PiS idzie na wojnę z Platformą i Agorą
PiS i PO zaczynają dziś kampanie wyborcze.
Obie partie ściągają na warszawskie konwencje tysiące samorządowców
Niekoniecznie jednak myślą o tych samych wyborach. PO rozpoczyna
kampanię samorządową. PiS samorządową i być może parlamentarną -
pisze "Gazeta Wyborcza".
18.03.2006 | aktual.: 18.03.2006 08:45
W ubiegłym tygodniu na komitecie politycznym partii Jarosław Kaczyński miał powiedzieć, że nierozwiązanie Sejmu z powodu budżetu było jednym z największych błędów w jego życiu. W środę w Radiu Maryja oświadczył, że "układowi" trzeba zadać jeszcze jedną klęskę - wyborczą.
Straszy Samoobronę i LPR, czy rzeczywiście chce skrócić kadencję Sejmu? Nikt nie wie na pewno. Ale język, jakim Kaczyński posługuje się ostatnio, jest z pewnością wyborczy - ocenia "GW".
Lider PiS próbuje dotrzeć do swoich zwolenników za pomocą prostych - delikatnie mówiąc - skojarzeń. Dzieli Polaków na obrońców Leszka Balcerowicza i jego krytyków. Na tych z "układu" i tych, którzy z układem walczą. Na internacjonałów wywodzących się z tradycji Komunistycznej Partii Polski i patriotów. Wśród drugich jest PiS, wśród pierwszych Platforma Obywatelska i - od niedawna - "Gazeta Wyborcza".
- Prezes zrozumiał, że nie może liczyć na przychylność "Wyborczej" ani na jej neutralność. Zdecydowany jest więc na bardzo ostry wobec Agory kurs - ujawnił "GW" czołowy polityk PiS.
Konflikt z PO i "Gazetą" jest częścią jednej z ważniejszych "wojen" Kaczyńskiego - z liberalizmem.
Wiceprzewodniczący Platformy Jan Rokita opisuje "GW" inny konflikt ostatnich miesięcy: - To jest spór o instytucje - mówi. - Bracia Kaczyńscy określają kontrolowane przez siebie ośrodki władzy jako "kierownictwo państwa". Uważają, że mandat prezydencki i parlamentarny jest dość silny, by sterować wszystkimi instytucjami, a nie tylko tymi, do których zostało się wybranym. Że wyłonionemu w demokratycznych wyborach "kierownictwu państwa" powinny ulegać wszystkie instytucje.
Pogląd PO jest inny. Uważamy, że obok władzy z mandatem uzyskanym w powszechnych wyborach powinny istnieć instytucje niezależne. Będące z władzą w dialogu, ale też wolne od jej ingerencji. Ta niezależność dotyczyć powinna czterech obszarów: religii, pieniądza, wymiaru sprawiedliwości i wolności słowa.
Poseł Artur Zawisza z PiS odpowiada: - To, co mówi Rokita, to rzeczywiście rdzeń sporu między naszymi partiami. Polityk PO rysuje kanon liberalnej demokracji - w której obywatelskie wolności są wartością największą, a władza jest z natury podejrzana. Bracia Kaczyńscy poszukują tymczasem modelu demokracji nieliberalnej, w którym wybrana demokratycznie władza podejrzana z definicji nie jest. Ma więc prawo do nadzwyczajnych interwencji w różne dziedziny - nie po to, by spoceni faceci mogli napawać się władzą, ale by chronić wspólnotę i dobro wspólne, gdy są one zagrożone. (PAP)