Pilny apel Bidena. Wzywa do sprzeciwienia się "tyranom"

Prezydent USA Joe Biden wezwał we wtorek Izbę Reprezentantów do zatwierdzenia długo wyczekiwanego wsparcia wysiłków wojennych Ukrainy przeciwko Rosji po przyjęciu przez Senat przepisów dotyczących pomocy zagranicznej.

- Wzywam Izbę do pilnego zajęcia się tą sprawą - oznajmił Biden w oświadczeniu, pomimo oczekiwań, że izba pod przewodnictwem republikanów odrzuci projekt ustawy.

- Jeśli nie przeciwstawimy się tyranom, którzy chcą podbić lub podzielić terytorium swoich sąsiadów, konsekwencje dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki będą znaczące - powiedział Biden.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Senat Stanów Zjednoczonych uchwalił we wtorek pakiet pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu na kwotę 95 mld dolarów. Senat następnie przesłał pakiet do zatwierdzenia zdominowanej przez republikanów Izbie Reprezentantów, gdzie szanse na jego przyjęcie są mniejsze.

Pakiet został przyjęty stosunkiem głosów 70-29, przegłosowało go zatem więcej senatorów niż wymaganych 60. Do demokratów dołączyło 21 republikanów.

- Minęły lata, a może nawet dekady, odkąd Senat uchwalił ustawę mającą tak wielkie znaczenie nie tylko dla bezpieczeństwa narodowego, nie tylko dla bezpieczeństwa naszych sojuszników, ale też całej zachodniej demokracji - oświadczył przywódca demokratycznej większość w Senacie Chuck Schumer.

Pakiet pomocowy został zatwierdzony dopiero przed świtem we wtorek, gdyż ośmiu republikanów przeciwnych pomocy dla Ukrainy zastosowało maraton przemówień, zajmując mównicę przez ponad sześć godzin.

Prezydent Joe Biden od miesięcy apelował do Kongresu USA o szybkie zatwierdzenie pomocy dla odpierającej rosyjską inwazję Ukrainy, amerykańskiego partnera w rejonie Indo-Pacyfiku - Tajwanu, oraz dla Izraela, prowadzącego wojnę z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas.

Również przedstawiciele Ukrainy ostrzegali, że krajowi brakuje uzbrojenia w czasie rosyjskich działań ofensywnych.

Szanse przyjęcia pakietu w Izbie Reprezentantów są mniejsze. Przewodniczący Izby Mike Johnson krytykuje go za brak środków na wstrzymanie napływu migrantów przez granicę z Meksykiem.