Piotr Czyżewski: nie jest możliwa żadna sprzedaż bez przetargu
Piotr Czyżewski (RadioZet)
16.05.2003 | aktual.: 16.05.2003 10:25
Panie Ministrze, wczoraj pojawiła się plotka o tym, że Rafineria Gdańska ma być sprzedana bez przetargu, że Nafta Polska zaproponowała zakończenie przetargu na Rafinerię Gdańską. Jak pan myśli, komu zależało na takiej plotce? Mówiąc szczerze, też byłem dość zaszokowany tą plotką, nie jest możliwa żadna sprzedaż, nikomu, bez przetargu. Kto może być zainteresowany? Nie umiem wprost na to pytanie odpowiedzieć. To są pewnie takie harce tych, którzy chcieliby wywoływać jakieś niepokoje, a one dla nikogo nie są dobre. Dzisiaj dowiedziałem się z prasy porannej, że akcje Orlenu zareagowały na to niestety źle. Myślę, że to też nie czyni niczego dobrego dla samej Rafinerii Gdańskiej. Ale jest taki możliwy scenariusz, że Nafta zaproponuje zakończenie przetargu? W dalszym ciągu możliwe są właściwie wszystkie scenariusze. Taki, żeby zakończyć ten przetarg nie wybierając inwestora, też jest możliwy. A mówiło się wczoraj, że Czyżewski zwyciężył z Kulczykiem - właśnie wtedy, kiedy pojawiła się plotka o tym, że jest
zakończony przetarg. Trudność tego przetargu i w ogóle prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej nie wypływa z tego, że jednym z inwestorów może być Orlen, gdzie z kolei akcjonariuszem jest pan Jan Kulczyk. Trudność tego przetargu polega na tym, że on jakby pociąga za sobą konsekwencje usystematyzowania przyszłego rynku naftowo-paliwowego w Polsce, i to jest trudność. A który scenariusz jest panu najbliższy, bo są trzy scenariusze. Taki, że Rafineria Gdańska zostaje połączona z trzema małymi zakładami z południowej Polski; taki, że Rafineria Gdańska zostaje przejęta przez PKN Orlen i Roche, i że Rafineria Gdańska unieważnia przetarg. Tak naprawdę tych scenariuszy może być jeszcze kilka. Z punktu widzenia ministra skarbu najważniejsze jest to, żeby na tej operacji nie ucierpiały wartości, które minister skarbu posiada w podmiotach tego sektora. Taką wartością jest na pewno sama rafineria, która pośrednio lub bezpośrednio jest stuprocentową spółką Skarbu Państwa. Taką wartością są na pewno rafinerie południowe, o które
się także musimy troszczyć nie tylko ze względu na to, że są to miejsca pracy w tym regionie, ale także ze względu na to, że drzemie tam bardzo istotny potencjał produkcyjny i szkoda byłoby go zgubić. Taką wartością są wreszcie akcje Skarbu Państwa w Orlenie. I każdy scenariusz będzie dobry, który zagwarantuje, że Skarb Państwa nie straci tych wartości. Myślę, że dla Rafinerii Gdańskiej i dla regionu Gdańska ważne jest także to, żeby w ogóle ta firma się rozwijała - i taki warunek stawiamy przed każdym ze scenariuszy. Ja dzisiaj nie wykluczam żadnego. Tak naprawdę musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co będzie lepsze dla naftowego rynku w Polsce: czy istnienie jednego ośrodka czy istnienie dwóch ośrodków. Ale czy pan ma już jakiś pomysł, co będzie najlepsze? W Ministerstwie Skarbu trwają prace, analizy rekomendacji Nafty Polskiej w tej sprawie. Jak mówiłem kilkakrotnie, gdzieś koło połowy czerwca ministerstwo ogłosi swój pogląd i wtedy będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy przekonani do takiego. A czy
zgadza się pan z takimi poglądami, które się pojawiły w „Polityce”, że państwo to Jan Kulczyk, że Skarb Państwa nie może przeprowadzić żadnego większego interesu bez Jana Kulczyka. Nie, nie, raczej nie podzielam takiego sądu i sądzę, że nie jest on prawdziwy. Choć w istocie jest tak, że w kilku dużych prywatyzacjach pan Jan Kulczyk uczestniczył. Właśnie, w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej też chciałby uczestniczyć. Nikt takiego prawa nie może mu odebrać. Jeśli ogłaszamy przetarg, to trzeba się liczyć z tym, że każdy może złożyć ofertę. Ale czy oferta pana Jana Kulczyka doprowadziłaby do tego, że Skarb Państwa by zyskał czy stracił, Panie Ministrze? Właśnie, to jest ten problem, który nas najbardziej interesuje. Ja nie mam żadnego powodu, żeby podejrzewać pana Jana Kulczyka o złe intencje w stosunku do Skarbu Państwa. Mogę tylko wyrazić taki pogląd, graniczący z pewnością, że będzie bardzo dbał o to, aby jego interesy były tam właściwie zabezpieczone, choć to wcale nie musi być rozbieżne. Tak więc dzisiaj nie
chciałbym mówić, że prywatyzacja z udziałem Orlenu, gdzie pan doktor Kulczyk jest akcjonariuszem, jest gorszym scenariuszem niż inny. Jeszcze raz podkreślam: musimy zadbać o to, żeby Rafineria Gdańska znalazła swoją perspektywę, żeby była podmiotem mogącym konkurować na przyszłym, otwartym rynku paliw w Polsce. Ale dlaczego tak długo trwa rozstrzygnięcie tej sprawy? O tym już mówiłem. Dlatego że w istocie rozstrzygając tę sprawę decydujemy o tym, jak ten rynek w przyszłości będzie wyglądał. Nawet gdybyśmy założyli, że w przyszłości przyjdzie także jakiś duży inwestor - co jest przecież możliwe - do spółki Orlen, duże pakiety akcji są możliwe do kupienia na rynku, nawet jeśli będziemy przypuszczali, że przyjdzie inny duży inwestor do Rafinerii Gdańskiej, to będziemy mieli ten konkurencyjny układ. Jeśli zdecydujemy się na jeden ośrodek, możemy także przypuszczać, że przyjdzie do niego jakiś duży inwestor - tego wykluczyć nie możemy. I dzisiaj próbujemy znaleźć argumenty na to, który z wariantów jest lepszy,
czy to, żeby mieć dwa ośrodki i mieć konkurencję między nimi. Wiele osób twierdzi, że właściwie ta konkurencja, ograniczająca się do samego rynku polskiego, traci na znaczeniu, bo właściwie będziemy działali na otwartym rynku europejskim i o konkurencję na tym rynku trzeba zadbać. Czy to będzie wybór polityczny czy gospodarczy? Jestem przekonany, że gospodarczy. Powiedział pan niedawno, że utracił pan zaufanie do prezesa PZU Zdzisława Montkiewicza. Jak jest w tej chwili, ma pan zaufanie czy nie? Nie, nie zmieniłem poglądu w tej sprawie i chcę powiedzieć, że w dalszym ciągu uważam, że nie jest najlepsza sytuacja w spółce, kiedy zarząd podejmuje pewne działania - które są właściwie zawarowane dla działań właścicielskich - nawet nie informując właścicieli o tym. To jest zła sytuacja i dlatego też to zaufanie zostało nadwyrężone. A kiedy pan zmieni prezesa PZU? Jak tylko znajdę właściwego kandydata, który będzie mógł go zastąpić. A dlaczego tak trudno jest znaleźć, Panie Ministrze, właściwego kandydata? To jest
spółka o niebagatelnym znaczeniu dla gospodarki polskiej, tak nawet ośmielę się powiedzieć. To jest jednak spółka zaufania publicznego, tak więc chciałbym tu wykazać jak najwięcej dbałości przy wyborze kandydata. Istnieje wreszcie może marginalny problem, ale jednak, mianowicie to jest także spółka, która należy do tak zwanych spółek kominowych, gdzie niestety wynagrodzenia są regulowane ustawą. I znalezienie takiego kandydata, który spełniałby wszystkie wymagania stawiane prezesowi PZU przy takich uwarunkowaniach w istocie nie jest proste. A czy minister skarbu może zmienić prezesa PZU bez akceptacji premiera? To jest decyzja ministra skarbu, a więc w tej chwili moja. A czy minister skarbu konsultuje kandydatów z premierem, czy to leży tylko w pana gestii? Wyłącznie w mojej gestii. Oczywiście mogę pytać o opinię, zdanie wiele osób: czy tak, czy nie. Natomiast decyzja jest wyłącznie moja. I kiedy pan podejmie tę decyzję? Jak tylko będę przekonany co do kandydata, którego chciałbym wyznaczyć na tę funkcję. A
jak to się ma do tego, że pan utracił zaufanie do prezesa PZU, a tymczasem walne zgromadzenie uznało, że prezesem PZU powinien nadal pozostać Zdzisław Montkiewicz? Tu jest pewne nieporozumienie, pani redaktor. Nieporozumienie polegające na tym, że walne zgromadzenie właściwie nie wypowiadało się w sprawie Zarządu spółki, ponieważ nie miało takiego obowiązku. Walne zgromadzenie wypowiedziało się jedynie w sprawie udzielenia skwitowania i uznało, że tego skwitowania należy udzielić, biorąc pod uwagę całokształt działalności zarządu w roku ubiegłym. Przypomnę, że te zdarzenia, które stały się źródłem utraty tego zaufania, miały miejsce w samym końcu roku, a ich skutki to jest właściwie rok bieżący. W związku z tym walne zgromadzenie uznało, że właściwie nie ma podstaw do tego, aby nie kwitować zarządu za rok 2002. Czyli rozumiem, że prezes Montkiewicz może już właściwie pakować walizki. Rozmawiałem kilkakrotnie z prezesem Montkiewiczem. Chcę podkreślić, że myślę, iż obydwaj zadbamy o to, żeby spółka jak
najmniej ucierpiała na tym okresie przejściowym, ale poglądu nie zmieniam.