Pieskow przewiduje. W takich warunkach będą "musieli żyć"
- Rosja musi mieć margines bezpieczeństwa, bo będzie musiała żyć w warunkach konfrontacji. Musimy być potężni - ocenił Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy prezydenta Rosji, w programie "Moskwa. Kreml. Putin" na antenie telewizji Rossija 1. Ubolewał też, że kraje Zachodu "nie lubią, a zwłaszcza nie zamierzają lubić Rosji" i demonstracyjnie jej nie potrzebują.
11.12.2022 | aktual.: 11.12.2022 20:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiele informacji, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
- Stoimy w miejscu. Dotarliśmy już do punktu "konfrontacja". Już w nim pozostaniemy - mówił Pieskow, odpowiadając na pytanie dziennikarza Pawła Zarubina, który ciekawy był, co rzecznik Kremla sądzi o przyszłych relacjach Federacji Rosyjskiej z Zachodem i w jakim kierunku zmierzają międzynarodowe stosunki Kremla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Rosja i Zachód osiągnęły etap, który będzie trwać, tak już będziemy musieli żyć w przyszłości - uważa Pieskow. Przypomniał, że prezydent Putin mówił już, że polityka powstrzymywania i osłabiania Rosji jest długoterminową strategią Zachodu, ale sankcje zadały poważny cios całej światowej gospodarce. Według Putina głównym celem Zachodu jest pogorszenie życia milionów ludzi.
Pieskow narzeka, że na Zachodzie nikt nie lubi Rosji
Po raz kolejny Piesków przywołał także szczególną retorykę Kremla, jakoby ignorowanie porozumień mińskich przez pozostałych - poza Federacją Rosyjską - sygnatariuszy doprowadziło do uruchomienia planu "specjalnej operacji wojennej", czyli w praktyce rosyjskiego ataku na Ukrainę.
Porozumienia mińskie, podpisane w stolicy Białorusi w 2014 i 2015 roku, dotyczyły zawieszenia broni w atakowanym przez wojska Federacji Rosyjskiej Donbasie. Rozmowy w tej sprawie prowadziła ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji François Holland. Negocjacje miały, jak tłumaczyła w ostatnich dniach w wywiadzie dla "Die Zeit" była kanclerz, "kupić trochę czasu dla Ukrainy".
Czytaj też: