Pierwszy Polak z bardzo tajemniczą chorobą. Jego organizm produkuje... alkohol. To nie żart
Drętwoty, drgawki, piekący ból w klatce piersiowej i... utrata przytomności. W pracy, w domu, na spacerze. Za każdym razem we krwi alkohol. Tomasz jest pierwszym Polakiem, u którego można podejrzewać "autobrowar". Na świecie jest tylko kilka takich osób.
Zespół autobrowaru to niezmiernie rzadko występujący w medycynie fenomen. Jego inna nazwa to "zespół fermentujących jelit". Bywa nierozpoznawany przez długi czas, ponieważ objawy są niespecyficzne. Jest też słabo znany zachodniej medycynie. Większość opracowań na jego temat ma charakter anegdotyczny.
Ale w 2013 roku opisali go amerykańscy lekarze Barbara Cordell i Justin McCarthy. Leczyli 61-latka. Jego organizm sam produkował alkohol. Ustalili, że przyczyną są "mieszkające" w jelitach drożdze, które przekształcają węglowodany w promile. Japończycy pisali o chorobie już w latach 70.
W warunkach normalnych człowiek jest w stanie tylko metabolizować spożyty alkohol. W zespole fermentacji jelit organizm wytwarza go samodzielnie, co jest zjawiskiem nieprawidłowym.
Do objawów wywoływanych przez nagromadzenie się w organizmie aldehydu octowego, czyli tzw. "kaca", zaliczamy: osłabienie sił, zmęczenie, drażliwość, spadek nastroju, nadwrażliwość zmysłową, trudności w skupieniu, bóle głowy, nudności i wymioty, obniżenie apetytu, pocenie się, a nawet drżenia rąk i dreszcze.
Drętwiało mu ciało, miał drgawki, czuł piekący ból
Na konkretnym przypadku opisuje to "Gazeta Wyborcza". 25-letni Tomasz Opalach w czerwcu ub. roku zasłabł w kolejce do sklepowej kasy. Kiedy się ocknął, był na zewnątrz. Ochroniarze wezwali pogotowie. - Ratownicy twierdzili, że to nerwica albo reakcja na alkohol. Była sobota, myśleli, że ma kaca - opowiada Bogna Tatarska, narzeczona Tomasza. - Ale ja wiedziałam, że nie pił, więc nalegałam na badania. Zabrano go do szpitala, ale nic nie wykryto - relacjonuje.
Ataki stawały się coraz częstsze. Zaczęły przypominać padaczkę. Drętwiało mu ciało, miał drgawki, czuł piekący ból w klatce piersiowej. Wielokrotnie tracił przytomność - w pracy, w sklepie, w domu, na spacerze z psem. Za każdym razem w badaniach wychodził alkohol. Cukrzyca - wynik negatywny. Badanie USG - też nic. Wątroba i trzustka w normie.
- Na przykład taka sytuacja: siedzimy cały dzień w domu, nic nie pijemy, wieczorem idziemy na zakupy i nagle Tomek mówi: "Bogna, czujesz alkohol?". I rzeczywiście czuć od niego zapach, ale nie taki, jakby dopiero co wypił, tylko sfermentowany. Za chwilę drętwieje mu ręka, potem noga. Wtedy wiem, że mam trzy minuty, żeby go położyć zanim zacznie się atak - opowiada Bogna.
Raz pogotowie zabrało Tomasza do Tworek, bo uznało, że symuluje chorobę. Uwolnił się dzięki interwencji prawnika Jarosława Witkowskiego, specjalisty w zakresie błędów lekarskich.
Eksperyment. Zjadł pizzę i popił colą
W połowie stycznia nastąpił przełom. Opalacha przyjęto na oddział neurologii na Bródnie. Inicjatorem był lekarz neurologii Jacek Mądry. To pierwszy lekarz, który ich nie wyśmiał. Na oddziale inni zaciekawieni lekarze próbowali wywołać atak. - Kazali mu zjeść pizzę. Tomek się bał, nie chciał znowu cierpieć - opowiada Tatarska. Pizzę jednak zjadł i popił colą. Po jakimś czasie we krwi ujawnił się alkohol.
W tym samym miesiącu mężczyzna przeszedł na specjalną dietę. Wykluczył węglowodany, żywił się praktycznie samym mięsem. Ataki ustały, ale potem wróciły.
Co jeszcze można zrobić? W sytuacji zaostrzenia choroby proponowane jest leczenie objawowe. Ponadto w celu ograniczenia rozrostu flory grzybiczej jelit podawane są leki przeciwgrzybicze i probiotyki.
Firma ochroniarska, w której pracował Opalach, pozbyła się go. Szuka zatrudnienia. Potrzebuje zaświadczenia lekarskiego, że może pracować. Na razie jednak żaden lekarz nie chce potwierdzić na 100 proc. zespołu autobrowaru. Wygląda jednak na to, że mężczyzna może być szóstym albo ośmym zdiagnozowanym przypadkiem na świecie.
Źródła: "Gazeta Wyborcza", chorobyrzadkie.blogspot.com, WP