Piotr Barczak, Razem: Przetrącenie kręgosłupa trzeciej władzy. Reforma sądownictwa według PiS
Być może część z czytelników zastanawia się, czy przeprowadzona przez Prawo i Sprawiedliwość likwidacja Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego, a potem stworzenie tych instytucji na nowo, w ogóle będzie was dotyczyć. Będzie.
Wymiar sprawiedliwości staje się fikcją, jeśli o wyniku sporu nie będzie decydować prawo, tylko dostęp do ucha prezesa lub jego stronników. PiS zafundował nam nie tylko zamianę starych elit na nowe, ale przede wszystkim przetrącił kręgosłup całej trzeciej władzy.
Do polskich sądów wpływa rocznie ok. 15 milionów spraw. Jeśli więc jeszcze nie mieliście do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, wszystko przed wami. Może się zdarzyć, że będziecie sprawcą lub ofiarą wypadku, będziecie musieli podzielić spadek po dziadkach lub będziecie chcieli uzyskać od pracodawcy wynagrodzenie za zaległe nadgodziny. Możecie być niezadowoleni z wyników pracy fachowca remontującego wasze mieszkanie.
Bolączki polskich sądów
To prawda, że polski wymiar sprawiedliwości działa źle i jest wiele bolączek wymagających naprawy. Do skutecznego wniesienia pozwu lub wniosku (czyli żeby sąd przyjął sprawę) konieczne jest spełnienie wielu wymagań formalnych. W sprawach cywilnych określić trzeba – liczoną na kilka sposobów – wartość przedmiotu sporu. Do tego trzeba wiedzieć, w jakich sprawach można po prostu przedłożyć pismo, a w jakich konieczne jest użycie jednego z kilkuset formularzy.
Jak już pokona się te bariery, w większości sporów na rozstrzygnięcie czekać trzeba latami. Przykładowo: podstawowym uprawnieniem pracownika, który niesłusznie stracił etat, jest przywrócenie do pracy. Prawo to jest jednak fikcją w sytuacji, kiedy prawomocny wyrok zapada po 2 latach od zwolnienia. Do tego czasu każdy zwolniony musi ułożyć sobie życie na nowo, musi za coś przez te 2 lata żyć.
Uczestnicy często nie rozumieją przebiegu procesu. Dlaczego? Bo sędziowie posługują się bardzo specyficznym językiem, który niewiele ma wspólnego z codzienną czy literacką polszczyzną. Kiedy zapadnie wreszcie wyrok, jego kilkunastostronicowe uzasadnienie wymaga lektury ze słownikiem lub brykiem z prawa. Zdarza się, że nawet osoby po studiach - ale bez prawniczego wykształcenia - gubią się w tym wszystkim.
Jak ulepszyć polskie sądy?
Trudno się dziwić, że po takich doświadczeniach wiele osób ma złe zdanie o naszym wymiarze sprawiedliwości. Że sądy, a szczególnie uosabiający je sędziowie, to w oczach części społeczeństwa oderwana od rzeczywistości "kasta", która ich nie rozumie i im nie pomaga. Pytanie tylko – czy zmiany wprowadzana przez PiS mogą poprawić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości?
Już samo skrótowe wymienienie bolączek sądownictwa pokazuje dobitnie, że nic takiego się nie wydarzy. Ani pisma sądowe nie staną się od tych PiS-owskich ustaw prostsze (o tym decyduje parlament i minister sprawiedliwości), ani sądy nie będą sprawniejsze (to też zależy od rządzących), ani sędziowie nie nauczą się przekładać kwestii prawnych na język zrozumiały dla nieprawników (bo nie mają nawet kiedy).
Prawdziwa naprawa wymiaru sprawiedliwości wymaga zmian strukturalnych i proceduralnych.
Czyli jakich?
Zmiany strukturalne to przede wszystkim wyrzucenie z sądów znacznej części spraw, którymi się teraz zajmują. Po co sądy dokonują wpisów w księgach wieczystych lub rejestrach spółek? Mogliby to robić notariusze. Dlaczego ustalenie alimentów to Golgota udowadniania, że roczne dziecko naprawdę używa pieluch, a 13-letnie podręczników? Przyznawaniem alimentów mogłyby zajmować się instytucje opieki społecznej, na podstawie tabel kosztów utrzymania. Takie przykłady można mnożyć.
Zobacz także: Zandberg: prezydent nie może zachowywać się jak tchórz, oczekujemy weta
Konieczne jest też wzmocnienie i dowartościowanie personelu pomocniczego, czyli referendarzy, asystentów, sekretarzy i protokolantów. W tej chwili na jednego sędziego przypadają statystycznie nieco ponad 3 takie osoby. Mamy za dużo oficerów, a za mało wojska. Dodatkowo, osoby te są fatalnie wynagradzane, co powoduje ogromną rotację kadr. Należy także zdecydowanie obniżyć opłaty sądowe, żeby sprawiedliwość nie była przywilejem dla zamożnych.
Zmiany proceduralne to odformalizowanie postępowań i uczynienie z sędziego aktywnego uczestnika postępowania, zamiast – jak obecnie – obserwatora popisów lub nieporadności uczestników. Takie zmiany nie mogą jednak dodatkowo osłabiać pozycji osób, które się z takim nieformalnym procesem i aktywnym sędzią zetkną. Dlatego konieczne jest wprowadzenie systemu powszechnej pomocy prawnej, dzięki której każda osoba, która będzie miała taką potrzebę, będzie mogła korzystać z pomocy profesjonalisty.
PiS tego nie zrobi
Żadnego z tych postulatów nie spełni wymiana 83 sędziów Sądu Najwyższego, ani tym bardziej 15 sędziów Krajowej Rady Sądownictwa. Co więc spowoduje ta "reforma"? Pomijając - zasadne - zastrzeżenia dotyczące niekonstytucyjności uchwalonych przepisów, jej skutków trzeba szukać przede wszystkim we władzy, jaką obie instytucje mają, a szczególnie mają mieć, nad całym wymiarem sprawiedliwości. A będzie ona niczym władza rzymskiego cezara nad gladiatorami walczącymi w Koloseum.
KRS jest organem, który decyduje o powołaniach i awansach wszystkich sędziów, a SN - w nowej Izbie Dyscyplinarnej - będzie mógł ich karać, z wyrzucaniem z zawodu włącznie. Los każdego sędziego w Polsce spoczywał będzie w rękach nowo powołanych sędziów. W tej sytuacji staje się zrozumiałe, jak niebezpieczny jest ściśle polityczny tryb ich wyboru. Niezawisłość sędziego, zapisana w Konstytucji i stanowiąca jeden z filarów demokratycznego państwa prawa stanie się fikcją, jeśli każdy sędzia wydając wyrok będzie zastanawiał się, jak zostanie on odebrany przez politycznych nominatów w SN i KRS.
Czy nowe ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym przełożą się na codzienne życie Polek i Polaków? Niestety, tak. Każdy z nas może stać się ofiarą błędu lekarskiego popełnionego przez ordynatora zaprzyjaźnionego z lokalnym politykiem partii rządzącej. Pracodawcą wielu z nas jest instytucja publiczna i chcielibyśmy mieć szansę obronić się, jeśli jej szef będzie nas mobbował lub kantował na nadgodzinach. Wreszcie, co najmniej połowa z nas uczestniczy w wyborach i chciałaby, żeby ogłaszane wyniki odpowiadały faktycznie oddanym głosom. W takich i wielu innych codziennych sytuacjach może się okazać, że brak niezależności sądów i niezawisłości sędziów pozbawia nas szansy na sprawiedliwy wyrok.
Piotr Barczak dla WP Opinie
Piotr Barczak - adwokat, członek Partii Razem