Kolejny kandydat na prezydenta? Znany dziennikarz sugeruje start
Krzysztof Stanowski opublikował zdjęcie dokumentu z wykazami podpisów, które są potrzebne do startu w wyborach prezydenckich. Jednak nie poinformował, czy oficjalnie startuje. W zeszłym roku dziennikarz sugerował swoją kandydaturę.
Dziennikarz, twórca Kanału Zero Krzysztof Stanowski, opublikował zdjęcie dokumentu z Komitetu Wyborczego Kandydata na prezydenta RP Krzysztofa Stanowskiego. Na zdjęciu widać pusty wykaz podpisów.
"Jakieś dziwne dokumenty przyniesiono mi na biurko" - napisał Stanowski.
Stanowski już to zapowiadał
Przypomnijmy, w lutym 2024 roku dziennikarz w trakcie wywiadu z prezydentem Andrzejem Dudą, oświadczył, że chciałby wystartować w wyborach prezydenckich. - Panie prezydencie, nie jest tajemnicą dla moich widzów, że mam pewne plany. Mianowicie chciałbym zobaczyć, jak wygląda kampania prezydencka od środka. Chciałbym nagrywać vlogi, by kamera za mną podążała - powiedział Krzysztof Stanowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krytykuje Tuska i Trzaskowskiego. "Uginanie się pod presją prawicy"
- Chciałbym zobaczyć, jak to jest być kandydatem na prezydenta, a nie da się tego zrobić inaczej, niż startując w wyborach na prezydenta, w związku z czym, zamierzam to zrobić. Słuchałem pana prezydenta przez cały wywiad i się zastanawiam: doradza mi pan, czy nie? - zapytał gospodarz programu. - Doradzam. Jeżeli rzeczywiście jest poważna grupa ludzi, która chce, żeby był pan kandydatem... - odparł wówczas prezydent.
Po emisji wywiadu Stanowski doprecyzował, że chęć startowania w wyborach na prezydenta Polski nie oznacza, że chce być prezydentem Polski. "Oznacza jedynie, że chcę startować i z bliska obserwować ten cyrk i wziąć udział w debatach" - napisał dziennikarz.
100 tysięcy podpisów
Nie jest jasne, czy Stanowski faktycznie wystartuje. Dziennikarz jest znany z różnego rodzaju prowokacji.
W sierpniu Zbigniew Stonoga opublikował w mediach społecznościowych nagranie, które miało pochodzić z kolegium redakcyjnego Kanału Zero. Krzysztof Stanowski tłumaczył na nim podwładnym, żeby nie pisać o sprawie Funduszu Sprawiedliwości i Zbigniewie Ziobrze. Szybko jednak okazało się, że całość to zaplanowana akcja. Stanowski chciał w ten sposób zadrwić z polityków i dziennikarzy.
Przypomnijmy, każdy kandydat musi zebrać co najmniej 100 tys. podpisów obywateli mających prawo wybierania do Sejmu.