PiS: po Podkarpaciu czas na Warszawę; rozmowy z SP niekonieczne
Po wygranej w wyborach do senatu na Podkarpaciu czas na odwołanie prezydent Warszawy - podkreślają politycy PiS. Zapowiadają szeroką kampanię skierowaną do mieszkańców stolicy i mobilizację w partii. Nie widzą przy tym raczej szans na współpracę z Solidarną Polską.
09.09.2013 | aktual.: 09.09.2013 19:23
Po wygranych wyborach w Rybniku i Elblągu politycy PiS świętują kolejny sukces i otwarcie oceniają, że są szanse na powodzenie w referendum ws. odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Wybory na Podkarpaciu pokazały tendencję wzrostu poparcia dla PiS i spadku dla koalicji rządzącej. Władza boi się warszawskiego referendum. Jestem przekonany, że osąd warszawiaków będzie krytyczny dla Hanny Gronkiewicz-Waltz - powiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
- Jest wielka szansa na odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum. Oburzenie na jej rządy, butne zachowanie jest olbrzymie - stwierdził z kolei Jarosław Zieliński, który zasiada w komitecie politycznym PiS. Zapowiedział, że politycy PiS zaangażują się w akcję przedreferendalną bardzo mocno, podobnie jak robili to w innych tegorocznych kampaniach.
Politycy PiS zapowiadają, że partia do czasu październikowego referendum przeprowadzi kampanię skierowaną do warszawiaków. - Będziemy pokazywać, do czego doprowadziła prezydentura Hanny Gronkiewicz-Waltz i zachęcać, aby wyciągać wnioski - zapowiada Błaszczak.
- Na pewno będzie duża mobilizacja w partii wszystkich parlamentarzystów i struktur warszawskich. Będzie też kampania zachęcająca do udziału w referendum. Cieszymy się z Podkarpacia, teraz myślimy o Warszawie - powiedział europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Prawo i Sprawiedliwość będzie się także dopominać, aby w przypadku skutecznego referendum w Warszawie nie był powoływany komisarz, ale by odbyły się przedterminowe wybory na prezydenta miasta. Gdyby do nich doszło PiS oficjalnie przedstawi swojego kandydata. Będzie nim proponowany już na premiera rządu technicznego socjolog prof. Piotr Gliński.
Po wyborach na Podkarpaciu, oprócz wiary w sukces w Warszawie, politycy partii Jarosława Kaczyńskiego dochodzą także do wniosku, że współpraca z Solidarną Polską nie jest konieczna - oceniają, że kandydat SP uzyskał słaby wynik jak na region sprzyjający prawicy, a w kraju notowania ugrupowania Zbigniewa Ziobry będą znacznie gorsze.
Zdaniem polityków PiS, SP nie uda się przekroczyć progu wyborczego w wyborach do Sejmu. Stąd ich deklaracje, że ewentualne rozmowy z partią Ziobry mogą się odbyć tylko na twardych warunkach podyktowanych przez PiS.
Chęć rozmowy z prezesem PiS deklaruje prezes SP Zbigniew Ziobro. Jednocześnie jednak oskarża polityków i działaczy tej partii o "brudną kampanię" w wyborach na Podkarpaciu.
- Jestem przekonany, że nadal warto rozmawiać o jedności prawicy i ewentualnej współpracy dla dobra Polski, także w wyborach prezydenckich. Jestem gotów do spotkania z prezesem PiS, także bez udziału kamer, jeśli to uważa za słuszne, ale jedynie pod tym warunkiem, że wyjaśni rolę PiS i spółki wydającej "Gazetę Prawną Codziennie", w której kierownictwie zasiadają ludzie związani z PiS, w niegodziwej kampanii oszczerstw pod adresem pana Kazimierza Ziobry - powiedział Ziobro w poniedziałek dziennikarzom.
Za niedopuszczalny uznał spot reklamujący piątkowe wydanie "Gazety Polskiej Codziennej" i ulotki, które pojawiły się w Mielcu i Dębicy. Pojawiły się tam nieprawdziwe informacje, że kandydat SP był członkiem PZPR.
Błaszczak podkreślił, że "wybory na Podkarpaciu pokazały, że rozbicie prawicy pomaga PO, ale pokazały też, że PiS osiąga w tym regionie lepsze wyniki niż dwa lata temu, gdy nie było Solidarnej Polski". Jednak - jak dodał - "mógłby być jednak jeszcze lepszy".
- Proponowaliśmy już bezwarunkowy powrót do PiS politykom Solidarnej Polski. Trzech z nich wróciło. Wielokrotnie Jarosław Kaczyński wyciągał rękę do Zbigniewa Ziobry, jednak była ona odrzucana. Tu niestety grają osobiste ambicje. Nie chodzi im o to, żeby dokonać zmiany w kraju, ale żeby osiągnąć dla siebie korzyści - uważa szef klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Podobnego zdania są Zieliński i Czarnecki. - Kandydat Solidarnej Polski z takim nazwiskiem (Kazimierz Ziobro), takim zaangażowaniem jego partii w kampanię uzyskał tylko jedenaście procent, a nie zapowiadane dwadzieścia. To świadczy o ich słabości - ocenia europoseł PiS.
- Rozłamowcy z Solidarnej Polski nie przekroczą progu wyborczego. Ich rezultat jest wynikiem oszukańczych chwytów, że kandydatem jest Zbigniew, a nie Kazimierz Ziobro - stwierdził Zieliński. - Trzeba zrobić wszystko, aby Polacy zrozumieli, że nie można popierać rozłamowców, ale partię, która może zmienić Polskę. Rozmowy z Solidarną Polską są jeszcze możliwe, ale coraz trudniejsze. To co się stało podczas kampanii na Podkarpaciu nie ułatwia porozumienia - dodaje.
Zdaniem Zielińskiego "nie może być partnerstwa, wrażenia, że jednoczą się dwie, równorzędne partie". - Muszą wobec nas wykazać skruchę, uznać, że opuszczając PiS popełnili błąd. Nie mogą być za to nagradzani, wrócić na lepsze albo te same pozycje co przed odejściem - powiedział Zieliński.
Czarnecki dodał, że "nawrócenie grzesznika jest możliwe", ale - zaznaczył - "po słabym wyniku na Podkarpaciu pozycja przetargowa SP jest jednak dużo słabsza".