Rosja opublikowała listę poszukiwanych. Wśród nazwisk także Polacy, MSZ reaguje

Niezależny portal Mediazona ujawnił pełną bazę danych osób poszukiwanych, utworzoną przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Na liście jest ponad 96 tys. osób. - Nie jest dyshonorem znalezienie się w tej grupie - mówi dla WP rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński.

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło zdjęć: © East News | GAVRIIL GRIGOROV

Wśród nich znalazła się m.in. premier Estonii Kaja Kallas. To pierwszy taki przypadek, w którym Moskwa wszczyna sprawę karną przeciwko jednej z najważniejszych osób obcego państwa. Agencja Ria Novosti potwierdziła, że rosyjska policja wystosowała list gończy za estońską polityk.

Oprócz premiera Estonii ogłoszono, że poszukiwany jest minister kultury Litwy Simonas Kairys oraz ponad stu urzędników z Europy Wschodniej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jednak na liście znalazły się też osoby z Polski: Karol Rabenda (były podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych oraz przewodniczący Rady Krajowej Partii Republikańskiej), Roman Szełemej (prezydent Wałbrzycha) oraz Karol Nawrocki (prezes Instytutu Pamięci Narodowej).

"Nie jest dyshonorem znalezienie się w tej grupie"

Paweł Wroński, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że ze względu na to, kto znajduje się na tej liście, "nie jest dyshonorem znalezienie się w tej grupie".

- Polscy obywatele i politycy powinni przeciwstawiać się rosyjskiej propagandzie, a w dużej części są to ludzie, którzy się tej propagandzie właśnie przeciwstawili - mówi.

I dodaje: - Ponadto nie sądzę, żeby kraj, który w tym momencie bombarduje sąsiednią Ukrainę, był celem jakiejkolwiek przyjemnej turystycznej wycieczki.

"Jeśli jestem za to ścigany, to nie mam z tym kłopotu"

Karol Rabenda w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że sprawa dotyczy kwestii dekomunizacji. - To jest coś, co powinno się wydarzyć w całości. Nie tylko w części polskiej strefy publicznej. I to już dawno temu. My tylko odrabiamy zaległości - zaznacza.

I dodaje, że "radzieccy żołnierze byli okupantami, gwałcili, niszczyli mienie w Polsce, więc wszystkie pomniki wdzięczności Armii Czerwonej powinny w Polsce zniknąć".

- Jeśli jestem za to ścigany, to nie mam z tym problemu. Zwłaszcza że robi to reżim rosyjski. A jeżeli jeszcze na tej liście są takie osoby jak na przykład Karol Nawrocki, to jest to towarzystwo, z którym ja nie mam kłopotu - ocenia.

Jak podkreśla, kilkukrotnie rozmawiał z Nawrockim o tym, co może ich za te akty dekomunizacji spotkać. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że mogą być jakieś listy gończe i poszukiwania osób, jednak nie obawiam się - mówi.

Wśród poszukiwanych m.in. rolnik

Mediazona poinformowała, że kolejną dużą kategorią cudzoziemców na rosyjskiej liście osób poszukiwanych są "zagraniczni najemnicy", którzy walczą z wojskami rosyjskimi w Ukrainie. Udało im się zidentyfikować 396 osób z 36 krajów.

Wśród nich są obywatele Gruzji (100), Wielkiej Brytanii (93), Białorusi (61), Izraela (23), USA (21), Niemiec (14), Brazylii (10), Finlandii (6) i Francji (5). Z pozostałych krajów tych osób jest 63.

Ponadto Rosja poszukuje co najmniej 176 Ukraińców związanych z wojną w tym kraju - od wysokich urzędników wojskowych, po dziennikarzy. Na tej liście znalazł się nawet rolnik, który w swoim filmie zwrócił się do Wołodymyra Zełenskiego: "Wowa, pier*** ich (rosyjskich żołnierzy - red.), do cholery!".

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie