PolskaPiękne nagie ciało to za mało, aby wygrać

Piękne nagie ciało to za mało, aby wygrać

Nagie piersi, wprowadzenie kar cielesnych zamiast więzienia, likwidacja podatków i radykalny antyklerykalizm - to tylko część propozycji, jakimi politycy potrafią zaskoczyć w czasie kampanii wyborczej. Tym razem niektóre z marginalnych dotąd partii mają realne szanse, aby znaleźć się w sejmie.

Piękne nagie ciało to za mało, aby wygrać
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko

16.09.2011 | aktual.: 05.06.2012 18:38

O większości z nich Polacy nigdy nie słyszeli, informacje o nich trudno znaleźć w największych mediach. Mimo kolejnych niepowodzeń w wyborach, nadal nie odpuszczają. Najwytrwalsi kandydaci, jak Janusz Korwin-Mikke nie zasiadali w sejmie już od 18 lat. Czy którejś z małych partii politycznych uda się tym razem przekroczyć próg 5% poparcia i wejść do sejmu?

Media ich nie lubią

W tym roku PKW zarejestrowało 10 komitetów wyborczych, które w wyborach do sejmu startują w więcej niż jednym okręgu. Poza czterema największymi partiami, do udziału w debatach telewizje zapraszają tylko PJN. W mediach pojawiają się również, choć zdecydowanie rzadziej, informacje o Ruchu Palikota. Kandydatów pozostałych partii można zobaczyć najczęściej jako ciekawostkę. Trzeba się liczyć z tym, że jeśli ktoś chce obalić reżim, to reżimowe media go nie lubią

- Zwołaliśmy kongres Nowej Prawicy w Sali Kongresowej, było na nim 2,5 tysiąca ludzi, a w telewizji nie pojawiła się żadna wzmianka na ten temat. Utrzymywana jest zasada „zamilczeć na śmierć". Jeśli tylko możemy wystąpić, to występujemy. Jesteśmy w takich mediach jak Superstacja, czy Polsat News, również w innych mniej popularnych. Natomiast w TVN nie byliśmy już przeszło dwa lata. Jeśli mamy czas w telewizji, to pokazujemy się. Trzeba się liczyć z tym, że jeśli ktoś chce obalić reżim, to reżimowe media go nie lubią - mówi w wywiadzie dla Wprost24.pl Janusz Korwin-Mikke, lider Kongresu Nowej Prawicy.

Nagi biust nie wystarczy

Najmniejsze komitety wyborcze chwytają się wszelkich sposobów, aby znaleźć się w mediach. Z takich metod od dawna słynie Janusz Palikot. W opublikowanej na początku września książce "Kulisy Platformy", w której udzielił wywiadu Annie Wojciechowskiej, w mało elegancki sposób ujawnia bardzo osobiste szczegóły z życia dawnych partyjnych kolegów z PO. Szczególnie krytycznie ocenia m.in. Donalda Tuska. - Nogę miał opartą o piłkę nożną.

Obraz

Wyglądał naprawdę dobrze. Spojrzał na mnie i zachęcił: "Wejdź, wejdź". Po czym mówi: "Widzisz tę roślinę w rogu? Gdy się tu wprowadziłem, odwiedził mnie Leszek Miller. Powiedział wtedy, że dała mu ją jego żona, i poprosił, żebym o nią dbał i żebym ją podlewał." Po tych słowach z całej siły kopnął piłkę w kierunku tej rośliny. Piłka odbiła się od niej, a następnie od biurka i
telewizora. Po czym poszła kolejna ścięta piłka w tę roślinę. Uderzał w coś, co należało do Millera, którym był autentycznie zafascynowany - mówi o swoim byłym szefie Janusz Palikot.

Książka została pominięta przez większość mediów, Palikot nie jest zapraszany na debaty wyborcze, udaje mu się jednak coraz częściej gościć w serwisach informacyjnych. Jego strategia może przynieść skutki, poparcie dla Ruchu Palikota nieznacznie wzrosło, choć nadal pozostaje na poziomie błędu statystycznego. Jak twierdzi dr Tomasz Godlewski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, Ruch Palikota może jeszcze wejść do sejmu.

PJN i Ruchowi Palikota pomóc może silna aktywność medialna liderów tych partii i wyraziste stanowiska - PJN i Ruchowi Palikota pomóc może silna aktywność medialna liderów tych partii i wyraziste stanowiska. W ostatnich dwóch tygodniach Janusz Palikot był bardzo aktywny i jego partia z "progu nicości", czyli z jednego lub poniżej jednego punktu procentowego, otrzymuje nawet do czterech punktów procentowych poparcia w różnych sondażach. Przedstawianie programu nie pomoże tym partiom, wyborcy nie są w stanie dotrzeć do sedna tych programów - wyjaśnia dr Tomasz Godlewski,

Nawet najbardziej rzucający się w oczy komunikat nie wystarczy aby osiągnąć sukces wyborczy. Przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku, kandydatki Partii Kobiet postanowiły rozebrać się i umieścić swoje zdjęcie na billboardzie. Zaprezentowanie wdzięków nie wystarczyło jednak, aby dostać się do sejmu, Partia Kobiet otrzymała 0,28% głosów. Od lat kontrowersyjnymi propozycjami zasypuje wyborców również Janusz Korwin-Mikke, który proponował m.in. zamianę niektórych wyroków więzienia na kary cielesne, zasłynął również takimi hasłami jak „wszystkie związki na Powązki”. Zdobył tym liczne grono zwolenników w internecie, do tej pory nie udało mu się jednak przekuć internetowej popularności na sukces wyborczy.

Lider partii nie wystartuje

Poza czterema największymi partiami, listy wyborcze do sejmu we wszystkich 41 okręgach zarejestrował również Komitet Wyborczy Ruch Palikota, KW PJN i KW Polska Partia Pracy Sierpień 80. List we wszystkich okręgach nie udało się zarejestrować KW Nowa Prawica - Janusza Korwin-Mikke, jego kandydaci wystąpią tylko w 21 okręgach. Nowa prawica zwróciła się z prośbą do Sądu Najwyższego o wyjaśnienie, czy Państwowa Komisja Wyborcza działa zgodnie z prawem odmawiając rejestracji list w pozostałych okręgach, jak twierdzi Korwin-Mikke, PKW postąpiła bezprawnie odmawiając rejestracji kolejnych list. - Taka sytuacja jest bezprecedensowa. Złożyliśmy wszystkie dokumenty w terminie. PKW twierdzi, że nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur - mówił 14 września na konferencji prasowej Janusz Korwin-Mikke. Nowej Prawicy odmówiono rejestracji listy m.in. w Warszawie, skąd startować miał lider partii. Komitet rozważa zalecenie swoim wyborcom, którzy nie mogą głosować na partię w swoich okręgach,
aby głosowali poza swoim miejscem zamieszkania.

Problem z rejestracją list miał również KW Prawica, który zdołał wystawić kandydatów tylko w 20 okręgach. Marek Jurek zapowiada, że skupi się na wyborach do senatu, ma tam dziewięciu kandydatów. To właśnie senat może być szansą dla małych partii. Dzięki jednomandatowym okręgom wyborczym, niespodziankę mogą sprawić niezależni kandydaci. Tak było w ubiegłorocznych wyborach samorządowych. Wśród 41 prezydentów miast, którzy wygrali już w pierwszej turze, było 37 kandydatów niezależnych, 8 przedstawicieli PO i po 3 z PiS i SLD. Jeszcze większą przewagę lokalne komitety uzyskały w wyborach burmistrzów miast i do rad powiatów.

Poza czterema największymi partiami, najwięcej kandydatów do senatu wystawił Komitet Wyborczy Wyborców Unia Prezydentów - Obywatele do Senatu, z list komitetu wystartuje 30 osób, to o połowę mniej niż wystawiło SLD i PSL. Kandydaci "Unii Prezydentów" mają poparcie polityków popularnych w swoich regionach, m.in. prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Siłą kandydatów niezależnych jest również to, że nie konkurują z najpopularniejszymi politykami w kraju, którzy tradycyjnie startują w wyborach do sejmu. To największa od lat szansa dla kandydatów nie należących do żadnej partii. Dlatego w wielu miastach powstały lokalne komitety popierające jednego tylko kandydata. Popularni w internecie i wśród młodych

Na małe partie chętniej głosują ludzie młodzi, a liderom tych partii popularności w internecie może zazdrościć każdy polityk w Polsce. Właśnie na tym medium swoją popularność opiera Janusz Korwin-Mikke i w mniejszym stopniu Janusz Palikot. Blog "polityka w muszce" jest najchętniej oglądanym blogiem politycznym, polityk najpopularniejszy jest również na Facebooku - ma 65,5 tys. fanów. Dla porównania profil Janusza Palikota ma 24,5 tys. fanów, Ryszarda Kalisza 6,9 tys., Jarosława Kaczyńskiego 4 tys., a Donalda Tuska 3 tys. Janusz Palikot swoją popularność zawdzięcza głównie młodym wyborcom. Według sondażu przeprowadzonego 10 września przez SMG/KRC dla TVN24, poparcie dla Ruchu Palikota w grupie wiekowej 18-24 lat wynosi 7%.

W obawie o zniechęcenie do siebie części wyborców, duże partie stronią od wyrażania kontrowersyjnych poglądów i jednoznacznego określania swojego stanowiska w najbardziej drażliwych kwestiach. Dla mniejszych partii stawiających sobie za cel zdobycie 5% poparcia, cenny jest każdy głos, a duży elektorat negatywny nie jest obciążeniem. Dlatego partie, które dopiero aspirują do zasiadania w sejmie, chętnie odwołują się do poglądów reprezentowanych przez niewielkie grupy wyborców, aby odróżnić się od politycznej konkurencji i trafić do elektoratu, który nie ma swojej reprezentacji w sejmie. Stąd w programach pojawiają się takie obietnice jak likwidacja nauki religii w szkołach czy wprowadzenie kary śmierci. Ryzyko konieczności wywiązania się z obietnic jest również stosunkowo niewielkie, dlatego partie pozaparlamentarne obiecać mogą niemal wszystko.

Oferta dla każdego

Janusz Palikot próbuje zachęcić m.in. wyborców o poglądach liberalnych w kwestiach gospodarczych oraz antyklerykałów. W jego programie można znaleźć takie postulaty, jak likwidacja funduszu świadczeń kościelnych, przeniesienie lekcji religii ze szkół do kościołów oraz zakaz udziału osób duchownych w świeckich uroczystościach. W sferze gospodarczej, program Ruchu Palikota do złudzenia przypomina obietnice PO z 2005 i 2007 roku, o których rządząca partia zapomniała. Palikot chce wprowadzić podatek liniowy „3x18%”, zlikwidować senat i zmniejszyć liczbę posłów do 360, a także zwiększyć wydatki na kulturę kosztem wydatków na wojsko. Podobnie jak PJN i KNP obiecuje również walkę z biurokracją. Palikot jest także zwolennikiem legalizacji "miękkich" narkotyków.

Dużo bardziej liberalny w kwestiach gospodarczych, ale konserwatywny w obyczajowych, jest Kongres Nowej Prawicy. Partia Korwin-Mikkego chce całkowitej likwidacji podatków dochodowych oraz obniżenia akcyzy i podatku VAT, a także dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, zamiast obowiązkowego opłacania ZUS i KRUS. Jednocześnie zwiększeniu o połowę mają ulec wydatki na policję, wojsko i służby specjalne. Partia obiecuje także zmniejszenie liczby posłów do 120, a senatorów do 32 (stałe miejsce w senacie mają mieć dodatkowo byli prezydenci), wprowadzenie kary śmierci za morderstwa oraz większego wpływu rodziców na edukację ich dzieci.

Ciekawy, choć z pewnością trudny w realizacji pomysł ma PJN, partia Pawła Kowala proponuje uzależnienie wysokości pensji członków rządu, od realizacji obietnic zawartych w expose premiera. Podobnie jak największe partie, PJN stawia w tych wyborach na politykę prorodzinną. Obiecuje m.in. uzależnienie ulg podatkowych od wielkości rodziny oraz dofinansowania w wysokości 500 zł miesięcznie (na rok) dla rodzin lub matek, którym urodzi się dziecko. PJN chce także wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach samorządowych.

Wyborcy, dla których program SLD jest za mało lewicowy w kwestiach gospodarczych, powinni zapoznać się z postulatami Polskiej Partii Pracy Sierpień 80. Partia Bogusława Ziętka proponuje zwiększenie płacy minimalnej do 68% średniej krajowej, co dla danych z I półrocza 2011 roku, oznacza minimalne wynagrodzenie na poziomie 1660 zł netto. W programie znajdziemy również postulat wprowadzenia pięciu progów podatkowych, z najwyższym 50% dla najbogatszych, stypendia dla dzieci i młodzieży z najuboższych rodzin na wszystkich szczeblach edukacji, a także "dofinansowany przez państwo program budowy mieszkań z wielkiej płyty". Według założeń tego programu, mieszkania nie powinny być droższe niż 2000 zł za metr kwadratowy.

18 lat poza sejmem

Mimo prześcigania się w radykalnych obietnicach, zarówno PPP, jak i partia Janusza Korwin-Mikkego nie dostały się do parlamentu w poprzednich wyborach. PPP uzyskało 0,99% poparcia. Janusz Korwin-Mikke zasiadał w sejmie ostatni raz w 1993 roku. Mimo to obie partie nie rezygnują i wystawiają swoich kandydatów we wszystkich kolejnych wyborach.

- Partie aby istnieć, muszą mobilizować swoich wyborców, a przede wszystkim muszą mobilizować aktyw. Czynnikiem, który ten aktyw mobilizuje są niewątpliwie wybory. Partia może w nich zaistnieć, pojawić się w szerszym dyskursie politycznym, w mediach, a co za tym idzie, może pokazać swoim członkom, że ma realną szansę. Drugi argument, to kwestia finansowania z budżetu. Ordynacja jest tak skonstruowana, że nawet partie, które nie przekroczą progu wyborczego, a otrzymają 3 punkty procentowe głosów, dostaną systematyczne dofinansowanie z budżetu państwa na swoją działalność przez okres czterech lat. To taka kroplówka, która te partie w dużej mierze utrzymuje. Zwróćmy uwagę, że Janusz Korwin-Mikke właśnie dzięki uporczywemu staraniu się o dostanie się do parlamentu oraz dzięki swojemu blogowi jest w przestrzeni publicznej - zauważa dr Tomasz Godlewski.

Rozwiązaniami, które mogłyby pozwolić dostać się mniejszym partiom do parlamentu są m.in. jednomandatowe okręgi wyborcze oraz obniżenie progu wyborczego. Każde z tych rozwiązań może okazać się niekorzystne dla obecnego układu sił politycznych. Zdaniem dr. Godlewskiego, po obniżeniu progu wyborczego do 3% rządy byłyby mniej stabilne, konkurencja na scenie politycznej byłaby większa, a Platforma i PiS nie miałyby tak wyrazistego poparcia. - Na pewno w wyborach startowałoby więcej komitetów. Realniejsze szanse miałby PJN i Ruch Palikota, ale mogłoby to spowodować w dłuższej perspektywie rozdrobnienie parlamentu, a co za tym idzie prowadzić do bardziej egzotycznych, wielopartyjnych koalicji, czyli do nieco łagodniejszej wersji sytuacji z początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy koalicje rządowe liczyły po kilka partii - wyjaśnia dr Godlewski.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)