Piotr Sokołowski: PiS nie równa się Polska
Parę dni nie czytałem wiadomości, czy raczej czytałem mało, i dowiaduję się, że nasz kochany rząd pobił chyba rekord absurdu tej kadencji, a konkurencja działań i wypowiedzi pretendujących do tego miana jest spora. Otóż Beata Szydło ogłosiła, że ma powstać "Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego". Cytat jest dosłowny, to na wypadek, gdyby ktoś mi zarzucił, że chcę zdyskredytować partię rządzącą. PiS-u nie trzeba ośmieszać, wystarczy ich cytować, jak to ktoś kiedyś powiedział, akurat w kontekście Paris Hilton.
28.11.2016 | aktual.: 28.11.2016 14:13
Doprawdy, pomysł jest tak absurdalny, że wprowadzenie antykoncepcji do terapii par z bezpłodnością brzmi przy tym logicznie. Otóż "Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego" to po prostu bardziej rozwinięty oksymoron, coś jak sucha woda, czy gaśnica benzynowa.
PiS chce nie tylko dzielić pomiędzy NGO-sami pieniądze, ale też wyznaczać im zadania
Jeżeli NGO oznacza organizację pozarządową, to jakim cudem rząd może z pełną powagą powiedzieć, że chce takimi organizacjami sterować? Sterowana przez rząd organizacja pozarządowa, czy nie brzmi to dość zabawnie? To znaczy, brzmiałoby w jakiejś komedii, które pewnie po rządach PiS zaczną powstawać masowo, materiału w końcu więcej niż za PRL-u, ale to prawda.
A to na organizacjach pozarządowych opiera się społeczeństwo obywatelskie. Hasło to jest tak umocowane społecznie, ma tak pozytywne konotacje, że nawet PiS nie podważa konieczności budowania społeczeństwa obywatelskiego, jednak w praktyce serwuje nam jego niszczenie. Społeczeństwo obywatelskie ma dwie podstawowe cechy. Jest budowane oddolnie i nie znajduje się pod kontrolą władzy. Obywatele sami się organizują i sami robią to co uważają za dobre, stosowne, słuszne, oczywiście w granicach prawa. Tymczasem PiS chce stworzyć je odgórnie i kontrolować. Czyli robić na odwrót niż się powinno.
Sytuacja jest prosta. Partia rządząca chce wniknąć w kolejny obszar życia społecznego. Zniszczyć kolejną jego instytucję, tylko dlatego, że to nie ich instytucja i nie ma nad nią kontroli. A nad społeczeństwem obywatelskim z natury rzeczy rząd nie ma kontroli. A PiS chce nie tylko dzielić pomiędzy NGO-sami pieniądze, ale też wyznaczać im zadania. Gazeta Wyborcza zarzuca PiS-owi, że będzie przez NGO-y, realizować swoje pomysły, takie jak tzw. "wychowanie patriotyczne" (celowo używam przedrostka tzw. bo to odmiana patriotyzmu ocierająca się o nacjonalizm i ksenofobię, której zdecydowanie nie powinno się rozpowszechniać). Czyli, że rząd ma zamiar siać swoją propagandę. Jednak zupełnie nie w tym rzecz.
Naprawdę nie chodzi o to czy pomysły PiS-u na działanie społeczeństwa obywatelskiego, czy NGO-sów, poprzez które społeczeństwo obywatelskie działa, są dobre czy złe. Nawet jakby PiS miał dobre pomysły, to byłbym przeciwny, bo istotą sprawy jest, żeby rząd - nieważne czy PiS-owski czy inny - w ogóle takich pomysłów nie miał. Chodzi o to, żeby rząd nie wyznaczał obywatelom, co mają robić, lecz żeby ci organizowali się i robili co chcą, co uważają za słuszne, a bez publicznych pieniędzy będzie to mocno utrudnione, o ile nie niemożliwe.
Ktoś zapyta, a dlaczego z publicznych pieniędzy mają być sponsorowani np. geje, skoro to moje podatki, a ja ich nie popieram? Inny z kolei wspomni, że nie zgadza się na finansowanie z podatków czasopisma katolickiego. Jednak zapytani, czy chcą budować społeczeństwo obywatelskie, oboje powiedzą, że oczywiście, że tak. I na to chyba właśnie liczy PiS. Na to że ludzie po prostu nie wiedzą, czym ono jest. No bo jak budować społeczeństwo obywatelskie bez pieniędzy? Przecież nawet wynajęcie biura i urządzenie go kosztuje. Już nie mówiąc o wszelkich działaniach. Nie można mówić, że się buduje społeczeństwo obywatelskie, jednocześnie twierdząc, że rząd nie powinien finansować organizacji pozarządowych. Oczywiście, przed próbą odebrania źródła utrzymania dla takich organizacji ma miejsce nagonka na nie. Tego nawet nie ma sensu komentować. Tak jak i oglądać Wiadomości, czego dla zasady nie robię.
Wychodzi na to, że PiS chce zniszczyć dopiero co tworzące się społeczeństwo obywatelskie. Chce je sobie podporządkować, a istotą społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie to, że nie jest podporządkowane władzy. Dochodzi do tego absurdalna argumentacja. Gdy Sierakowski stwierdził, że "Kaczyński może mu skoczyć, bo jego NGO w 90 proc. finansowane jest z zagranicy", jeden z publicystów portalu wPolityce, stwierdził: "Jak widać, Sierakowski nie zamierza podporządkować swojej lewicowej organizacji rygorom polskiego prawa. Lider 'Krytyki Politycznej' realizuje swoją lewacką ideologię za pieniądze, które płyną do niego zza granicy. Czyje interesy realizuje? Wystarczy spojrzeć na efekty działań. Swoją drogą widać, jak niewielkie społeczne wsparcie ma podobno wpływowa 'Krytyka Polityczna'". Stwierdzenie to wyśmiał nawet autor "Tygodnika Powszechnego", który raczej z „Krytyką” powiązań nie posiada.
Otóż autorowi wPolityce oraz jemu podobnych (bo po tej stronie barykady raczej wszyscy wypowiadają się podobnie) chciałbym przypomnieć, że obowiązującym w Polsce prawem, przynajmniej jak do tej pory, jest wolność słowa, która polega właśnie na tym, że można pisać co się chce i co uważa za słuszne, a nie to co się prezesowi podoba. Czy naprawdę autor wPolityce, który z łatwych do zrozumienia względów ukrywa się pod pseudonimem, uważa, że prezes PiS równa się prawo? Że obowiązującym w Polsce prawem jest konieczność myślenia, a co za tym idzie publikowania tego, co chcą rządzący? To jest chyba zbyt absurdalne nawet jak na ten portal.
Być może autorowi chodziło o to, że Sierakowski nie podporządkowuje się „niepisanym polskim prawom” tak zwanej tradycji czy obyczajowi, których PiS rzekomo jest emanacją. Bo od jakiegoś czasu przedstawiciele partii rządzącej chcą społeczeństwu wmówić, że ich zasady są zasadami całej Polski. Jednak to również absurd. Można powiedzieć, że podobny, tradycyjno-narodowy katolicyzm wyznaje mniejszość Polaków, szczególnie w dużych miastach. Przecież nie każdy słucha Radia Maryja, robi to dość niewielki odsetek Polaków.
Każdy kto nie myśli tak, jak Radio Maryja czy PiS, nie jest Polakiem
Ciągle obowiązującym w Polsce, jako jednak demokratycznym kraju, prawem jest wolność do wybierania światopoglądu i wolność do jego głoszenia. Wychodzi na to, że prawica nie potrafi dostosować się do obowiązujących w Polsce praw, a nie Sierakowski, który działa całkowicie zgodnie z literą prawa - a niezgodnie z jakimś ludowo-nacjonalistycznym katolicyzmem - a nie z ogólnymi, "polskimi zasadami", jak to chce przedstawić PiS. Bo normy związane z ludowo-nacjonalistycznym katolicyzmem wyznaje mniejszość Polaków, nie są ogólnie przyjęte, o czym świadczy na przykład obrona w tej kwestii Sierakowskiego przez "Tygodnik Powszechny", który jest magazynem katolickim.
Przejawów takiego myślenia władzy mamy wiele, nie jest to odosobniony przypadek. Warto przypomnieć słynne wystąpienie posłanki PiS, która chciała deportować ateistów i ludzi niezgadzających się na "nasze (polskie) wartości". Jednak, co to znaczy "polskie wartości"? Czy oznacza to, że to takie, które są wyznawane przez Polaków? No chyba nie, bo w naszym społeczeństwie obecne są różne systemy wartości, jak w całym postmodernistycznym świecie.
Jakim prawem posłanka ta uważa, że wartości jej środowiska są polskimi wartościami, że powszechnie obowiązują, że są wartościami całego kraju? Ludwik XVI mówił, że "państwo to ja" i jest to przedstawiane jako wyraz niesłychanej buty. Jednak czym to jest wobec stwierdzenia przedstawicieli PiS-u, że "Polska to my", które w różnych formach co jakiś czas przewija się przez media. Naszym polskim prawem, zapisanym w konstytucji jest wolność wyznania i wolność światopoglądowa, a niepisanym - ludowe obyczaje, które być może powszechnie obowiązywały, ale na wsiach 50 lat temu, na pewno nie w dzisiejszych miastach. Idąc tropem takiego myślenia, deportować należałoby 90 proc. Polaków. Bo wystarczy pobieżna obserwacja, żeby stwierdzić, że przynajmniej w miastach mało kto wyznaje ludową religijność i żyje zgodnie z normami wyznaczonymi przez Radio Maryja.
Myślenie to przejawia się też w innych okolicznościach. Gdy ktoś krytykuje PiS, od razu podnosi się larum, że to atak na Polskę. Gdy ktoś mówi o PiS za granicą, partia rządząca buduje przekaz, że to donos na nasz kraj. PiS chce wtłoczyć ludziom do głów przekaz, że ich wartości to wartości nie prawicowe, czy katolickie, ale, generalnie, polskie. Wychodzi na to, że każdy kto nie myśli tak, jak Radio Maryja czy PiS, nie jest Polakiem. Że wartości ultrakonserwatywne i ultraprawicowe są polskie, a liberalne czy lewicowe już nie. Oczywiście nasza konstytucja mówi nie tylko co innego, ale coś wręcz przeciwnego. Jest oparta na zupełnie innym, postępowym światopoglądzie, być może dlatego PiS chce aby przestała obowiązywać w praktyce, bo jak inaczej zinterpretować spowodowanie paraliżu Trybunału stojącego na jej straży.
A przecież za socjalistę uważał się Adam Mickiewicz, nasz wieszcz narodowy i symbol polskości. Tadeusz Kościuszko inspirował się Rewolucją Francuską, zresztą walczył o niepodległość USA, które też w tych czasach były najbardziej postępowym krajem. Powstańcy listopadowi z frakcji "czerwonych" chcieli odebrać szlachcie ziemię, z frakcji "białych" też, z tym, że za odszkodowaniami. O Piłsudskim, który był czołowym członkiem PPS nie wspomnę, wszyscy ci ludzie, będący symbolami naszego narodu, naszego kraju, byli z tymi "polskimi wartościami" na bakier. Czekam tylko aż się okaże, że Orzeł Biały to symbol zdrajców Polski, bo prawdziwym symbolem naszego kraju jest logo PiS.
Jak się mają te dwie sprawy do siebie? Otóż próba wzięcia za łeb społeczeństwa obywatelskiego, próba kontrolowania go jest elementem szerszej strategii, która polega na usiłowaniu narzucenia swojego systemu wartości całemu społeczeństwu. Innym przykładem tego typu działań jest na przykład „zabranie się za edukacje”, przejęcie urzędów i spółek Skarbu Państwa, tworzenie Obrony Terytorialnej, zmiana dyrektora w Teatrze Polskim we Wrocławiu (co jest próbą spacyfikowania naszej kultury) i wiele innych. Wszystko to elementy próby wychowania społeczeństwa, oczywiście nie tylko, bo często chodzi po prostu o stanowiska, ale jednak.
Do tej pory PiS robił to tam, gdzie ma władzę, czyli w instytucjach i firmach bezpośrednio mu podległych, tak jak wojsko, policja, wymiar sprawiedliwości (podporządkowanie prokuratury władzy), edukacja, uczelnie wyższe itd. Teraz partia rządząca chce rozszerzyć swoją władzę na obszar, nad którym kontroli nie miały poprzednie rządy, czyli społeczeństwo. Jednak w obecnym systemie prawnym, czy raczej w obecnym ustroju, to się nie może udać, bo jest on oparty na takich wartościach jak wolność obywateli, ich niezależność względem władz, wolność słowa, pluralizm i neutralność światopoglądowa państwa i to są właśnie prawdziwe polskie wartości, których PiS zdecydowanie nie wyznaje. Aby się to udało Kaczyński musiałby diametralnie zmienić ustrój, całkowicie rozbić ramy sposobu funkcjonowania dzisiejszego świata, a nie tylko je nadszarpnąć jak teraz, a do tego droga bardzo daleka.
Piotr Sokołowski dla WP Opinii
Piotr Sokołowski - _absolwent socjologii na Uniwersytecie Wrocławskim, publicysta (publikował m.in. w "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Przeglądzie". _
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.