Piotr Walentynowicz dostał 250 tysięcy za Smoleńsk. Po pieniądzach nie ma śladu w oświadczeniu majątkowym
Piotr Walentynowicz dostał w ubiegłym roku 250 tys. zł zadośćuczynienia za śmierć babci w katastrofie smoleńskiej. Na próżno jednak szukać tej kwoty w oświadczeniu majątkowym za ubiegły rok. - To moja sprawa jak wydaje prywatne pieniądze - mówi nam Walentynowicz.
- Nazywam się Piotr Walentynowicz i z wykształcenia jestem technikiem mechaniki i eksploatacji pojazdów samochodowych lecz pracowałem w wielu zawodach. Polityka zawsze była gdzieś obok mnie za sprawą mojej babci – Anny Walentynowicz. Już jako ucznia w czasach PRL-u nauczyciele chcieli mnie skierować do szpitala psychiatrycznego, gdy w szkole namalowałem orła w koronie jako godło Polski. Ale tak na poważnie poczułem, że muszę się zaangażować w życie publiczne po tragedii smoleńskiej, która obnażyła całkowitą niemoc, bezsilność oraz zależność naszego rządu względem innych państw – tak reklamował się Piotr Walentynowicz, w 2015 roku jako kandydat Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Sejmu. Do Sejmu się nie dostał. Na osłodę otrzymał posadę w państwowej spółce PIT-Radwar, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Pracuje tam od lipca 2016 roku. Równolegle zasiada w Radzie Miejskiej w Gdańsku.
Marynarz, taksówkarz i audytor
To właśnie jako radny zamieszcza oświadczenia majątkowe, z których możemy dowiedzieć się ile zarabia w zbrojeniówce. Zanim jednak ujawnimy wysokość zarobków, warto wspomnieć, że Walentynowicz był wcześniej…taksówkarzem. Zawiesił działalność gospodarczą w 2016 r., tuż przed objęciem państwowej posady. A ze wspomnianych wielu zawodów pracował jako marynarz, robotnik budowalny i operator żurawia wieżowego. Co Walentynowicz robi w państwowej firmie? - Nie jestem żadnym prezesem ani dyrektorem. Pracuję na szeregowym stanowisku. Często jeżdżę po kraju, moja firma ma wiele oddziałów - mówił w ubiegłym roku portalowi se.pl. Nieoficjalnie, wnuk Anny Walentynowicz pracuje w dziale dyrektora generalnego i zajmuje się audytem.
Według oświadczenia majątkowego, za 2017 rok – Walentynowicz zarobił w PIT-Radwar 82,4 tys. zł. Miesięcznie wychodzi 6,8 tys. zł. Z naszych ustaleń wynika, że jest to kwota netto. Dodatkowo dostał też 24,1 tys. zł jako gdański radny. Przypomnijmy, że kiedy obejmował posadę w spółce, na czele MON stał Antoni Macierewicz. Obaj panowie znają się od lat, darzą sympatią. To właśnie Walentynowicz, mocno wspierał wysiłki byłego ministra w pracach podkomisji smoleńskiej, a po jego odejściu z rządu, krytykował władze PiS. Pytany przez „Gazetę Wyborczą”, o posadę w państwowej spółce, zaprzeczał jednak, że miała związek z jakimikolwiek politycznymi znajomościami. - Swoje c.v. wysłałem w kwietniu, a przyjęty zostałem po trzech rozmowach dopiero w lipcu 2016 r. Gdyby to była praca zdobyta po znajomości, to uzyskałbym ją od razy, a nie czekał dłuższy czas. Rozmowy kwalifikacyjne prowadziły ze mną osoby, które pierwszy raz na oczy widziałem - mówił Piotr Walentynowicz.
Zero oszczędności na koncie
Co ciekawe, w oświadczeniu majątkowym wnuk działaczki opozycyjnej nie wykazuje żadnych oszczędności. A jak ujawnił „Super Express”, Walentynowicz w ubiegłym roku miał otrzymać z budżetu państwa zadośćuczynienie za śmierć babci w smoleńskiej katastrofie. Kwota, o jaką wnioskował - 250 tys. zł, miała mu zostać wypłacona w marcu 2017 r. - Moją krzywdę pogłębia to, że sprawa katastrofy do dziś toczy się w prokuraturze i jest obecna w mediach. W wyniku "zaniedbań aparatu państwa" narażony jestem też na traumę ekshumacji - uzasadniał Walentynowicz we wniosku. Dodał, że mieszkał z babcią przed śmiercią i się nią opiekował.
Ugoda w sądzie
Potwierdziliśmy te doniesienia w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Walentynowicz pieniądze otrzymał. - Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie toczyło się postępowanie z udziałem Skarbu Państwa - Ministra Obrony Narodowej, z wniosku wskazanej w zapytaniu osoby o zawezwanie do próby ugodowej. Postępowanie zostało zakończone zawarciem w dniu 2 marca 2017 r. ugody, o szczegółach której nie jesteśmy upoważnieni do udzielania informacji – informuje nas sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wydał w rok ćwierć miliona?
Dlaczego Walentynowicz nie wpisał do oświadczenia majątkowego kwoty zadośćuczynienia? Kiedy zadaliśmy mu to pytanie, nie krył zdenerwowania.
- A gdzie miałbym niby wpisać? W którym miejscu jest powiedziane, że mam umieścić? Jak Pan uważa, że wypełniłem oświadczenie niezgodnie z prawem, proszę zawiadomić prokuraturę - powiedział i rzucił słuchawką. Po chwili oddzwonił. - Przepraszam, jechałem samochodem. Straciłem zasięg. Dlaczego miałbym sie denerwować w tej sprawie, nie denerwuje się. A pieniądze z zadośćuczynienia? Może wydałem. To co ja robię z moimi pieniędzmi, to moja prywatna sprawa - powiedział Walentynowicz.
Przypomnijmy, że także ojciec Piotra dostał odszkodowanie. W 2011 r. z Prokuratorii Generalnej Janusz Walentynowicz otrzymał 250 tys. zł, a w 2016 r. tytułem ugody - 200 tys. zł (domagał się 1,25 mln zł).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl