Pierwsze zarzuty ws. katastrofy smoleńskiej
Naczelna Prokuratura Wojskowa w dniach 19 i 22 sierpnia postawiła zarzuty dwóm oficerom, którzy zajmowali stanowiska dowódcze w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Są to zarzuty niedopełnienia obowiązku służbowego w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi do lotu 10 kwietnia 2010 roku. Przestępstwo to jest zagrożone karą do 3 lat więzienia. - To nawet nie jest szczyt góry lodowej, to są pierwsi wybrani, kozły ofiarne. Ławka oskarżonych powinna być o wiele dłuższa - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
22.08.2011 | aktual.: 22.08.2011 17:54
- Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień. Wobec podejrzanych nie zastosowano środków zapobiegawczych - poinformowała Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Podejrzani, których danych ani stopni służbowych prokuratura nie podała, zażądali sporządzenia uzasadnienia decyzji i dostarczenia jej na piśmie. Są to pierwsze zarzuty dla wojskowych za katastrofę smoleńską.
Były zastępca szefa lotniczego 36. specpułku oraz dowódca eskadry - to według informacji reportera RMF FM Romana Osicy - osoby, którym Naczelna Prokuratura Wojskowa postawiła zarzuty.
Wcześniej prokuratura informowała o przeprowadzanych przez siebie ekspertyzach, które miały pomóc w ustaleniu odpowiedzialnych za katastrofę. Powołano zespół 16 biegłych, którzy mieli za zadanie opracować dla Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego Tu-154M, jego pilotażu w trakcie lotu do Smoleńska i technicznego przygotowania lotu z 10 kwietnia 2010 r.
- Zespół biegłych składa się z ekspertów różnych specjalności lotniczych. Postawiono przed nimi bardzo wiele szczegółowych pytań dotyczących kwestii technicznych co do samolotu, jak i pilotażu oraz przygotowania lotu - mówił na początku sierpnia rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Zastrzegł, że w razie potrzeby do zespołu biegłych mogą zostać powołani kolejni eksperci.
Oświadczenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej skomentował w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Podważył on zasadność informacji podanych przez prokuraturę. - Nie wiem, czemu ma służyć oświadczenie na temat tych dwóch osób. - mówi gen. Skrzypczak. - To nawet nie jest szczyt góry lodowej, to są pierwsi wybrani, kozły ofiarne. Ławka oskarżonych powinna być o wiele dłuższa - uważa generał. Jego zdaniem, "zawsze jest tak, że winą za wypadki obarcza się dowódcę. Wszyscy, którzy działają za jego plecami są niewinni, lub zwalają winę właśnie na dowódcę. Dzisiejsze oświadczenie potwierdza, że to zasada, według której działa prokuratura." - Podejrzewam, że osoby dziś wyczytane miały niewielki wpływ na to, co się działo w pułku. Tam dowodzili wyżsi przełożeni - zarówno wojskowi, jak i polityczni. Dowódca pułku robi tyle, ile może i na ile go stać, na ile mu przełożeni zabezpieczą środków - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Skrzypczak.
Do katastrofy w Smoleńsku doszło dnia 10 kwietnia 2010 roku. Zginęło w niej 96 osób: prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, duchowni, przedstawiciele ministerstw, instytucji państwowych, organizacji kombatanckich i społecznych oraz osoby towarzyszące, stanowiący delegację polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu.
Była to druga pod względem liczby ofiar katastrofa w historii lotnictwa polskiego i największa pod względem liczby ofiar katastrofa w dziejach Sił Powietrznych RP. Katastrofy nie przeżyła żadna z osób obecnych na pokładzie. Katastrofie uległ wojskowy samolot Tupolew Tu-154M należący do 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.