PiS apeluje o debatę nt. szkodliwości GMO
Posłowie PiS: Jan Krzysztof Ardanowski i Barbara Bubula zaapelowali o debatę na temat szkodliwości żywności modyfikowanej genetycznie (GMO). Powoływali się na najnowsze badania francuskich specjalistów, z których wynika, że może być rakotwórcza.
Ardanowski i Bubula przywołali na konferencji prasowej najnowsze ustalenia naukowców z Uniwersytetu w Caen (Francja), opublikowane we wrześniu na łamach "Food nad toxicology" - naukowcy wraz z pożywieniem podawali gryzoniom kukurydzę typu NK603 odporną na glifosat, substancję aktywną herbicydu Roundup firmy Monsanto. Zwierzęta przez całe życie otrzymywały również wodę zawierającą środek chwastobójczy Roundup w ilościach, jakie zostały dopuszczone do użycia w USA.
Główny autor badań dr Gilles-Eric Seralini twierdzi, że 50 proc. samców i 70 proc. samic szczurów na takiej diecie żyło krócej niż zwykle (w grupie kontrolnej, karmionej standardowo, żyło krócej odpowiednio 30 i 20 proc. tych gryzoni). Badacz podał, że szczury na diecie GMO chorowały na raka oraz miały poważne uszkodzenia wątroby i nerek.
Zdaniem Ardanowskiego, ustalenia francuskich specjalistów każą bić na alarm. "Nie wolno czekać i narażać zdrowia publicznego, zdrowia naszego społeczeństwa. 9 krajów UE odrzuciło GMO, w tym najważniejsze kraje rolnicze: Niemcy i Francja; odrzucają kolejne kraje, w tym Rosja. Polska staje się śmietnikiem Europy. Nie wolno na to pozwolić" - przekonywał poseł PiS.
Przypomniał też, że w lipcu sejm uchwalił nowelizację ustawy o paszach, która odkłada do 1 stycznia 2017 r. wejście w życie zakazu wytwarzania, wprowadzania do obrotu i stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych. Jego zdaniem, należy rozważyć zmianę tych przepisów.
"Uzależniliśmy produkcję jaj i mięsa w Polsce od importu amerykańskiej soi - wydajemy na to ponad 4 miliardy złotych rocznie mając możliwości produkcji znacznej ilości, a twierdzę że w dłuższej perspektywie czasu w 100 proc. własnych źródeł białka (...) Wydaje się, że należy zdecydowanie zweryfikować polskie stanowisko" - podkreślił Ardanowski.
Bubula zwróciła z kolei uwagę, że Polacy w badaniach opinii publicznej w zdecydowanej większości opowiadają się przeciwko GMO. "Nie przekłada się to jednak na nacisk na polityków, rząd aby odpowiednio egzekwować i wprowadzać przepisy prawa skutecznie chroniące przed uprawami GMO jak i przed paszami genetycznie modyfikowanymi" - powiedziała posłanka PiS.
Według niej, potrzebna jest akcja sprzeciwu społecznego, na wzór tej, która miała miejsce na początku tego roku w przypadku umowy ACTA, która unaoczniłaby zagrożenia związane z GMO. "Jest to sprawa o równie żywotnym charakterze, jak tam sprawa wolności słowa. Tu chodzi o życie, ale też o kwestię niezależności żywnościowej kraju" - przekonywała Bubula.
GMO to nie tylko kwestia pasz. W ubiegłym roku Sejm uchwalił nowelizację ustawy o nasiennictwie zawierającą m.in. przepisy dotyczące roślin genetycznie modyfikowanych (GMO). Nowelę zawetował jednak prezydent Bronisław Komorowski, tłumacząc to niezgodnością z prawem Unii Europejskiej. Na początku tego roku Komorowski skierował do Sejmu własny projekt zmian w ustawie o nasiennictwie. Powtarzał on większość podstawowych zapisów zawetowanej ustawy, ale m.in. utrzymał zakaz wpisu do rejestru odmian roślin genetycznie modyfikowanych. Posłowie, ze względu na koniec kadencji, nie ukończyli jednak nad nim pracy.
We wrześniu Ministerstwo Środowiska poinformowało o opracowaniu własnego projektu nowelizacji ustawy o nasiennictwie, która wprowadza obowiązek rejestracji odmian genetycznie modyfikowanych oraz obrotu materiałem siewnym odmian GMO. Projekt nie trafił jednak jeszcze do Sejmu.