HistoriaPiotr Wrangel – pogromca bolszewików

Piotr Wrangel – pogromca bolszewików

• Piotr Wrangel był jednym z najzdolniejszych dowódców Armii Ochotniczej podczas rosyjskiej wojny domowej
• Dzięki jego działaniom na froncie kaukaskim ''biali'' zyskali przewagę nad Armią Czerwoną
• Krytyczny stosunek do niektórych decyzji gen. Antona Denikina, dowódcy Armii Ochotniczej, sprawił, że wszedł z nim w konflikt
• Gdyby doszło do współpracy Piłsudski-Wrangel, bolszewizm mógł zostać zniszczony

Piotr Wrangel – pogromca bolszewików
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Piotr Wrangel (w środku), 1920 r.

Piotr Wrangel był bez wątpienia najzdolniejszym „białym” głównodowodzącym podczas rosyjskiej wojny domowej. Jego Armia Rosyjska była najlepszym z faktycznych sojuszników Polski w 1920 r. Wspominając tych, którzy pomogli nam wygrać z bolszewią, a sami, zamiast zasłużonej pochwały, otrzymali do wypicia czarę goryczy, pamiętajmy o człowieku, który dla bolszewików był śmiercionośnym „czarnym baronem”, a w sercach rosyjskich patriotów na zawsze pozostał „białym orłem”.

Wojna i rewolucja

Piotr Wrangel urodził się w rodzinie potomków bałtyckich baronów pochodzenia szwedzkiego. Nie odziedziczył jednak fortuny, władzy i urzędów. Od swojej rodziny otrzymał tytuł rosyjskiego barona, historyczne nazwisko silnie związane z wojskowością – w samej Rosji w różnych okresach było około 20 generałów i dwóch admirałów z tego rodu – i wychowanie domowe, które uzupełnił wiedzą z carskiej szkoły realnej w Rostowie, gdzie jego ojciec pracował jako dyrektor towarzystwa ubezpieczeniowego Equitable. Po ukończeniu Górniczego Instytutu im. Imperatorowej Katarzyny II w Petersburgu młody inżynier wybrał jednak drogę kariery wojskowej i został kornetem w konnym pułku lejbgwardii.

Podczas wojny rosyjsko-japońskiej był już oficerem, którego wielokrotnie odznaczano za wyróżnianie się w walce. Ukończył Akademię Sztabu Generalnego z siódmym wynikiem na liście. I wojnę światową rozpoczął jako rotmistrz szwadronu kawalerii, ale szybko przypiął epolety pułkownika. Walczył m.in. w Prusach Wschodnich, Karpatach, Rumunii i Galicji Wschodniej. Pierwszy nerczyński pułk kozacki, którym dowodził, za brawurowy atak w Karpatach (22 sierpnia 1916 r.) został nagrodzony nadaniem mu honorowego zwierzchnictwa samego następcy tronu. Baron szybko awansował na dowódcę brygady ussuryjskiej dywizji konnej.

Od jesieni 1916 r. Wrangel z niepokojem obserwował postępujący rozkład morale carskiej armii. Ze stolicy dochodziły informacje o rozmaitych przesileniach politycznych. Gdy w końcu odczytano mu w marcu 1917 r. dwa manifesty abdykacyjne – Mikołaja II i wielkiego księcia Michała Aleksandrowicza – powiedział o rewolucji: ''To koniec, to anarchia''. Wyjaśnił: ''Wraz z upadkiem cara upadła sama idea władzy, w pojęciu narodu rosyjskiego przestały istnieć wszystkie wiążące go zobowiązania''.

W drodze do Piotrogrodu spotkał barona Carla Gustafa Mannerheima. Od niego dowiedział się o ciemnych stronach rewolucji lutowej: zamieszkach, rabunkach, strajkach, otwarciu więzień i zabójstwach wielu oficerów. Przyszły bohater Finlandii – wtedy dowódca 12. dywizji – cudem umknął ze swojego hotelu przed zrewoltowanym wojskiem... Komentarz gen. Wrangla nie pozostawiał złudzeń: ''Wielkie słowo 'wolność' naród ten zastąpił słowem 'przemoc' i zdobytą wolność zamienił w szaleństwo, grabież i mord''. Groza śmierci w odmętach rewolucji stała się także jego udziałem, ale dopiero po przewrocie bolszewickim. Wystąpił wtedy z szeregów armii i znalazł się z rodziną na Krymie, gdzie czerwoni rozpoczęli rozprawę z pragnącymi niepodległości Tatarami. Aresztowany w swojej willi w Jałcie przez zbolszewizowanych marynarzy, stanął przed trybunałem rewolucyjnym. Ostatecznie wypuszczono go po zdecydowanej interwencji jego własnej służby domowej, która wzmocniona okoliczną biedotą - dokarmianą wcześniej przez żonę Wrangla -
została uznana przez bolszewików za ''głos rewolucyjnego ludu''. Inni oficerowie mieli mniej szczęścia, bo na całym Krymie zabito wówczas ponad tysiąc osób.

Wrangel postanowił zaciągnąć się do walczącej z bolszewikami Armii Ochotniczej późnym latem 1918 r. Na skromne sugestie, by powierzyć mu szwadron kawalerii, gen. Anton Denikin przydzielił mu od razu dowództwo 1. Dywizji Konnej. Armia Ochotnicza rozpoczęła ofensywę, a podkomendni Wrangla zdobyli Stawropol i rozgromili siły czerwonych na stepach nogajskich. W końcu listopada był już dowódcą Korpusu Konnego, a od stycznia następnego roku stał na czele Armii Ochotniczej, bo po połączeniu z wojskami kozackimi sam Denikin ogłosił się już głównodowodzącym nowo powstałych Sił Zbrojnych Południa Rosji. Tyfus zmusił barona do trzymiesięcznej rekonwalescencji.

Zdobywca Carycyna

Gdy powrócił wiosną 1919 r. na front kaukaski, Armia Czerwona kontratakowała nad rzeką Manycz i groziła odcięciem jego sił. Obudził się w nim istny Mars: swoim automobilem wyjechał naprzeciw cofających się kozaków kubańskich i opanował panikę (m.in. nakazując rozstrzeliwać na miejscu defetystów i tchórzy). Gdy dzięki temu odparto atak czerwonej konnicy, Wrangel, po solidnym przygotowaniu artyleryjskim, nakazał rozwinąć sztandary i przy dźwiękach marszów pułkowych zaatakować zdezorientowanego wroga. Czerwoni ponieśli wielkie straty i umknęli, pozostawiając bez walki stanicę Wielikokniażewską.

Droga nad Wołgę stała otworem, a wdzięczny Wranglowi gen. Denikin spytał: ''Kiedy zrobi nam Pan podarunek z Carycyna?''. Jednak żeby zyskać sławę zdobywcy ''czerwonego Verdun'' – skąd trzykrotnie odparto białych kozaków gen. Krasnowa – musiał najpierw stoczyć walkę ze sztabem swojego głównodowodzącego o uzupełnienia, ciężką artylerię, pociągi pancerne, samoloty i czołgi. Bez tego opanowanie dobrze ufortyfikowanego miasta nad brzegiem Wołgi graniczyło z cudem, dlatego pisał do zwierzchników: ''Dopóki nie otrzymam wszystkiego co niezbędne, nie ruszę naprzód ani o krok, mimo wszelkich rozkazów''. Dobrze wiedział, że mając późniejszy Stalingrad, jego fabryki i zgromadzone tam zapasy, można było myśleć o Uralsku, gdzie do połowy czerwca 1919 r. stacjonowały siły adm. Aleksandra Kołczaka.

W ostatecznym szturmie umocnień miasta od strony południowej nieocenione usługi oddały czołgi, które rozjechały zasieki, otworzyły ogień do czerwonych obrońców i przebiły atakującym drogę przez okopy wroga. Carycyn padł 30 czerwca 1919 r. Biali zdobyli 70 armat, 300 karabinów maszynowych, dwa pociągi pancerne: ''Lenin'' i ''Trocki'', tabor kolejowy i wielkie zapasy amunicji. Zwycięski Wrangel udał się do soboru carycyńskiego na dziękczynną mszę. 3 lipca gen. Denikin ogłosił w zdobytym mieście tzw. dyrektywę moskiewską, czyli atak wszystkich jego sił na stolicę bolszewicką. Zdaniem Wrangla stanowiła ona ''wyrok śmierci na armię Południa Rosji'', bo była strategicznym kuriozum. Nakazywała atakować Moskwę rozproszonym na 700­-kilometrowym froncie białym ugrupowaniom, które nie mogły udzielić żadnej pomocy spychanemu na Wschód Kołczakowi. Od tej pory konflikt między Denikinem a Wranglem narastał, a ponure proroctwo tego ostatniego stawało się faktem. Początkowo ofensywa rozwijała się bardzo pomyślnie, ale pod
Orłem biały pochód został zatrzymany przez Armię Czerwoną, która szybko przeszła do kontrofensywy. Od jesieni 1919 do wiosny 1920 r. zepchnęła białych na wybrzeże czarnomorskie.

W Noworosyjsku rozegrał się kolejny akt tragedii: ''Wojska, pędząc żywiołowo ku morzu, zupełnie zapchały miasto. Nieprzyjaciel, depcząc im po piętach, dopadał oddziały, które nie zdążyły się załadować, rozstrzeliwał artylerią i z karabinów stłoczonych na przystani i molo ludzi. Przyparci do morza przez nacierającą tłuszczę wpadali w wodę i tonęli” – relacjonował Wrangel. Denikin, który kazał wcześniej zdobywcy Carycyna za otwartą krytykę swojej osoby opuścić armię i Rosję, zawiódł na całej linii. W wyniku koszmarnie przeprowadzonej ewakuacji zabrał na Krym tylko 50 tys. żołnierzy. Na noworosyjskim brzegu zostawił na pastwę bolszewików większość cywili i wojsk kozackich. Załamany klęską i bliski samobójstwa złożył rezygnację.

Rządca na Krymie

Rada ''białych'' dowódców uznała kandydaturę gen. Wrangla za jedyną do przyjęcia w tej tragicznej sytuacji. Generał przybył na Krym z Konstantynopola, wiedząc, że Brytyjczycy nakazali Denikinowi przerwanie nierównej walki i zapowiedzieli pomoc jedynie w ewakuacji białych sił. 4 kwietnia 1920 r. objął dowodzenie. Nowy głównodowodzący nie mógł obiecać swoim podkomendnym zwycięstwa, ale zapowiedział, że nie schyli głowy przed wrogiem i – nawet w obliczu śmierci – nie zhańbi rosyjskiego sztandaru. Pół miliona ludzi zablokowanych w ''krymskiej butelce'' spoglądało na niego z nadzieją, a on energicznie przystąpił do dzieła. Szybko przeprowadził operację opanowania przyczółków krymskich i pod pozorem przygotowań do ewakuacji wymógł na Brytyjczykach zaopatrzenie w paliwo i węgiel.

11 kwietnia powołał nowy rząd – Radę przy głównodowodzącym SZPR. Był to tylko organ doradczy, bo pełnię władzy cywilnej i wojskowej przejął sam głównodowodzący, nadając sobie także tytuł Rządcy Południa Rosji. Dyktatura stała się faktem. Jego plan działania był bardzo racjonalny: ''Jedynym środkiem na ukrócenie panującej anarchii w Rosji jest zachowanie w niej zdrowego jądra, wokół którego mogłyby się skupić wszystkie żywotne siły przeciwko tyranii bolszewików. Nie poprzez wyprawę na Moskwę, lecz przez zjednoczenie wszystkich walczących z komunistami sił może zostać uratowana Rosja od niebezpieczeństwa, które zagraża całej Europie”.

Sytuacja strategiczna białego Krymu zmieniła się, gdy front polsko-bolszewicki odżył w końcu kwietnia za sprawą wyprawy kijowskiej. ''Liczyliśmy na to, że przeciwnik, całkowicie zajęty Polakami, da nam chwilę oddechu. Tę chwilę wytchnienia powinniśmy byli wykorzystać pod każdym względem'' – dla autora tych słów priorytetem była armia. Przywrócił w niej dyscyplinę, zdymisjonował dowódców tolerujących grabież i bandytyzm podkomendnych, zlikwidował około 50 różnych sztabów ''pułków'' i ''dywizji'', których skład nie przewyższał liczby kilkudziesięciu żołnierzy, zmienił nazwę Armii Ochotniczej na Armię Rosyjską i zreorganizował siły zbrojne, dzieląc je na cztery korpusy armijne. Po dwóch miesiącach przywrócił armii pełną zdolność bojową; jej stan osobowy sięgnął 40 tys. żołnierzy.

Pomimo oporu swoich współpracowników, przeprowadził reformę rolną, bo chciał uzyskać poparcie chłopstwa, któremu Armia Rosyjska miała niebawem ''zanieść ziemię na bagnetach''. 7 czerwca ogłoszono ''dekret o ziemi''. Na jego mocy cała ziemia miała zostać podzielona pomiędzy chłopów i stać się ich prywatną własnością, po uiszczeniu przez nich w ciągu 25 lat opłaty (rocznie jednej piątej swoich plonów dla państwa). W tym samym czasie nakazał armii zaatakować Taurydę Północną – bogaty rolniczy region na północ od Krymu. ''Wyprawa po chleb'' przyniosła skutki: baron mógł w końcu wyżywić populację krymską. Armia Rosyjska po dojściu do Dniepru i zdobyciu Melitopola zaczęła mocno chłonąć rezerwy Armii Czerwonej, a jej głównodowodzący mógł wybierać, w którą stronę rozwinąć dalsze natarcie. Rząd brytyjski odebrał mu – za psującą ustalenia z bolszewikami niesubordynację – wszelką pomoc, ale patronat nad „białym” Krymem z wolna zaczęła przejmować Francja.

Polska szansa

W polityce zewnętrznej Wrangel ogłosił nowy kierunek: ''Dla dobra Rosji mogę się sprzymierzyć z każdym'' i zaczął szybko czynić awanse wobec Polski (m.in. podczas spotkania z dyplomatą Franciszkiem Skąpskim). Od razu chciał wysyłać swojego przedstawiciela wojskowego do Warszawy, by koordynować wspólną antybolszewicką akcję. Szef jego dyplomacji – Piotr Struwe – wyperswadował mu powyższy krok. W krótkim czasie ten dawny zwolennik nierewolucyjnego marksizmu przekonał barona, że w stosunkach z Polską należy przyjąć zachowawczą doktrynę ''paralelnych działań militarnych przeciwko bolszewikom, bez podpisywania jakiejkolwiek konwencji wojskowej''. Jej następstwem było utrzymanie wschodniego kierunku ofensywy Armii Rosyjskiej, która zamiast za Dniepr ruszyła nad Don – starym kozackim szlakiem Denikina. Sugerującemu kierunek zachodni ofensywy (w celu połączenia sił z sojuszem polsko-ukraińskim), Wrangel odpowiedział marszałkowi Fochowi, że nie chce poszerzać strony politycznej zagadnienia ani komentować aliansu
Piłsudski-Petlura.

Jego walka o przemysłowy Donbas i sierpniowa akcja desantowa wymierzona w buntujący się przeciw czerwonemu Kubaniowi zmusiły dowództwo Armii Czerwonej do kierowania większości uzupełnień z Kaukazu przeciwko ''czarnemu baronowi''. Lew Trocki twierdził, że groźniejsze od armii były jego działania propagujące reformę rolną. Chłopi na obszarach pod panowaniem bolszewickim dowiadywali się o niej z ulotek zrzucanych drogą lotniczą i od specjalnie szkolonych agitatorów. Każdy chciał mieć tzw. ''bumagę s orłom'', czyli imienny dokument potwierdzający nadanie ziemi.

Impet obu frontów przeciwpolskich Armii Czerwonej malał razem z narastaniem rozterek w łonie KC WKP(b) wywołanych trudem walki na dwa fronty. Zdanie Lenina zwyciężyło: pokusa pomacania bagnetem trwałości konstrukcji traktatu wersalskiego była większa od upokorzenia Polski linią Curzona i szybszym uwolnieniem sobie rąk do rozprawy z ''krymskim rozbójnikiem''. Klęska w Bitwie Warszawskiej szybko zmieniła priorytety ''czerwonych'' i postanowiono utworzyć samodzielny Front Południowy. Powstał 21 września, czyli w dniu rozpoczęcia negocjacji ryskich. Jego dowódca – Michaił Frunze – przedstawił swoim czerwonoarmistom przeciwnika: ''Jest to ten baron Wrangel, który w ostatnich dniach głęboko wbił nóż w plecy Rosji [bolszewickiej], paraliżując marsz Frontu Zachodniego''.

Od tego momentu los ''białego'' Krymu zależał już tylko od Polski i jej dalszej walki. Jednak po bitwie niemeńskiej zmęczenie i nastroje pacyfistyczne społeczeństwa polskiego udzieliły się rządowi i delegatom ryskim. Za dobrą monetę uznano układ z wczorajszym agresorem, a Wrangla widziano jedynie w roli straszaka negocjacyjnego (z którego wcale nie skorzystano). Na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Sapieha mówił, że ''rząd polski nie tylko z Wranglem, ale z nikim nie jest związany w taki sposób, aby to miało opóźnić chociażby o 5 minut zawarcie pokoju''.

Po wejściu w życie rozejmu z Polską czerwoni zgromadzili aż 133 tys. żołnierzy (przy 35 tys. Wrangla). Do 2 listopada opanowali Taurydę Północną, a 7 listopada – w rocznicę przewrotu piotrogrodzkiego – rozpoczęli szturm umocnień Perekopu i Czongaru. Armia Rosyjska nie dała się rozbić w Taurydzie i dzielnie walczyła na przesmykach, ale oskrzydlona przejściem sił ''czerwonych'' przez zamarznięty Siwasz musiała ruszyć do portów krymskich, skąd gen. Wrangel zarządził ewakuację. Był do niej dobrze przygotowany: na 126 statkach przewiózł do Konstantynopola 150 tys. żołnierzy i cywili. Na obcej ziemi czekały ich obozy internowania i niepewność. Za pomoc Francji baron zapłacił flotą SZPR. Po latach emigracji zmarł na gruźlicę w Brukseli 25 kwietnia 1928 r. (zaraził się nią w sztolni, gdy odwiedził swoich dawnych żołnierzy pracujących w kopalni).

###Paweł Michalik, Historia Do Rzeczy

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
historiaarmia czerwonabolszewicy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)