PiS obrywa za nową aferę. Bandyci dostawali lewe paszporty?
Byłemu wojewodzie kujawsko-pomorskiemu z ramienia PiS obrywa się za to, że dwaj podlegli mu urzędnicy usłyszeli zarzuty dotyczące załatwienia lewych paszportów sprawcom poważnych przestępstw. Sprawa jest tak poważna, że trzeba było zamknąć punkt paszportowy, a politycy PO pytają, czy działacze PiS też załatwiali tam sobie fałszywe dokumenty.
O wybuchu afery poinformował na konferencji prasowej obecny wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel (PO). Chodzi o podległy mu punkt paszportowy w Inowrocławiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Dwaj byli pracownicy urzędu wojewódzkiego usłyszeli zarzuty za wydawanie paszportów na fałszywe dane – powiedział. - Widzieli na własne oczy, że w dokumencie były wpisane dane innej osoby niż ta, która przed nimi stała. Nie chodziło o osoby przypadkowe, tylko o związane ze światem przestępczym, objęte dużo większymi śledztwami.
Jak wynika z danych przekazanych przez wojewodę, proceder dotyczy lat 2018-22, a więc rządów Zjednoczonej Prawicy. Jeden z podejrzanych pracował w inowrocławskim punkcie od lutego 2017 r. do marca 2024 r., drugi - od lipca 2023 r. do maja 2024 r.
Śledztwo prowadzi katowicka prokuratura. To ona zaleciła obecnemu wojewodzie tymczasowe zamknięcie punktu paszportowego w Inowrocławiu, co ten uczynił. Obiecuje jednak, że za jakiś czas ponownie go otworzy.
Na razie prokuratorzy będą musieli zweryfikować kilkanaście tysięcy wniosków paszportowych i osiem tysięcy paszportów, co może im zająć sporo czasu. Michał Sztybel mówi wprost, że chodzi o zorganizowaną grupę przestępczą, więc sprawę należy zbadać dokładnie.
I choć już tego nie dodał, to siłą rzeczy cała afera skierowała uwagę na Mikołaja Bogdanowicza, który przez osiem lat rządów PiS był wojewodą kujawsko-pomorskim i jednym z najważniejszych notabli PiS w regionie.
Mikołaj Bogdanowicz z PiS pod ostrzałem
Troje inowrocławskich radnych KO podczas zwołanej później konferencji prasowej oskarżyło Bogdanowicza o to, że to w dużej mierze z jego winy w Inowrocławiu nie będzie działał punkt paszportowy.
- Ludzie, którzy otrzymali zarzuty, są bezpośrednio powiązani z panem Bogdanowiczem, to jego bliscy współpracownicy. Jeden z nich był z nim w bardzo bliskiej komitywie, często fotografował się ze swoim szefem - mówił do dziennikarzy Patryk Kaźmierczak, przewodniczący Rady Miejskiej Inowrocławia.
- Czy część z tych paszportów nie była też przypadkiem drukowana dla ludzi z PiS, którzy chcieli się zabezpieczyć, w obawie przed odpowiedzialnością za zwyczajne złodziejstwo, które miało miejsce w ostatnich ośmiu latach i czy nie chcieli opuścić kraju? (...) Czy z biura paszportowego w Inowrocławiu nie zrobiono biura przerzutu osób, które były związane z poprzednim obozem pracy i które wyrabiały sobie paszporty w obawie przed odpowiedzialnością? - komentował również Kaźmierczak.
W rozmowie z serwisem ino.online Mikołaj Bogdanowicz zaprzeczył, by miał jakikolwiek związek z aferą. Podkreślił, że za jego czasów urząd wojewódzki pozytywnie przeszedł szereg kontroli, również tę przeprowadzoną przez Najwyższą Izbę Kontroli.
- Wojewoda nikogo nie zatrudnia. Od podpisywania umów w urzędzie są konkretne osoby - nadmienił Bogdanowicz. - Nie było żadnych powiązań i prywatnych znajomości, co sugerują radni PO. Jestem osobą publiczną od wielu lat i liczbę osób, które robią sobie ze mną zdjęcia w różnych okolicznościach, pewnie można podawać w tysiącach.
Inowrocław, czyli polityczny tygiel
Inowrocławiem w latach 2002-23 zarządzał Ryszard Brejza (obecnie senator). Był co prawda bezpartyjny, ale nieraz wspierał działania PO, a jego syn Krzysztof jest od dawna jednym z czołowych polityków PO (obecnie jako europoseł).
Jednocześnie prezydent Brejza był przez kilka lat w koalicji z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, czyli koalicjantem PiS w Sejmie. Koalicja w samorządzie rozpadła się pod koniec 2016 r., gdy politycy SP zarzucili włodarzowi miasta, że jednoznacznie popiera PO w sporze na szczeblu krajowym.
Od tego czasu Inowrocław był polem jednych z największych politycznych starć pomiędzy PO a PiS. To zaowocowało m.in. aferą hejterską, aferą fakturową i najprawdopodobniej również częściowo aferą Pegasusa (służby i komisja wciąż to wyjaśniają, podobnie jak powiązania tych trzech afer). Ledwie miesiąc temu wybuchła tam kolejna, gdy powiatowi radni PO wbrew centrali partii zawarli koalicję z PiS.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski