PiS i Lewica odrzucą projekt PO ws. finansowania partii
Kluby PiS i Lewicy opowiedziały się w sejmie za odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu PO zniesienia subwencji budżetowych dla partii politycznych od kwietnia 2009 r. do końca 2010 r. Projekt krytykuje również PSL; nie wiadomo jednak, jak Ludowcy zachowają podczas głosowania.
19.03.2009 | aktual.: 19.03.2009 16:53
Posłowie debatowali także nad propozycją klubu Lewicy, który chce zmniejszenia subwencji dla poszczególnych ugrupowań tak, by najbogatsze partie dostawały około połowy (46%) obecnych środków; biedniejsze zaś - o 11% mniej.
Lewica proponuje też w swoim projekcie, żeby środki z subwencji nie mogły być przeznaczane na płatne reklamy, audycje i billboardy w okresie między kampaniami wyborczymi. Chce też, żeby 20% subwencji było przeznaczane na prace programowe - dla ekspertów czy analityków.
Uzasadniając projekt PO wiceszef klubu Platformy Waldy Dzikowski zachęcał posłów do oszczędzania. - Panuje kryzys, Polska przez tę sytuację chce przejść w miarę bezboleśnie, suchą nogą, dlatego też wnieśliśmy projekt ustawy, który jest jednoznacznym sygnałem w stosunku do społeczeństwa, bez kluczenia, cynizmu i obłudy, propozycją zawieszenia finansowania - mówił Dzikowski.
- Zaczynamy od siebie, będziemy oszczędzać - zapowiedział. Według niego, zawieszenie subwencji dla partii politycznych może dać 220 milionów złotych oszczędności. - To oczywiście nie uratuje budżetu państwa, ale ziarnko do ziarnka, grosz do grosza - przekonywał wiceszef klubu PO.
Klubowy kolega Dzikowskiego Paweł Olszewski ocenił z kolei, że propozycja Lewicy jest niepoważna, to "pozorny ruch". - Dzięki naszej propozycji budżet zaoszczędzi około 220 mln zł. Dzięki propozycji Lewicy około 30 mln zł - zauważył. Zapowiedział jednak, że PO chce przedyskutować niektóre rozwiązania zawarte w projekcie Lewicy.
Projekt Platformy skrytykował klub PiS, który jednocześnie wniósł o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu. Andrzej Dera (PiS) propozycje PO określił jako "bardzo niebezpieczne i bardzo populistyczne". Opowiedział się jednocześnie za dalszymi pracami nad projektem autorstwa klubu Lewicy. - To jest kierunek, który jesteśmy w stanie zaakceptować - podkreślił poseł PiS.
Dera przekonywał, że nie wymyślono jeszcze lepszego systemu finansowania partii niż subwencje budżetowe. W jego opinii, propozycje PO uderzają w fundamenty demokratycznego państwa. - My nigdy nie poprzemy tego projektu. Alternatywą jest państwo niedemokratyczne, brak partii - ocenił Dera.
Poseł PiS złożył wniosek o powołanie w sejmie komisji nadzwyczajnej, która miałaby się zajmować propozycjami zmian w finansowaniu partii.
Projekt PO ostro skrytykował także Wacław Martyniuk (Lewica). Jak mówił, jego klub "nie przyłoży ręki do rozwiązania, które ponownie wprowadzi korupcję do polityki".
- Nie przyłożymy ręki do powrotu zjawiska, które kładło się cieniem na całej klasie politycznej. Nie przyłożymy ręki do tego, by o funkcjonowaniu partii politycznych decydowały - nie jak dotąd precyzyjnie określone reguły - ale niejasne interesy na styku polityki i biznesu - mówił sekretarz klubu Lewicy.
Martyniuk nawiązał do sprawy wyrzuconego we wtorek z klubu PO i partii senatora Tomasza Misiaka. Według niego, sprawa Misiaka jest przykładem możliwych patologii, które mogą powstać po zawieszeniu subwencjonowaniu partii. - Skok na publiczne pieniądze w świetle kamer. Panie i panowie z Platformy: pytam, czy w ten sposób chcecie teraz finansować partie polityczne, a dokładnie swoją partię, którą teraz rządzicie? - pytał.
Kolega klubowy Martyniuka, Witold Gintowt-Dziewałtowski podkreślił, że ograniczenie wydatków państwowych na partie to konieczność, ale całkowite wstrzymanie wypłaty subwencji budżetowych jest już ryzykowne. - Zlikwidowanie systemu finansowania partii politycznych to ryzyko powrotu do kapitalizmu politycznego, powrotu do niektórych praktyk korupcyjnych związanych z funkcjonowaniem partii politycznych - mówił poseł.
Projekt Lewicy - zaznaczył - przewiduje, że partie przez dwa lata otrzymywałyby mniejsze subwencje: PO o 44%, PiS o 41%, SLD o 11% i PSL o 7%. - To zróżnicowanie wynika z wielkości kwot bezwzględnych, które otrzymują dzisiaj partie polityczne i w naszym przekonaniu ma to uzasadnienie co do sprawiedliwości i racjonalności rozwiązania - mówił poseł.
Propozycje PO krytykuje również koalicyjny PSL. - Nie możemy doprowadzić do powrotu sytuacji z lat 90. Nie możemy znowu polityki wpuścić w szarą strefę, nie możemy pozwolić na to, by nasza demokracja polegała na tym, że nie wyborcy wybierają, tylko ci, którzy płacą - przekonywał Eugeniusz Kłopotek (PSL).
Przypomniał, że umowa koalicyjna między Ludowcami a PO zabrania forsowania propozycji w sejmie wbrew woli partnera. Zamiast tego - jak podkreślał Kłopotek - ugrupowania koalicyjne powinny zamiast wypracowywać porozumienie. Ten kompromis - zwrócił się do Dzikowskiego - mieliśmy prawie uzgodniony.
Kłopotek zastrzegł, że z powodu rozbieżności dotyczących finansowania partii koalicja "nie rozjedzie się". - Wierzę, że w wyniku prac w parlamencie dojdziemy do kompromisu - zaznaczył.
Nie wiadomo jeszcze, czy Ludowcy poprą ostatecznie wnioski PiS i Lewicy w sprawie odrzucenia projektu PO. Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział, że Stronnictwo potrzebuje jeszcze czasu na podjęcie decyzji. Głosowanie w tej sprawie - w piątek rano.