PolskaPierwsze posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold

Pierwsze posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold

•Zakończyło się pierwsze, merytoryczne posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold

• Komisja dyskutowała m.in. nad wystąpieniem do organów państwowych o udostępnienie akt spraw, dokumentów i materiałów będących w sferze jej zainteresowania

• Wassermann: w najbliższym czasie nie planujemy przesłuchania Donalda Tuska

• "Wystąpimy do sądu z wnioskiem o przesłuchanie Marcina i Katarzyny P."

• Przed gdańskim sądem trwa proces małżeństwa P.

07.09.2016 | aktual.: 10.10.2016 19:26

- Jesteśmy zgodni, że powinniśmy rozpocząć od prokuratury, która ma najszerszy materiał - powiedziała szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) po pierwszym merytorycznym posiedzeniu komisji.

Na konferencji prasowej po zamkniętym dla mediów posiedzeniu, Wassermann poinformowała, że komisja zwróci się do instytucji wymienionych w uchwale o powołaniu komisji śledczej o przesłanie dokumentów dotyczących spraw Amber Gold.

Na posiedzeniu komisji posłowie mieli rozmawiać na temat toku prac oraz harmonogramie przesłuchań osób, które miałyby stawić się przed komisją.

Szefowa komisji zapowiedziała, że posiedzenia komisji mają być prowadzone "w maksymalnie jawny sposób". - A co za tym idzie będziemy się zwracać do tych instytucji o zwolnienie zarówno dokumentów, jak i świadków, z obowiązującej ich tajemnicy. Część tych osób będziemy mogli zwalniać samodzielnie - mówiła Wassermann.

Zaznaczyła, że umożliwi to udział dziennikarzy w posiedzeniach komisji.- Tam, gdzie nie będzie takiej możliwości z przyczyn prawnych, będą to posiedzenia przy drzwiach zamkniętych - dodała.

Komisja podjęła też decyzję ws. swych stałych doradców - na razie jest to 11 osób, ale lista ta nie jest zamknięta. - Materia jest ogromna, dziedziny wszechstronne, jeżeli będą umotywowane wnioski aby tych doradców było więcej, czy to ze strony rządzących, czy opozycji, one będą uwzględniane - dodała Wassermann.

Następne posiedzenie komisji zaplanowano na przyszłą środę.

Lista świadków

Wassermann zapowiedziała, że po tym, gdy prokuratura dostarczy komisji akta, posłowie będą oceniali, jaki czas jest potrzebny do minimalnego zapoznania się z tymi materiałami. - Będziemy wtedy zbierać się na posiedzeniu komisji, celem ustalenia listy świadków i kolejności przesłuchań tych osób - zaznaczyła.

Pytana, czy komisja przesłucha b. premiera Donalda Tuska, szefowa komisji powiedziała: "Jestem już dość mocno zmęczona pytaniami o pana premiera Donalda Tuska, cała prokuratura, cała masa osób do przesłuchania, potem następne instytucje, więc naprawdę nie przewidujemy w najbliższym czasie przesłuchania premiera Tuska. Nie było nawet dzisiaj na ten temat żadnej dyskusji".

- Nie znając materiału, nie znając akt, trudno, żebyśmy budowali wersje, każdy z nas wersje zacznie budować po wstępnej analizie - wtedy będzie w stanie powiedzieć w jakim kierunku powinniśmy ewentualnie iść - powiedziała Wassermann.

Oceniła też, że atmosfera na środowym, pierwszym merytorycznym posiedzeniu komisji, które było zamkniętym dla mediów, była bardzo dobra. - W dużej części jesteśmy zgodni, co do tego, jak praca komisji powinna wyglądać - stwierdziła szefowa komisji śledczej. Wyraziła nadzieję, że kolejne posiedzenia komisji będą wyglądały podobnie.

Poseł Witold Zembaczyński (Nowoczesna)
poinformował, że komisja zaakceptowała jego wniosek, aby prace zacząć od zbadania działalności twórcy Amber Gold Marcina P. sprzed wybuchu afery związanej z tą firmą. - Wniosek został zaakceptowany przez komisję na tej płaszczyźnie, która tyczy się badania pracy instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości, z nadzorowaniem wymiaru sprawiedliwości w czasie tamtych lat - dodał.

Dopytywany, czy to oznacza, że przed komisję mogą być wezwani m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, odpowiedział, że "każda osoba, która ma coś do wniesienia do sprawy i sprawowała nadzór nad wymiarem sprawiedliwości w tym okresie, powinna być przez komisję przesłuchiwana".

- Natomiast dzisiaj nie skłanialiśmy się ku wytyczaniu konkretnych osób do przesłuchań, dlatego że wszystko jest uzależnione od tego, co spotkamy w tych aktach. Dlatego poczekajmy na dostarczenie dokumentów ze strony prokuratury - dodał Zembaczyński.

Celowe opóźnianie prac?

Przed posiedzeniem komisji Krzysztof Brejza (PO) pytany o planowane przesłuchanie szefa Rady Europejskiej, b. premiera Donalda Tuska i jego syna Michała, zapewnił, że nie ma "żadnego problemu", niech zeznają. Przypomniał, że były premier sam deklarował, że nie ma niczego do ukrycia. Poza tym - zdaniem Brejzy - "w miarę przechodzenia z poziomu insynuacji do istoty rzeczy, szereg ciekawych, nowych faktów, również dotyczących powiązań innych środowisk politycznych ujrzy światło dzienne i to będzie bardzo ciekawe, ale też zastanawiające". - Myślę, że również dla Prawa i Sprawiedliwości - dodał Brejza.

W środę rano w TVN24 Brejza stwierdził, że komuś zależy na opóźnianiu prac komisji i dostosowywaniu ich do kalendarza politycznego PiS. Stwierdził, że były zapowiedzi, iż podczas wakacji parlamentarnych członkowie komisji mieli zapoznawać się z aktami, a kiedy on w tym okresie przyjeżdżał do Sejmu, okazało się, "że nie było żadnego wystąpienia o jeden choćby dokument".

Komisja powinna - jak mówił - pracować i sprawnie, i szybko w dobrym tego słowa rozumieniu. Według niego nie są prawdziwe podawane przez posłankę Wassermann informacje dotyczące "rzekomo wielkiej objętości materiału".

- Duża część aktu oskarżenia - i pani mecenas bardzo dobrze o tym wie, ale wprowadza niestety opinię publiczną w błąd - to jest np. lista pokrzywdzonych, lista dowodów. Wartość merytoryczna, to są dokumenty, którymi możemy się zająć od razu. Zmarnowaliśmy półtora miesiąca pod pretekstem, że akta są bardzo duże - no są duże, bo jest kilkanaście tysięcy osób pokrzywdzonych, to jest kilkanaście tysięcy protokołów przesłuchań, różne informacje o pouczeniach, informacje techniczne, które nie wnoszą nic do tej sprawy - mówił.

Według niego, komisja śledcza może "spokojnie zakończyć prace" w ciągu 4-5 miesięcy, by przedstawić sprawozdanie w ciągu pół roku, jeśli będzie pracować w sposób ciągły. - Jeśli ja słyszę, że ta komisja ma się zbierać co dwa tygodnie na jednym posiedzeniu, to będzie to tasiemiec, to będzie serial - stwierdził.

- Nie zrobiliśmy nic przez półtora miesiąca, żeby rozpocząć pracę i zapowiada się na to, że pierwsze przesłuchania mają się rozpocząć rzekomo w grudniu - powiedział poseł PO. - I zależy komuś, by kalendarz (prac) był skorelowany z kalendarzem może pana prezesa, albo osób na bieżąco prowadzących tutaj politykę tak, aby przeciągać te prace najlepiej do dwóch lat, powiedzmy do wyborów samorządowych, pod różnymi dziwnymi pretekstami - stwierdził Brejza.

Odnosząc się do wypowiedzi Brejzy, Wassermann powiedziała dziennikarzom przed posiedzeniem komisji, że "albo pan Brejza nie wie, o czym mówi, nie ma bladego pojęcia o jakim materiale i stanie prawnym rozmawiamy, albo po prostu kłamie". - Przecież brał udział w posiedzeniu i rozmowach, które odbywały się przed wakacjami - dodała szefowa komisji.

Podkreśliła, że "ustawa przewiduje pewien tryb powstawania komisji". - Inna kwestia, o której pan poseł Brejza zapomina, to kwestia dostępu do informacji niejawnych, my czekamy na ten dostęp, bo wystąpiliśmy o niego, my go nie mamy - posłowie, którzy nie zasiadają w komisji służb specjalnych. I pan poseł Brejza o tym wie, więc mówiąc to, co dziś mówi, wprowadza państwa w błąd - stwierdziła.

Wassermann zaznaczyła, że "nie będzie tak jak mówi poseł Brejza, że przesłuchania będą codziennie, nie będzie tak jak na komisji hazardowej". Dodała, że widziała jak jej ojciec - Zbigniew Wassermann, jako poseł PiS, pracował w tzw. hazardowej komisji śledczej - "czytał akta w nocy, bo co rano miał przesłuchanie".

- Jeśli poseł Brejza wyobraża sobie, że ja będę wzywała świadków bez znajomości tych akt i ich przesłuchiwała, i zadawała im pytania nie wiadomo o co, bo nie znam materiału, to jest w błędzie - oświadczyła Wassermann. - Ja państwu obiecuję, że jak przyjdą akta, to państwa zaproszę wszystkich do mojego pokoju i pozwolę zrobić im zdjęcie, o ile zmieszczą się w jednym pokoju, który jest mi przydzielony - zapowiedziała szefowa komisji.

Podkreśliła, że jeden dokument może zmienić całkowicie bieg postępowania, ale żeby go poznać, trzeba przeczytać wszystkie akta. - Nie będzie pan poseł Brejza wywierał wpływu, byśmy prowadzili postępowanie bez znajomości akt. Bo to rzeczywiście byłaby polityczna hucpa - powiedziała Wassermann.

Pytana o sprawę wzywania polityków na przesłuchanie, odpowiedziała: "jeśli nie znam akt, nie wiem, kto podpisywał decyzje, to kogo ja mam wzywać; to chyba jest naturalne, że ja najpierw muszę sczytać nazwiska, by wiedzieć, kto się pod czym podpisał". - Jeśli mam odwrócić kolejność i wezwać Donalda Tuska, o którego opozycja tak się dopomina, to nie ma sensu - dodała.

Wassermann zadeklarowała, że nie będzie prowadziła prac komisji "żelazną ręką". Za bardzo szanuję w demokracji posłów opozycji, będę słuchać ich głosu - jeżeli będą chcieli aktywnie pracować - podkreśliła.

Komisja i jej zadanie

Komisja śledcza powstała pod koniec lipca i wtedy też wybrano jej skład. Szefową została Wassermann, a jej zastępcami - Paweł Grabowski (Kukiz'15) i Marek Suski (PiS). W komisji pracują ponadto: Brejza, Witold Zembaczyński (Nowoczesna), Andżelika Możdżanowska (PSL) oraz posłowie PiS: Joanna Kopcińska, Jarosław Krajewski i Stanisław Pięta.

Komisja ma zbadać i ocenić prawidłowość i legalność działań podejmowanych wobec Amber Gold przez: rząd, w szczególności ministrów finansów, gospodarki, infrastruktury, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i podległych im funkcjonariuszy publicznych. Zbadać ma też działania, jakie podejmowali w sprawie spółki: prezes UOKiK, Generalny Inspektor Informacji Finansowej, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, a także prokuratura oraz organy powołane do ścigania przestępstw, w szczególności szefowie ABW i CBA oraz Komendant Główny Policji i podlegli im funkcjonariusze publiczni. Komisja śledcza ma także zbadać działania podejmowane ws. Amber Gold przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF złożyła doniesienie do prokuratury, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.

13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Od 21 marca przed gdańskim sądem trwa proces b. prezesa Amber Gold Marcina P. i jego żony Katarzyny P.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (430)