Pielęgniarki nie przyczyniły się do śmierci noworodka
Działanie pielęgniarek z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach (GCZDiM) nie wpłynęło na pogorszenie się stanu zdrowia dwojga wcześniaków i nie przyczyniło do śmierci jednego z nich - wynika z opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, która trafiła do prowadzącej w tej sprawie śledztwo katowickiej prokuratury.
01.06.2006 | aktual.: 02.06.2006 07:52
Prokuratorzy uważają jednak, że opinia jest niepełna i chcą jej uzupełnienia. Oznacza to m.in., że śledztwo w sprawie dwóch pielęgniarek z GCZDiM, które na początku września zeszłego roku wyjmowały z inkubatorów znajdujące się w ciężkim stanie noworodki, by zrobić sobie z nimi zdjęcia, przedłuży się.
Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Tomasz Tadla, przygotowana przez wrocławskich biegłych opinia miała m.in. odpowiedzieć na pytanie, czy działanie pielęgniarek mogło spowodować pogorszenie zdrowia dzieci.
Niedługo po zdarzeniu Mateusz, którego jedna z pielęgniarek włożyła sobie podczas robienia zdjęć do kieszeni fartucha, zmarł. Drugie z dwojga fotografowanych dzieci, Paulinka, w listopadzie opuściło szpital.
Zdaniem prowadzących sprawę, przesłana do Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum-Zachód opinia jest niepełna, nie odpowiada na szereg wątpliwości i musi zostać uzupełniona._ Odnosi się bardziej do stanu chorobowego wcześniaków, niż do zachowania pielęgniarek_ - zaznaczył Tadla.
Dodał też, że w tej sytuacji biegły, który sporządził opinię, zostanie najprawdopodobniej przesłuchany, być może także będzie musiał uzupełnić opinię.
W toku prowadzonego od października zeszłego roku śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków, głównie personel katowickiego szpitala oraz rodziców dzieci, które leżały na oddziale patologii noworodka w czasie, gdy podejrzane pielęgniarki miały tam nocne dyżury.
Pierwszym problemem okazało się potwierdzenie tożsamości dzieci, z którymi podczas nocnego dyżuru robiły sobie zdjęcia pielęgniarki. Weryfikował ją jeden z najlepszych specjalistów w Polsce w tej dziedzinie, prof. Bronisław Młodziejowski.
Udało mu się potwierdzić tożsamość dzieci m.in. na podstawie ich cech morfologicznych. Ekspert otrzymał do porównania zdjęcia robione przez pielęgniarki, przez rodziców dziewięciorga znajdujących się wtedy na oddziale dzieci oraz przez policyjnych techników. Tożsamość wcześniaków ustalił badając m.in. małżowiny uszne, rozstaw oczu czy nosa każdego z wcześniaków Znając już tożsamość dzieci, prokuratorzy próbują dociec, czy i jak zachowanie pielęgniarek wpłynęło na ich zdrowie oraz czy mogło przyczynić się do śmierci małego Mateusza. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie z rany po drenażu jamy otrzewnej.
Pielęgniarkom postawiono już zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Jeśli ekspertyzy potwierdzą wpływ ich działania na zdrowie Mateusza, zarzut będzie mógł zostać uzupełniony o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. W obu przypadkach grozi za to kara do pięciu lat więzienia.
Opublikowane w połowie października przez prasę zdjęcia, na których pielęgniarki trzymają dwa niespełna kilogramowe wcześniaki, wkładając jedno z dzieci do kieszeni fartucha, zaszokowały opinię publiczną. Pielęgniarki tłumaczyły, że sfotografowały się z dziećmi na pamiątkę, chcąc pokazać rodzinie, jakimi maluchami się opiekują.
Podejrzanymi w sprawie są 28-letnia Karina T. i 31-letnia Beata K. Pierwsza z nich od początku nie przyznawała się do zarzutu. Tłumaczyła, że sfotografowała się z dziećmi incydentalnie, w czasie ich ważenia, i starała się wówczas maksymalnie uważać. Druga początkowo przyznała się do narażenia dzieci na niebezpieczeństwo, ale potem zmieniła zdanie.