PiS ogranicza liczbę kadencji w samorządach
Partia braci Kaczyńskich chce, aby wójtowie, burmistrzowie i prezydenci mogli pełnić swoje obowiązki najwyżej przez dwie kadencje. To ma zniszczyć lokalne układy. Według opozycji, pod pozorem walki z układami PiS chce uniemożliwić sprawowanie władzy w samorządach ludziom sprawdzonym.
13.02.2006 | aktual.: 13.02.2006 07:53
Prace nad stosownym projektem ustawy trwają, co potwierdza poseł Marek Kuchciński, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS. - Z tego co wiem, nigdzie w Europie nie ma kadencyjności w samorządach - nie szczędził krytyki Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu, który w sobotę był w Gdańsku. - PiS chce w ten sposób ograniczyć możliwość sprawowania władzy ludziom, którzy się sprawdzili i mają poparcie w swoich społecznościach.
Tak jak w Trójmieście, gdzie partia braci Kaczyńskich jest słaba kadrowo. Paweł Adamowicz podkreśla, że pomysł - delikatnie mówiąc - jest "nietrafiony". - Posłowie powinni zacząć od wprowadzenia ograniczenia dwóch kadencji dla siebie - ironizują zgodnie Adamowicz i Jacek Karnowski.
Inicjatywę krytykuje też SLD. - Wprowadzenie kadencyjności w samorządzie było już dyskutowane w poprzednim parlamencie i wtedy przepadło - podkreśla poseł SLD z Elbląga Witold Gintowt-Dziewałtowski. Jak dodaje Gintowt-Dziewałtowski, pod przykrywką kadencyjności PiS chce usunąć z samorządów konkurencję, tam gdzie samo nie ma dziś szans na wygranie wyborów. Nie wiadomo jeszcze, czy ograniczenie w sprawowaniu funkcji do dwóch kadencji miałoby się liczyć od tegorocznych wyborów, czy wstecz. Jak podkreśla Marek Kuchciński, niektórzy eksperci twierdzą, że można liczyć już te kadencje, które trwają, i nie byłoby to sprzeczne z zasadą, że prawo nie może obowiązywać wstecz. - Sprawdzamy to, zamówiliśmy ekspertyzy prawne, które będą gotowe za 10 dni - zastrzega jednak Kuchciński.
Gdyby przyjąć, że liczbę kadencji liczy się wstecz, w tych wyborach nie mogliby kandydować już m.in. rządzący obecnie w Gdańsku Paweł Adamowicz, w Sopocie Jacek Karnowski i w Gdyni Wojciech Szczurek. Przepisy dotknęłyby też wielu wójtów i burmistrzów z mniejszych miejscowości. PiS podkreśla, że przez kadencyjność chce walczyć z często patologicznymi układami w lokalnej władzy. - Szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie rządzą od lat ci sami ludzie, widać pewien układ towarzysko-rodzinny, który ogranicza demokrację, bo nie daje szans na wybór osobom spoza tego układu - uważa Kuchciński.
Michał Lewandowski, (Polskapresse)