Pierwsi świadkowie zeznają w procesie Arabskiego
• Były szef kancelarii premiera Donalda Tuska po raz kolejny nie zjawił się w sądzie
• Adwokat Arabskiego tłumaczył jego poprzednią nieobecność względami prywatnymi
• W środę zeznania składają pierwsi świadkowie
• Proces Arabskiego i czterech osób oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej rozpoczął się 31 marca
• Za niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. grozi im do 3 lat więzienia
• Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów
27.04.2016 | aktual.: 27.04.2016 10:34
Świadkowie ci to urzędnicy - nie są to osoby powszechnie znane. Ma ich w Sądzie Okręgowym w Warszawie zeznawać siedmioro.
Oskarżeni to: Tomasz Arabski (b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013, b. ambasador w Hiszpanii), dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nie przyznają się do zarzutów. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy 14 ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Arabski nie stawia się w sądzie - udział w rozprawach to prawo, a nie obowiązek oskarżonego. W rozprawach uczestniczy prokurator jako "rzecznik praworządności".
Oskarżenie chce, by sąd odczytał w toku procesu zeznania 183 świadków, którzy zeznawali w umorzonym śledztwie w tej sprawie.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy praska prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Taka sprawa toczy się jak każdy normalny proces karny, z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.
W styczniu br. sąd odmówił umorzenia tego procesu - o co wnosiła wówczas obrona, a także prokuratura.
Arabskiemu oskarżyciele prywatni zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP, w tym niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem", a także niepoinformowanie "uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb".
Ponadto wskazano, że Arabski "nie zapewnił sprawnego i terminowego" obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu. Pozostałym oskarżonym zarzucono m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska.
Obrona wnosi o uniewinnienie swoich klientów, twierdząc że większość zarzutów niedopełnienia obowiązków, stawianych oskarżonym, w ogóle do ich obowiązków nie należała. Podkreślano, że za zapewnienie bezpieczeństwa lotu odpowiadał 36. specpułk, a do obowiązków szefa kancelarii premiera nie należał ani wybór miejsca lądowania, ani ustalanie statusu lotniska. Wskazywano też na odpowiedzialność Kancelarii Prezydenta RP co do organizacji lotu.
Umarzając w 2014 r. śledztwo, prokuratura oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono "poważne naruszenie" przepisów, m.in. instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym. "Nie miały one bezpośredniego związku z przygotowaniem wizyt z 7 i 10 kwietnia 2010 r., natomiast dotyczyły szeregu czynności podejmowanych w okresie poprzedzającym katastrofę" - napisano w uzasadnieniu umorzenia.
Polegały one m.in. na: niewywiązywaniu się z obowiązku ustalania limitów dysponowania wojskowym transportem lotniczym na potrzeby osób uprawnionych, nierzetelnego prowadzenia ewidencji czy bezpodstawnej odmowy skorzystania z wojskowego specjalnego transportu lotniczego przez podmiot do tego uprawniony. Prokuratura oceniła, że nieprawidłowości nie wywołały skutków co do bezpieczeństwa wizyt prezydenta i premiera; spowodowały zaś jedynie "wzmożone działania innych organów państwa".
10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, wielu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Polskie śledztwo do początków kwietnia prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego. 4 kwietnia śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".