Piloci Jaka-40 złamali lotnicze procedury w Smoleńsku
Komisja badająca incydenty lotnicze przy Dowództwie Sił Powietrznych stwierdziła po dochodzeniu, że załoga Jaka-40 lądując 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku naruszyła wojskowe przepisy regulaminu lotów - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24. Załoga odwołała się od tych ustaleń.
31.01.2011 | aktual.: 31.01.2011 20:17
Zgodnie z ustawą o dyscyplinie wojskowej pilotom mogą grozić kary od upomnienia do wydalenia ze służby włącznie - postępowanie jest w toku.
- Komisja, która badała lądowanie Jaka-40 w Smoleńsku 10 kwietnia, uznała, że piloci naruszyli regulamin; załoga odwołała się od tych ustaleń - poinformował rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz.
- Powołana decyzją dowódcy Sił Powietrznych komisja, która badała incydent, zakończyła prace. Jedną z konkluzji była ta, że piloci złamali regulamin lotniczy, schodząc niżej niż minimalna wysokość określona dla lotniska w Smoleńsku - powiedział Kupracz.
- Ta komisja nie orzeka o winie. Określiła ona zalecenia profilaktyczne - dodał. Rzecznik poinformował, że po zapoznaniu się z wynikami badania incydentu dowódca Sił Powietrznych polecił wyciągnąć konsekwencje dyscyplinarne. Jakie - Kupracz nie ujawnił. - Załoga odwołała się od ustaleń komisji, sprawa jest w toku. Dopóki nie zakończy się procedura odwoławcza, za wcześnie, by mówić o konsekwencjach - podkreślił rzecznik.
Lądowali tuż przed katastrofą
Jak-40 lądował w Smoleńsku ok. godz. 7.15 czasu polskiego. W stenogramach z zapisów skrzynki głosowej z Tu-154M zarejestrowano wypowiedź załogi Jaka-40, która mówiła: "nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować".
Według raportu MAK podczas próby lądowania Jaka-40 "kierownik lotów wydał załodze samolotu komendę odejścia na drugi krąg, jednak załoga nie wykonała polecenia i wylądowała". Pilot zeznał, że takiej komendy nie słyszał. Później załoga ostrzegła przez radio kolegów z Tu-154 o koszmarnych warunkach. Pilot Jaka-40 w jednym z wywiadów przyznał, że "lądowanie przebiegało w gęstej mgle".
Wojskowych śledczych interesowało, czy załoga Jaka-40, który przywiózł do Smoleńska dziennikarzy, nie naruszyli procedur bezpieczeństwa. Sprawę tę badała w ubiegłym roku specjalna komisja, którą powołał dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski na wniosek Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów. W czerwcu ub.r. wojskowi eksperci uznali, że "warunki pogodowe pozwalały na wykonanie tego zadania". Komisja analizowała sytuację m.in. w oparciu o zebrane materiały i zeznania świadków.
Tymczasem polski akredytowany przy MAK Edmund Klich nie miał wątpliwości, że załoga Jaka-40 złamała procedury. - Mogę udowodnić, że lądując w tych warunkach, jakie zaistniały w Smoleńsku, załoga naruszyła procedury bezpieczeństwa. Jestem w stanie udokumentować, jak zostały naruszone przepisy o przekroczeniu minimalnych warunków. Załodze Jaka-40 po prostu się udało - mówił wtedy portalowi tvp.info płk Edmund Klich.