to pożyczka, którą Polska może zaciągnąć na własną rękę. – Każdy gospodarny rząd schyli się i po 20 groszy, jak leżą na ulicy. Ktoś może nawet chuchnie na nie, zanim schowa je do portmonetki. Te pieniądze nie mają jednak większego znaczenia w skali budżetu państwa czy budżetu Unii Europejskiej. Tym bardziej że kwota bezzwrotna to niewielki tylko ułamek, a reszta to pożyczka. W tej drugiej części, zdecydowanie zresztą przeważającej, wartością dodaną mogłaby być jedynie różnica w wysokości oprocentowania kredytu, ale już nie jego nominalna wysokość. Kredyt można wszędzie zaciągnąć, a Polska przy ratingu A- ze stabilną perspektywą finansową ma obecnie w tym zakresie stosunkowo dobre możliwości – tłumaczy.
Europoseł dodaje, że środki z KPO to "kwadratowe pieniądze". - Nie możemy ich wydać dowolnie, tylko na z góry określony cel, bardziej lub mniej potrzebny. Mówimy też o puli pieniędzy na Zielony Ład, który po fiasku niemiecko-rosyjskiego planu przejęcia europejskiej energetyki jest dziś w stanie postagonalnym. Przy tym kredyt, także wydany na cele, które dziś w dużej części są już passé, trzeba będzie kiedyś zwrócić – dodaje.
Karski: "Polska ma prawo naliczać odsetki"
Europoseł PiS twierdzi jednak, że Polska w końcu otrzyma należne środki. Uważa, że Polska mogłaby wytoczyć prawny bój Komisji Europejskiej. - Nie da się ich zatrzymać na stałe, zresztą wstrzymywanie pieniędzy jest sprzeczne z unijnym prawem. Komisja Europejska od lipca ubiegłego roku pozostaje w zwłoce i Polska już ma prawo naliczać sobie odsetki od tych kwot. Mamy również prawo, by zwrócić się do TSUE ze skargą na bezczynność Komisji Europejskiej - mówi. - To nie są środki w formie prezentu, bonusu czy nagrody. One powinny pomagać w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią. To miało być – w unijnej skali – parę groszy na dobry początek. Te środki mogłyby mieć znaczenie na wcześniejszym etapie, kiedy gospodarki państw unijnych podnosiły się po COVID-19. Miały w niewielkim stopniu pomóc, ale ostatecznie nie pomogły nikomu.
- Komisja nie wypłaciła ich żadnemu państwu w pierwotnie zakładanym terminie. Trzeba też powiedzieć, że to były środki na miarę Unii Europejskiej, więc nie była to wielka miara. Komisja Europejska sypnęła garścią drobniaków podżyrowaną przez tych, którzy mieli dostać te pieniądze. Bruksela uznała, że to załatwi wszystkie problemy, odepchnie od siebie zarzut bezczynności, chociaż wcale ich nie rozwiązywała. Mamy więc sytuację, że podżyrowane także przez Polskę pieniądze dano wszystkim, tylko nie Polsce. To jest granda, hucpa i coś nienormalnego – mówi prof. Karski.
Wypowiedzi europosła PiS zdecydowanie różnią się od tego, co przez miesiące słyszeliśmy od samego premiera. Przywoływany już "wielki sukces" dotyczący Krajowego Plany Odbudowy był ogłaszany wielokrotnie. Już sama zapowiedź unijnych pieniędzy posłużyła nawet w kampanii prezydenckiej. Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki 28 maja 2020 roku na wspólnej konferencji prasowej stali obok planszy z napisem 750 mld euro. - Fundusz odbudowy UE, w połączeniu z unijnym budżetem, będzie wielkim impulsem finansowym, który da perspektywę rozwoju gospodarczego Europie i Polsce – mówił szef rządu. Obaj politycy podkreślali, że nasz kraj będzie po Hiszpanii i Włoszech trzecim największym beneficjentem netto tych funduszy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pozytywne skutki odczuje każda polska rodzina"
Słowa dotyczące "żyrowania" unijnych pieniędzy mogą być w partii rządzącej nowym przekazem. W czwartek mówił o tym również wiceminister infrastruktury Marcin Horała. - Polska jest współżyrującym pożyczki, na których się KPO opierają, i nie będzie tak, że nie mając środków, będziemy uczestniczyli w tym mechanizmie – stwierdził w Polskim Radiu. Oficjalnie rząd uznaje, że nic nowego ws. środków z KPO się nie wydarzyło. - Ocena Komisji Europejskiej nie została jeszcze dokonana, żadne pismo w sprawie wypełnienia przez Polskę kamieni milowych do nas nie wpłynęło - powiedział w środę rzecznik Piotr Müller.
W oficjalnym komunikacie rządu z początku czerwca wciąż możemy przeczytać, że "unijne środki wzmocnią polską gospodarkę i przestawią ją na nowe tory. Pieniądze zainwestujemy m.in. w rozwój, środowisko, cyfryzację, edukację i zdrowie. Zaplanowane inwestycje to także najlepsze lekarstwo na kryzys inflacyjny. Pozytywne skutki odczuje każda polska rodzina".
Z wypowiedzi polityków PiS można wnioskować, że nawet dla nich to już archiwalny wpis. Opinia publiczna sama może zobaczyć, jak wygląda ten "wielki sukces Polski".
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski