Pieniądze banku wydawał jak własne, grozi mu 15 lat
O spowodowanie szkody banku w wysokości ok. 10 mln zł, oszustwa na kwotę prawie 17,5 mln zł, fałszowanie dokumentów i gwarancji bankowych oskarżyła rzeszowska prokuratura b. dyrektora oddziału Banku Gospodarstwa Krajowego w Rzeszowie Marka Z.
Jak poinformował zastępca szefa wydziału Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie Stanisław Bończak, akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do rzeszowskiego sądu okręgowego. Mężczyźnie grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
Do działania na szkodę banku doszło, gdy firma deweloperska PKS Investment z Zakopanego zaciągnęła kredyt w banku reprezentowanym przez Marka Z. w wysokości 55 mln zł na budowę lokali użytkowych, handlowych i mieszkalnych w Zakopanem. Gdy firma straciła płynność finansową, przestała spłacać raty kredytu. Wówczas jej szef Sylwester M. zawarł z bankiem ugodę, na podstawie której pieniądze ze sprzedaży lokali miały trafić na konto banku, a w zamian bank miał wyrazić zgodę na zwolnienie ich z hipoteki.
Tymczasem - zdaniem śledczych - mimo, że deweloper nie przelał na konto banku środków ze sprzedaży 15 lokali, to jednak Marek Z. potwierdził, że lokale sprzedano i bank zwolnił je z hipoteki. Ceny sprzedanych lokali wyniosły od 500 do 900 tys. zł. Łącznie bank stracił na tym procederze ok. 10 mln zł.
Szef firmy deweloperskiej PKS Investment Sylwester M. oraz jej dwóch udziałowców: Krzysztof K. i Mirosław M. zostali także oskarżeni w sprawie. Cała trójka ma zarzut współsprawstwa w działaniu na szkodę banku w wysokości prawie 10 mln zł. Sylwestrowi M. prokuratura postawiła także zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
Natomiast zarzut oszustwa, jaki postawiono byłemu dyrektorowi banku Markowi Z. dotyczy "specjalnej usługi", jaką proponował klientom banku, w tym także swoim kolegom ze szkoły. Według prokuratora, oferował im bardzo wysokie oprocentowanie lokat, sięgające nawet 15-16%. Ich pieniądze trafiały na konta innych klientów, którzy potrzebowali udokumentowanych środków.
Wpłacali oni od 150 do 500 tys. zł, a w jednym przypadku nawet milion złotych. Umowy były podpisywane na rok. W tym czasie, przy tak wysokim oprocentowaniu, miesięczny zysk z lokaty wynosił nawet 10 tys zł.
Bończak zaznaczył, że bank nie świadczył takich usług, a Z. wykorzystał fakt, że mógł działać niejako w imieniu banku.
Początkowo osoby, które zgodziły się na tego typu "przysługę" otrzymywały wysokie odsetki od swoich pieniędzy. Później jednak straciły je, bowiem klienci, na których konta zostały złożone te fundusze, nie oddali ich. W ten sposób Z. oszukał osiem osób na łączną kwotę prawie 17,5 mln zł.
Według prokuratury Marek Z. fałszował także gwarancje bankowe dla przedsiębiorców, którzy w innych bankach starali się o kolejne pieniądze na różne inwestycje. Wśród poszkodowanych jest m.in. centrala BMW w Polsce, która do swojego dilera w podrzeszowskiej miejscowości wysłała kilkadziesiąt luksusowych samochodów. Koncern, by się zabezpieczyć przed utratą aut, od dilera żądał gwarancji bankowych. Wystawił je właśnie Marek Z. Opiewały na blisko 20 mln zł.
W zamian diler sprzedał Markowi Z. za 240 tys. zł luksusową limuzynę wartą około 300 tys., a płatności rozłożył mu na raty, z których dyrektor BGK i tak się nie rozliczył do końca. Do tej pory bowiem nie zapłacił zaległych 90 tys. zł.
Ponadto konkubina oskarżonego i jego córka przez wiele miesięcy jeździły innymi modelami BMW, których ceny wynoszą ok. 150 tys. zł. Za korzystanie z jednego tych aut, z pełnym bakiem Marek Z. płacił dilerowi miesięcznie 1,5 tys. zł, a z drugiego korzystano nieodpłatnie.
Marek Z. został zatrzymany przez CBA w październiku 2010 roku. Wraz z nim zatrzymano wówczas jego zastępczynię 57-letnią Bożenę L. Rzeszowska prokuratura zarzuciła jej także działanie na szkodę banku oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Jednak w toku śledztwa okazało się, że to nie ona podpisywała dokumenty, ale Marek Z. podrabiał jej podpisy. Śledztwo wobec Bożeny L. umorzono.
Marek Z. na początku przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów. Później jednak odmówił składania wyjaśnień.
Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte po zawiadomieniu banku, który także zwolnił z funkcji dyrektora oddziału w Rzeszowie.